
W piątek, 26 marca, już po raz szósty ze Skarżyska-Kamiennej wyruszyła Ekstremalna Droga Krzyżowa. Jest to wyzwanie, głębokie przeżycie, doświadczenie własnej słabości, inne spojrzenie na ciężar jaki dźwigał Jezus. Ekstremalna Droga Krzyżowa ,to indywidualne spotkanie z Bogiem, którego efektem jest wynikająca z niego przemiana.
EDK rozpoczęła się w piątkowy wieczór, 26 marca, w tygodniu poprzedzającym Wielkopostne Triduum Sacrum. Przygotowana była jedna trasa o długości 42 km. (Skarżysko - Rejów - Stokowiec - Mostki - Kaczka - k/ Wykusu - Wielka Wieś - Rudka - Szczepanów - Skarżysko). EDK rozpoczęła się Mszą Świętą o godzinie 18-tej w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP u ojców Franciszkanów, po mszy i błogosławieństwie blisko 50 uczestników wyruszyło w drogę.
Wcześniej koordynator skarżyskiej EDK, Krzysztof Kowalik przekazał uczestnikom kilka informacji o zasadach modlitewnej wędrówki.
Podczas nocnego marszu, każdy uczestnik miał okazję przemyśleć życie, pomedytować i wyciszyć się, ponieważ w czasie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej obowiązuje Reguła Milczenia. Udział w tym wydarzeniu daje możliwość głębszego przeżycia Misterium Drogi Krzyżowej dzięki spotkaniu z Bogiem w ciszy i skupieniu. Wyjątkiem od tej zasady jest głośne odczytanie rozważań i modlitwa przy każdej stacji drogi krzyżowej.
- Wyruszyłem na EDK pełen energii i ekscytacji, lecz z kilometra na kilometr było coraz ciężej. W pierwszym lesie, który był na trasie pojawiły się pierwsze przeszkody. Trzeba było pokonać rzekę przechodząc po powalonych konarach drzew. Nie było to łatwe, ale osoby, które szły z przodu podawały ręce i wspierały. Obcy ludzie stali się bliscy. Cała droga była błotnista i zniszczona - mówi Jakub Solarz .
- Dopiero w Mostkach, po 15 km zatrzymałem się wraz z grupą na dłuższy odpoczynek. Właśnie tam wspólnie planowaliśmy zrezygnować z dalszej wędrówki, pojawił się pierwszy poważny kryzys, ale jednak ruszyłem w dalszą drogę. Około 1:00 w nocy, przy X stacji zaczął padać deszcz. Cały przemokłem. Wydawało się, że las ciągnie się w nieskończoność. Ostatnie dwa kilometry trasy, to była droga przez mękę. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Mimo wszystko, dzięki wsparciu grupy, o godzinie 6:00 dotarłem z powrotem do Skarżyska.
EDK nauczyła mnie, że nie wolno się poddawać, że zawsze trzeba walczyć do końca i pokonywać własne słabości, a dzięki wspólnocie można naprawdę wiele osiągnąć - mówiJakub Solarz.
- Przez 42 km które przeszliśmy mieliśmy czas na przemyślenie całego swojego życia, naszych postępowań i jak można niektóre sprawy naprawić. Tak jak i Pan Jezus my też w na pewnych odcinkach trasy walczyliśmy z bólem i strachem. Najgorszy moment zwątpienia był między X a XI stacją, kiedy zaczął padać deszcz. Byliśmy przemoknięci, ale się nie poddaliśmy, szliśmy dalej. Trasa była czasami ciężka, na pewnych odcinkach było błoto, ale i piękna. Podziwialiśmy wszyscy piękny wschód słońca przy XIII stacji - powiedziała Agnieszka Ślusarczyk.
- EDK na początku, przez kilkanaście kilometrów, była dla mnie zaskakująco łatwa, bez zmęczenia, senności, otarć i chłodu. Potem zaczynał się powoli narastający ból, który towarzyszył aż do ostatniego kilometra. EDK była dla mnie dotykiem własnych granic, o których istnieniu nie wiedziałam, a tym bardziej o możliwości ich przekroczenia - mówi Katarzyna Więckowska.
- Każdy kolejny kilometr a potem metr stawał się coraz większym wysiłkiem, ale KTOŚ prowadził nas aż do ostatniej stacji. To było przeżycie duchowe, pełne refleksji, ciszy, jednoczesnego poczucia samotności i wspólnoty. W chwilach kryzysu i zwątpienia wystarczyło spojrzeć na innych, pokonujących własne granice, na ich malujący się na twarzach grymas bólu, ale jednocześnie zapał i determinację, by pokonywać każdy kolejny metr. Poczucie niemego wsparcia i wspólnoty, z dotychczas obcymi, a od tej nocy na swój sposób bliskimi ludźmi, pozwoliło ukończyć ten najdłuższy w moim życiu "rajd" z Jezusem - podkreśla Katarzyna Więckowska.
Zbyszek Biber
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie