Jerzy Stopa, działacz Solidarności, opowiada o pierwszych dniach wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Dziś jest prezesem Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Świętokrzyskiego z siedzibą w Skarżysku-Kamiennej. We wtorek 13 grudnia odebrał z rąk prezydenta Polski Krzyż Wolności i Solidarności.
Szok, działanie i straszna niepewność
- Pamiętam ten dzień dokładnie i będę pamiętał długo, ponieważ byłem świadkiem chwil wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Wszystko w zasadzie zaczęło się dziesięć lat wcześniej w 70 roku, pamiętnej nocy z 12 na 13 grudnia, kiedy to władze wprowadziły drastyczne podwyżki, zaczęły się marsze, bunty, podpalanie komitetu centralnego, strzelanie do ludzi, dziesięć lat później sytuacja powtórzyła się. Pełniłem służbę na specjalnym pociągu ratunkowym, pracowałem na kolei, rozpocząłem prace o godzinie 19.00 w sobotę, brygada liczyła około 15 osób, mieliśmy pomieszczenie socjalne z kuchnią i telewizorem, o północy było już wszystko jasne, oglądaliśmy wystąpienie generała Jaruzelskiego, który zrobił nam niespodziankę przed świętami Bożego Narodzenia. Ludzie, którzy nie byli aktywni nigdy w życiu, ludzie którzy byli podporządkowani partii, przyjęli to na swój sposób, natomiast ja i inni postanowiliśmy od razu działać. W głowie zrodził się bunt, nie mogłem wytrzymać do końca służby. Zaraz po obejrzeniu wystąpienia postanowiłem uruchomić telefony do kolegów, ale okazało się, że były zablokowane.
- Po skończeniu służby skontaktowałem się z Ryśkiem Tomtasem, świetnym działaczem, Heńkiem Kotarskim i Tadeuszem Dekarczykiem, umówiliśmy się w lokomotywowni, jednostce w której pracowałem, żeby coś uradzić, coś zrobić. Tak na szybko mogliśmy zrobić jedynie ulotki i plakaty, które później rozwieszaliśmy po mieście, w okolicach kościołów i skrzyżowań. W pewnym momencie zabrakło nam tych ulotek, wróciłem do lokomotywowni aby kontynuować prace na plakatami, okazało się, że już miałem zaplombowaną pracownię. Pod drodze dostałem ostrzeżenie od funkcjonariusz partyjnych, żebym się tutaj nie pokazywał. Ale to nie zrobiło na mnie większego wrażenia, wróciłem do domu, gdzie też miałem trochę materiałów i dorobiłem ulotek, Wracałem tą samą drogą i okazało się, że tych powieszonych wcześniej plakatów już nie było. Do domu już nie wróciłem, tę noc spędziłem u mamy, gdzie dowiedziałem się, że interesują się mną jakieś służby. To była pierwsza niedziela stanu wojennego, był szok, działanie i straszna niepewność, co dalej.
Pierwsze rewizje i przesłuchania
Gdy wróciłem po dwóch dniach do pracy okazało się, że miałem splądrowaną szafkę, około godziny 9.00 pojawił się człowiek z urzędu bezpieczeństwa, który poprosił mnie, żebym się zgłosił na komendę milicji przy dworcu PKP. Pierwsze przesłuchanie, pytali mnie dlaczego to zrobiłem, chodziło o te plakaty, ja się do tego nie przyznałem, ale oni wiedzieli,że to ja, służby ORMO już działały. Nakłaniano mnie, żebym nie podejmował żadnych działań, bo to się może dla mnie źle skończyć. Byłem tam około dwóch godzin, później wróciłem do pracy, od tego się zaczęło, wcześniej wspomniani Dekarczyk i Tomtas zostali aresztowani i wywiezieni do aresztu w Kielcach, my dwaj zostaliśmy na wolności. Od tego momentu zaczęła się moja gehenna do drugiej tury internowania, czyli na rocznicę sierpnia. W każdą możliwą rocznice czy uroczysty dzień była u mnie milicja, przesłuchiwali mnie, robili rewizję, tak to się ciągnęło przez następnych kilka lat. Ale mnie nie potrafili złamać, dla mnie to była ogromna motywacja do pracy w podziemiu. Podjąłem się tej pracy z pełną świadomością, pomimo, że miałem problemy z tego powodu. Byłem wiecznym wojownikiem od czasu, gdy zostałem zuchem i harcerzem w Szkole Podstawowej nr 1. Później bardzo fajnie zorganizowaliśmy się, trzeba było uważać, bo służby działały na każdym kroku. Moja aktywna działalność trwała do 87 roku, jest bardzo dobrze udokumentowana. Gdyby taka sytuacja nastąpiła dzisiaj postąpił bym absolutnie tak samo, bo warto jest robić cokolwiek dla Ojczyzny.
