Przeciętna pensja w naszym kraju wynosi obecnie 4.839 zł. Tymczasem średnie zadłużenie Polaków, widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, jest blisko 4 razy większe - to 18.335 zł. Najmocniej zadłużeni są mieszkańcy województwa lubelskiego. U nas jest nie lepiej - w świętokrzyskim musieliby oddać 4 swoje wypłaty, aby spłacić zaległości.
Według danych Krajowego Rejestru Długów łączne zadłużenie Polaków wynosi 44,8 mld zł i systematycznie rośnie. Jeszcze w ub. roku niezapłacone rachunki za prąd, wodę, gaz, telefon, telewizję czy Internet wynosiły 44,1 mld zł.
Kto zaciska pasa?
Jeśli zestawić ostatnie dostępne dane GUS za II kwartał 2019 r. dotyczące średnich wynagrodzeń w poszczególnych regionach z przeciętnym zadłużeniem przypadającym na osobę, nasuwają się zaskakujące wnioski. Najlepsze pensje (6.191 zł) zapewnia Mazowsze z ulokowaną tam Warszawą, gdzie są też najwyższe średnie zaległości (20.877 zł), co akurat nie dziwi. Na drugim miejscu pod względem dochodów lokuje się województwo dolnośląskie z pensją 5.302 zł, co jednak nie idzie w parze ze statystycznym zadłużeniem. Wynosi ono tam 18.502 zł. Według danych KRD daje temu regionowi piąte miejsce. Trzecie jest Pomorze z pensją 5.108 zł i tu również pojawia się rozdźwięk. Województwo to jest drugie pod względem średniego zadłużenia, które wynosi 18.937 zł.
- Widać więc, że średnie zadłużenie w regionach nie zawsze pokrywa się z zarobkami. Wynagrodzenia w województwach mają związek z poziomem ich rozwoju gospodarczego. Wysokie płace w Mazowieckiem i Dolnośląskiem napędzają zlokalizowane tam duże centra usług z zakresu IT, finansów i zarządzania oraz zakłady przemysłowe. Wraz ze wzrostem zarobków rośnie apetyt na konsumpcję. Duże ośrodki oferują życie na wysokim poziomie, dostęp do licznych galerii handlowych i rozrywek, co sprawia, że mieszkańcy są skłonni głębiej sięgnąć do kieszeni. Niestety, atrakcyjne wynagrodzenia nie zawsze idą w parze z umiarem w ich wydawaniu oraz zaciąganiu kredytów. A niezależnie od aktualnej sytuacji finansowej zobowiązania trzeba spłacać – mówi Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Trzy pensje i dług spłacony
Zderzając dane GUS o średnich zarobkach z przeciętnym zadłużeniem, widać także znaczne różnice w tym, ile pensji musieliby przeznaczyć mieszkańcy regionów na pokrycie średniego długu. Najwięcej, bo 4,2 wypłaty, poświęciliby mieszkańcy Lubelszczyzny. Tam średnie zarobki to 4.406 zł, a przeciętny dług wnosi 18.734 zł na osobę. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Warmińsko-Mazurskiem, gdzie potrzeba 4,1 wypłaty, która wynosi 4.212 zł, aby pokryć 17.554 zł statystycznych zaległości. Na trzecim miejscu lokuje się województwo kujawsko-pomorskie – tam mieszkańcy musieliby przeznaczyć 4 wypłaty. Co miesiąc zarabiają przeciętnie 4.423 zł, a ich niespłacone zobowiązania wynoszą 17.822 zł.
Jak w świętokrzyskim?
Województwo świętokrzyskie jest na czwartym miejscu niechlubnej statystyki. Średnie wynagrodzenie u nas wynosi 4.418,01 zł - tymczasem średnie zadłużenie na jednego dłużnika wynosi - 17.738,22 zł co oznacza, że przeciętny Kowalski musiałaby oddać cztery swoje pensje, by spłacić długi.
Na przeciwnym biegunie jest województwo mazowieckie, gdzie choć jest największe średnie zadłużenie - 20.877 zł - to zarobki są najwyższe w całym kraju. Obecnie to 6.191 zł, a więc mieszkańcy tego województwa muszą pracować na spłatę zadłużenia najkrócej, tzn. 3,3 miesiąca. Drugie miejsce zajmuje Dolny Śląsk. Jego mieszkańcy mają do oddania przeciętnie 3,4 wypłaty wynoszącej 5302 zł, aby pokryć 18 502 zł zaległości przypadających na osobę. Pierwszą trójkę zamyka Śląsk, gdzie pensje wynoszą 5068 zł, co oznacza konieczność oddania 3,5-miesięcznego wynagrodzenia na uregulowanie 17 994 zł zaległości.
- Teoretycznie Polacy potrzebują na spłatę średniego długu trzy, cztery pensje, może się więc wydawać, że uregulowanie takiej należności zajmie im zaledwie trzy, cztery miesiące. Pamiętajmy jednak, że w praktyce mało kto jest w stanie przeznaczyć całe swoje zarobki na pokrycie zaległości. Życie przecież też kosztuje. Zazwyczaj więc dług rozkładany jest na raty, a jego całkowita spłata może trwać nawet do dwóch lat. Oczywiście negocjatorzy zawsze uwzględniają możliwości finansowe danej osoby i dostosowują spłatę do aktualnej sytuacji materialnej dłużnika – mówi Jakub Kostecki.
Komentarze opinie