Reklama

Joanna Majstrak ze Skarżyska. Aktorstwo to mój sposób bycia i życia

Chciała zostać weterynarzem lub psychologiem. Kiedy nie dostała się na wymarzone studia wybrała plan B, który zakładał wyjazd po maturze do ukochanej stolicy. Przypadek a może przeznaczenie sprawiły, że dostała się na aktorstwo. Od razu przypadł jej do gustu ten sposób życia i bycia, choć wie, że w tym zawodzie nie ma nic pewnego. Joanna Majstrak, znana z roli Elki z serialu "M jak miłość" w połowie listopada wystąpi dla skarżyskiej publiczności.

 

- Od dziecka miała Pani tzw. parcie na szkło czy raczej należała do osób tzw. wycofanych?

- Byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem, należałam zdecydowanie do osób wycofanych. Nie lubiłam nawiązywania nowych kontaktów, znajomości. Nie byłam też skora do scenicznych występów w szkole. Unikałam ich jak mogłam. Chciałam zostać weterynarzem, po maturze zdawałam na psychologię, ale nie dostałam się. Wtedy musiałam wdrożyć w życie mój plan B. Wyjazd to Warszawy to był impuls. Ja po prostu chciałam wyjechać ze Skarżyska-Kam. Choć bardzo lubię to miasto, nie widziałam tam perspektyw dla siebie. Poza tym zawsze ciągnęło mnie do stolicy właśnie, gdzie teatry, kina, restauracje czy choćby galerie handlowe w tamtym były na wyciągnięcie ręki. U nas wtedy nawet McDonald`s nie było.    

- Kto lub co wywarło wpływ na wybór Pani życiowej ścieżki zawodowej?

- Zastanawiałam się nawet kiedyś, czy to przypadek, przeznaczenie. Kiedy przyjechałam do Warszawy, wpadł mi w ręce informator dotyczący rekrutacji na studia wyższe, terminy, kryteria przyjęć. Wtedy wypatrzyłam kierunek aktorstwo, zaczęłam je w szkole Machulskich, potem kontynuowałam je w Warszawskiej Szkole Filmowej Bogusława Lindy, której jestem absolwentką. W sumie od razy pokochałam ten kierunek, taki sposób bycia i życia. Aktorstwo ma to do siebie, że nic tu nie ma pewnego, zawsze trzeba być w gotowości, w dobrej kondycji fizycznej. To zawód, w którym człowiek stale się rozwija i realizuje siebie. Nie tylko aktorsko, ale też zdobywa szereg innych umiejętności, jak np. jazda konna, taniec, w zależności od tego, czego wymaga dana rola od aktora.    

- Gdzie i kiedy Pani debiutowała?

- Pierwszy raz na szklanym ekranie pojawiła się w filmie "Trick" Jana Hryniaka. Rola mówiona to film "Bez wstydu" Filipa Marczewskiego. To było zaraz po studiach, wygrałam casting, który był jeszcze w trakcie ostatniego roku. Także to była moja pierwsza praca, dobry prognostyk na przyszłość, znak od losu, żeby iść w tym kierunku.  

- Nad czym aktualnie Pani pracuje?

- Obecnie współpracuję z teatrem objazdowym Rębacz. Od miesiąca jeździmy po całej Polsce ze spektaklem "Ciemno" (który będzie grany do kwietnia), gdzie wcielam się w rolę Arielki. To widowisko będzie prezentowane 19 listopada w Miejskim Centrum Kultury, na co już dziś zapraszam. Gram tam dziewczynę, która bierze udział w intrydze zaplanowanej wobec turysty z wielkiego miasta, który trafia na wieś. Jestem córką gospodarza, która wpada w oko "miastowego Kowalskiego". W tej roli wystąpi Tomasz Ciachorowski. Bardzo się cieszę na ten występ, że zagram dla publiczności w rodzinnym mieście, choć moi bliscy: rodzice, siostry, widzieli już ten spektakl w Kielcach.

- Widzom szklanego ekranu kojarzy się Pani z serialem "M jak Miłość", gdzie wcieliła się w rolę Elki, sąsiadki rodziny Zduńskich. Ta rola to przekleństwo czy błogosławieństwo?