Naszą jedyną bronią była Solidarność
Dzisiejsza Solidarność i ta z lat 80, to dwie inne Solidarności, dzisiaj została tylko nazwa, wtedy to była Solidarność ludzi oddanych, ludzi, którzy swoje poświęcenie rzucali na szalę Ojczyzny, my nie wiedzieliśmy co robimy, myśmy działali, naszą jedyną bronią była Solidarność. Oni mieli pały, gaz armatki, nikt nie myślał co będzie jutro. Ale z czasem związek stopniał, przykry jest fakt, że po 89 roku nastąpiło rozdarcie, dziś wiemy jakie są skutki okrągłego stołu. Dla tych działaczy, którzy pozostali naprawdę wierni, którzy mają tą pierwszą Solidarność w sercu to jest bolesny rozdział. Wielu w tej związkowej działalności upatrywało swojej politycznej kariery .
Stowarzyszenie Osób Internowanych i Represjonowanych w Stanie Wojennym
Związek powinien bronić ludzi, takie były założenia pierwszego statutu związku, okazało się, że wystąpiły wypaczenia, działacze zaczęli się łączyć w różne koterie polityczne i nie tylko. W związku z tym wyodrębniła się grupa ludzi, która powiedziała, że tak dalej być nie może, w Polsce zaczęły powstawać regionalne Stowarzyszenia Osób Internowanych i Represjonowanych w Stanie Wojennym. Ja również postanowiłem zawiązać w 1999 roku takie stowarzyszenie, zrobiliśmy to z kilkoma działaczami ze Skarżyska w tajemnicy, bo wiedzieliśmy, że będą trudności, co rzeczywiście się potwierdziło. Dziś takie Stowarzyszenia są w każdym regionie, dlatego powstała Ogólnopolska Federacja Stowarzyszeń Represjonowanych, gdzie jestem wiceprezesem. Od 99 roku prowadzę stowarzyszenie w regionie świętokrzyskim. Są to ludzie, którzy zostali zapomnieni, odepchnięci, to są prości ludzie, którzy mieli ogromny wkład, nie tylko Wałęsy, Frasyniuki. Działamy do dzisiaj, przyjmujemy nowych członków.
Krzyż Wolności i Solidarności
Musimy zachować pamięć, to było wielkie wydarzenie dla Polski i Europy. Każdy 13 grudnia jest dla mnie przeżyciem, wspominam z łezką w oku. Bardzo jestem pocieszony, że otrzymałem Krzyż Wolności i Solidarności, który wręczono mi podczas centralnych uroczystości w Warszawie. Nasze pokolenie nie jest nastawione na wieszanie się na klapach krzyżami, ważny jest fakt, że ten krzyż będzie świadectwem dla moich dzieci dla mojego pokolenia, mnie nie będzie krzyż pozostanie. Jestem wdzięczny za to odznaczenie. Dzisiaj zrobiłbym tak samo, za krzyż i pamięć bardzo dziękuje,
Komentarze opinie