Jeden już w rękach policji, zatrzymanie drugiego z mężczyzn podejrzanych o dokonanie włamania, a także kradzieże, jak informują przedstawiciele służb mundurowych jest tylko kwestią czasu. O kim mowa? O rabusiach, których celem stały się myjnie samochodowe, a właściwie maszyny do rozmieniania pieniędzy. Jedna z nich, zlokalizowana w Starachowicach.
Sprawa do dziś zapewne nie wyszłaby na jaw, gdyby nie to, co wydarzyło się na terenie powiatu buskiego, w województwie świętokrzyskim. Kilka dni temu, doszło tam do kradzieży z włamaniem do automatu wrzutowego w samoobsługowej myjni samochodowej. Pokrzywdzony oszacował, że skradziono ok. 700 zł. Na miejscu policjanci wykonali oględziny oraz zabezpieczyli znalezione ślady. Przystąpili też do ustalania sprawców przestępstwa.
- Praca jaką wykonali przyniosła skuteczny efekt. W minionym tygodniu, na terenie gminy Daleszyce kryminalni zatrzymali 30-latka, którego podejrzewali, że wraz z kolegą jest odpowiedzialny za dokonanie tego czynu. Po zatrzymaniu, w trakcie przeszukania pomieszczeń mieszkalnych należących do znajomego, u którego przebywał 30-latek, policjanci znaleźli 5 gramów marihuany i 10 gramów białego proszku, wstępnie zidentyfikowanego jako tzw. dopalacz. O posiadanie substancji zabronionych podejrzewany jest 34-letni "gospodarz" domostwa - poinformował asp. Tomasz Piwowarski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Busku Zdroju.
Śledczy ustalili, że 30-latek wraz ze swoim kolegą chcieli także włamać się do urządzenia służącego do rozmieniania banknotów znajdującego się w samochodowej myjni samoobsługowej w Starachowicach. Zostali spłoszeni przez alarm. Kolejnym "skokiem" było włamanie do myjni w okolicy Rakowa. Tam z automatu wrzutowego zginęła kasetka wraz z pieniędzmi w kwocie ok. 400 zł.
- Po dwudniowej przerwie mężczyźni pojechali do Szydłowa. Tym razem w wyniku włamania do kolejnej myjni, łupem padły dwie kasetki z pieniędzmi w kwocie 3 tys. zł. Właściciel oszacował, że koszty spowodowane uszkodzeniami powstałymi w wyniku tego przestępstwa zamknęły się w kwocie 11 tys. zł – tłumaczył rzecznik Piwowarski.
Zatrzymany usłyszał zarzuty. Prokuratura wróciła się o zastosowanie wobec niego środków zapobiegawczych, w postaci policyjnego dozoru, a także poręczenia majątkowego, w kwocie 4 tys. zł. - Ze względu na działanie w warunkach powrotu do przestępstwa grozi mu kara nawet do 15 lat pozbawienia wolności. Kwestią kilku najbliższych dni jest zatrzymanie drugiego z mężczyzn podejrzewanego o udział we włamaniach – tłumaczył asp. Piwowarski.
Komentarze opinie