- Zdecydowanie chyba jednak błogosławieństwo. Dzięki roli Elki, którą grałam prze 1,5 roku bardzo dużo zyskałam, przede wszystkim doświadczenie, ale też popularność. Grałam w czasie, gdy M jak miłość oglądało 9 milionów widzów. Dziś to już prawie nie zdarza, by jakiś serial miał taką oglądalność. Bardzo dużo się tam nauczyłam i kiedy moi rówieśnicy wychodzili z zawodu, ja dosłownie wchodziłam w ten świat całą sobą.   

- Gdzie jeszcze mogliśmy Panią oglądać?

- Grałam również w "Klanie" koleżankę Bożenki Lubicz - Paulę Bocianowską. Zagrałam w "Totemie" Jakuba Charona, gdzie występował m.in raper Sobota czy Karol Bernacki. Miałam swoją rolę w serialu "Pierwsza miłość" u boku Anety Zając, gdzie grałam Arletę, dziewczynę, która opuściła areszt śledczy.

- Zdaniem niektórych należy Pani do odważnych aktorek młodego pokolenia, które nie mają problemu z pokazywaniem się nago. Ma pani za sobą sesję do Playboya czy CKM, gdzie pisano o Pani "grzeczna grzesznica" czy rozpustnica z M jak Miłość. To komplement czy "łatka", która niesłusznie do Pani przylgnęła?

- Moim zdaniem aktor powinien być odważny. Ciało, choć to powielany frazes, jest narzędziem pracy aktora. Bardzo często daną rolę dostajemy ze względu na swoją fizyczność właśnie, na to jak wyglądamy. Bo nie każdy nadaje się do każdej roli, nawet jak jest bardzo utalentowanym aktorem. Ja nie mam problemu z pokazywaniem się nago. Dla mnie to atut, bo nie wszyscy się na to decydują, wtedy trzeba dodatkowo zatrudniać dublerki. Dla mnie nie stanowi to problemu. A jeśli ktoś chce mnie zaszufladkować, wepchnąć do określonej kategorii, to jego ograniczone myślenie będzie się do tego sprowadzało i nic na to nie poradzę. Zresztą nawet nie zamierzam z tym walczyć.

- Pani plany, marzenia i zamierzenia na przyszłość...

- W aktorstwie nie ma nic pewnego, tu nie da się niczego zaplanować, ale można marzyć i ja mam swoje marzenia. Chciałabym dostać pracę w jakimś serialu, bo to jest zawsze praca na dłużej, co pozwala poczuć choćby bezpieczeństwo finansowe. Moim marzeniem jest również zagrać w filmie Romana Polańskiego. Nie wiem na, ile to jeszcze realne, ale chyba szybko muszę zacząć działać w tym kierunku, bo w sumie nic nie robię, by zrealizować to marzenie.   

***

"Ciemno" to spektakl Teatru Rębacz, autorstwa i reżyserii Marka Rębacza, sceniczna wersja przeboju Teatru Telewizji z 1996 roku, w której zagrali m.in. Jan Kobuszewski, Paweł Wawrzecki, Marek Kondrat oraz Wiktor Zborowski.

Zwyczajna wioska. Taka, w której chałupy nadal przykryte są strzechą, lodowatą i krystalicznie czystą wodę ciągnie się wiadrami ze studni, w powietrzu unosi się zapach suszonych grzybów, a o świcie las pachnie rosą... Słońce, nawet gdy chodzi wysoko, z trudem przebija się przez gęstwinę gałęzi wiekowych dębów, mieszkańcy nie wiedzą, co to telefon komórkowy, a internet mylą z internatem i wszystko biorą na tzw. chłopski rozum. Ktoś, kiedyś, nadał tej wsi nazwę - Ciemno. Do dziś nie wiadomo, czy to z racji wiecznie panującego tu półmroku, czy też z powodu tego, co siedzi w głowach jej mieszkańców. Ale - jakby nie było, wieś tętni życiem! I to jakim! I do tej wsi właśnie trafia przysłowiowy "miastowy Kowalski" i... zakochuje się! W uroczym, wiejskim, sielskim klimacie i zjawiskowo pięknej i tajemniczej córce gospodarza. I mimo zachęt i gróźb ze strony mieszkańców wsi, ani myśli z niej wyjeżdżać...

Rozmawiała Ewelina Jamka

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do