Reklama

Skarżyscy policjanci pomogli ukraińskiej rodzinie. Czapki z głów przed nimi

Można na nich liczyć w wielu trudnych sytuacjach. Nie tylko stoją na straży bezpieczeństwa, ale również znakomicie wywiązują się ze swoich zadań, tam gdzie trzeba nieść pomoc. Mowa o funkcjonariuszach Komendy Powiatowej Policji w Skarżysku Kam., którzy podczas ostatnich dni października potwierdzili swój profesjonalizm.

Mundurowi w czasie weekendu podjęli, jak się później okazało dwie kluczowe interwencje. W sobotnie popołudnie suchedniowscy dzielnicowi pojechali na trasę S-7, gdzie według zgłoszenia miał przemieszczać się nietrzeźwy kierowca. Faktu tego policjanci nie potwierdzili, ale zaobserwowali inną, nie mniej niebezpieczną sytuację.

- Wyjeżdżając z miejsca obsługi podróżnych w Suchedniowie mundurowi poczuli intensywny zapach paliwa oraz ciągnący się po jezdni mokry ślad. Kilkaset metrów przed sobą stróże prawa zobaczyli nissana, z którego obficie ciekło paliwo. Natychmiast włączyli sygnały świetle i dźwiękowe, i zatrzymali pojazd – tłumaczył podkom. Jarosław Gwóźdź, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji.

Za kierownicą siedziała młoda kobieta, nieświadoma awarii i zagrożenia. Podróżowała z czteromiesięcznym dzieckiem oraz seniorką. Policjanci zabezpieczyli miejsce postoju nissana, a strażacy wyciekłe paliwo. Samochód odjechał na lawecie, dzielnicowi zaś przewieźli kierującą z rodziną do domu.

Na dworcu

Kolejna niebezpieczna sytuacja miała miejsce w sobotni wieczór. O godz. 19.25 dyżurny skarżyskiej jednostki otrzymał zgłoszenie, że po torach w okolicy Lipowego Pola biega i krzyczy kobieta. Bez chwili zastanowienia na miejsce pojechali policjanci, gdzie zastali biegnącą po torze 36-letnią obywatelkę Ukrainy.

- Była zdenerwowana, zapłakana i nie reagowała na zadawane pytania. Po kilku minutach funkcjonariusze ustalili, co się wydarzyło. 36-latka podróżowała pociągiem z Przemyśla do Warszawy. Razem z trójką dzieci w wieku od 5 do 10 lat jechała w odwiedziny do swej koleżanki. Kiedy pociąg zatrzymał się na przystanku Skarżysko Kościelne, kobieta na chwilę wyszła na peron – tłumaczył rzecznik Gwóźdź.

Skład odjechał w kierunku Radomia, zgodnie z rozkładem omijając stację Skarżysko-Kam. Zrozpaczona i zdesperowana matka pobiegała torami za odjeżdżającym pociągiem. - Telefon i dokumenty także zostały w wagonie. Policjanci przewieźli kobietę na skarżyski dworzec kolejowy i przekazali ustalenia dyżurnemu. Dyżurny wraz z zastępcą błyskawicznie zareagowali i wzorowo koordynowali dalsze działania. O zdarzeniu powiadomili sokistów w Skarżysku i Radomiu. Udało się ustalić numer telefonu od obsługi pociągu – mówił oficer prasowy KPP.

Jak dodają mundurowi, wiadomym było, że skład za dziesięć minut dojedzie do Radomia. - Dyżurni kończący służbę i ich zmiennicy z nocnej zmiany do końca kierowali akcją. Na radomskim dworcu dzieci wraz z bagażem zostały przekazane miejscowym sokistom. W tym czasie na skarżyskiej stacji pechowa podróżna trafiła do innego pociągu jadącego do stolicy. Kierownik tego składu nawiązał rozmowę z dyżurnym radomskiego posterunku SOK. Kobieta mogła porozmawiać i uspokoić swoje pociechy. Kiedy dojechała do Radomia te dołączyły do szczęśliwej matki – zaznaczył podkom. Gwóźdź.

Wzorcowa koordynacja działań przez skarżyskich dyżurnych i współpraca wszystkich służb doprowadziły do szczęśliwego końca niecodzienną historię.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do