
Stan wojenny wprowadzony został 13 grudnia 1981 roku na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowe. Jak tamten czas wspominają skarżyszczanie, działacze "Solidarności"
- Moje zaangażowanie dotyczące Solidarności zaczęło się trochę przed stanem wojennym - wspomina Jerzy Stepień, w 1981 r. pracownik zakładów Metalowych "Predom Mesko".
-14 grudnia ok. godz. 11.00, przyszło do mnie do domu trzech gości: milicjant i dwaj cywile. Jeden z nich był sekretarzem KM PZPR, drugiego nie znałem. Mówili, że chcą ze mną rozmawiać. Poprosiłem o nakaz rewizji, którego nie mieli. Przy bardzo wydatnej pomocy żony oraz moich synów (lat 10 i 6) nie wpuściliśmy ich do mieszkania. Następnego dnia udałem się do pracy i tu była niespodzianka. Przed budynkiem narzędziowni, gdzie pracowałem, czekali na mnie: wartownik, dyrektor zakładu, oraz kierownik działu kadr. Zostałem zaproszony do kadr, gdzie otrzymałem wypowiedzenie z pracy.
Na moje szczęście spotkałem znajomego z boiska, który wynegocjował potajemnie moje przeniesienie do zakładu remontowego. Dostałem pracę w innym zawodzie, potem jeszcze w innym. Dostałem też "opiekuna", który cały dzień szwendał się w pobliżu.
- Przeniesiono również moją żonę na inny zakład, gdyż podczas przesłuchań nie chciała udzielać informacji na temat moich kontaktów z innymi działaczami. Internowany zostałem 30 sierpnia 1982 r. Jako niebezpieczny dla porządku publicznego w kraju, zostałem aresztowany w miejscu pracy ok. godz. 12.00. Następnie doprowadzono mnie do "suki", w której byli Mieciu Woźniak oraz Rysiek Sztando z zakładu narzędziowego. Dowieziono nas na komendę i "zainstalowano" w różnych celach. Ja trafiłem do celi, w której był Józek Wójcik - wspomina pan Jerzy.
- Po około 2 godzinach załadowano nas do tzw. więźniarki i w składzie 9 - osób, przetransportowano do więzienia na Piaski. Oprócz mnie byli tam: Ryszard Tomtas PKP, Jerzy Stopa PKP, Mieczysław Woźniak, Ryszard Sztando, Józef Wójcik, Marian Abramczyk, Wojciech Markiewicz, Włodzimierz Herman - wszyscy z Mesko - wylicza Stępień.
- W celi siedziałem wraz z Mieciem Woźniakiem, Włodkiem Hermanem, Rysiem Sztando oraz z kielczaninem o imieniu Zbyszek (nazwisko niestety wyparowało). Rygor choć ostry, był jednak mniejszy niż w grudniowej internie. Po tygodniu zluzowano jeszcze bardziej, otwierając cele na 12 godzin. Mogliśmy się spotykać na świetlicy i wymieniać uwagi, choć zawsze było oko i ucho na nasze poczynania - zapamiętał Jerzy Stępień.
- W tym czasie przebywało na Piaskach ok. 70 osób z całego kraju. Byłem przesłuchiwany trzykrotnie przez SB-eka ze Skarżyska. Za każdym razem dostawałem informacje o mojej rodzinie: jak bardzo płaczą dzieci oraz żona, martwiąc się o mnie. Informowano mnie jakoby żona przekazywała wszystkie kontakty i niebezpieczne związki ze środowiskiem działającym na szkodę państwa polskiego. Takie i inne działania, przez moment były jak przysłowiowy "grom", lecz byłem uodporniony. Znałem ich próby psychologicznego terroru, z wcześniejszych przesłuchań oraz szkoleń dotyczących psychologicznych działań bezpieki. W trakcie każdego z przesłuchań otrzymywałem propozycje dobrowolnego wyjazdu z kraju z całą rodziną. Wiedząc, iż jest to bilet w jedną stronę, odpowiadałem dość niegrzecznie, więc nie będę cytował. Po zwolnieniu podjąłem dalszą działalność, bogatszy o doświadczenia z tego pobytu. Pełniąc funkcję Społecznego Inspektora Pracy, miałem wejście do wszystkich zakładów Mesko, co było ogromnym atutem do utrzymania kontaktów z innymi grupami w Mesko. Po ponownej legalizacji Związku, byłem członkiem Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność, pełniąc funkcje Przewodniczącego Komisji Interwencyjnej - mówi Jerzy Stępień.
- Ten okres był bardzo szokujący nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich mieszkańców Polski. Chociaż jako działacze Solidarności spodziewaliśmy się, że podobny stan zostanie wprowadzony. Pierwszym znakiem był brak programu w telewizji. To wskazywało, że już zostały podjęte działania. Później dochodziły informacje o podjętych pierwszych działaniach przeciwko stanowi wojennemu – protestach i informacje o robotnikach, którzy ponieśli śmierć protestując. To było szokujące. Szokujące dla mnie było to, jak podczas przesłuchania jeden z oficerów SB wyciągnął broń, odbezpieczył ją i wymierzył we mnie. Żądał abym zaprzestał swojej działalności - wspomina Władysław Biskup.
- Zakładałem "Solidarność" w Wojewódzkim Związku Handlu Wewnętrznego filia w Skarżysku w Domu Handlowym Hermes. W stanie wojennym przeszedłem do działalności podziemnej. Moja działalność polegała na kolportowaniu ulotek, pomocy represjonowanym oraz prowadzeniu różnego rodzaju akcji. Byłem pierwszym w Skarżysku oficjalnie zarejestrowanym bezrobotnym w Urzędzie Pracy. Ostatnia rewizja jaka u mnie została przeprowadzona, odbyła w 1987 roku. Dwukrotnie byłem zwalniany z pracy i oczywiście przeszedłem różnego rodzaju represje. Do dnia dzisiejszego pozostajepewność, że dobrze robiliśmy, że właściwie postępowaliśmy i to było potrzebne - zaznacza Władysław Biskup.
- Byłem zatrzymany na trzy doby w Skarżysku. Miałem być przewieziony do Kielc do aresztu, ale podjęto decyzję, że zostanę zwolniony, a następnie wyrzucony z pracy. Było sporo internowanych, wielu naszych kolegów już nie żyje. Warto wspomnieć Mariana Kuleszę i innych, którzy bardzo się poświęcali. Część osób wyjechało za granicę. Zostali zmuszeni do emigracji - podkreśla.
- Każdy z nas nosił opornik, na który ówczesna milicja reagowała. Tamte czasy pokazały też takie smutne sytuacje. Wspólnie z moim kolegą Ireneuszem Gruszkiewiczem ujawniliśmy dwóch agentów SB, którzy działali w naszych strukturach. Dzięki temu my zostaliśmy wystawieni na represje. Przed każdym świętem, powiedzmy 1 maja, przyjeżdżała milicja i funkcjonariusze SB wyprowadzali mnie z zakładu pracy w kajdankach i przetrzymywali mnie. Musiałem się zgłaszać na komendę, gdzie stałem na korytarzu nie mając możliwości spoczynku na krześle. Nikt mnie nie przesłuchiwał przez te kilkanaście godzin. Potem mnie wypuszczano i następnego dnia były powtórki - wspomina okrutne czasy Władysław Biskup.
Zbyszek Biber
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie