
Skarżyszczanin Rafał Oleś, chory na cukrzycę wraz z grupą innych cukrzyków przejechał ponad 800 kilometrów z Zakopanego do Gdańska. Wyprawa "Z cukrzycą na kole" trwała dwa dni i miała na celu pokazanie innym ludziom, że tak duża aktywność jest możliwa, nawet dla chorych na cukrzycę.
Rafał Oleś na co dzień zmaga się z kilometrami i rywalami podczas wyścigów kolarskich, reprezentuje grupę Hurom. Jednak wylany pot podczas treningów czy wyścigów to nie jedyne przeszkody z jakimi się musi zmagać na co dzień. Jego najpoważniejszym rywalem jest cukrzyca. Rafał już nie raz pokazał, że z cukrzycą da się żyć, a nawet uprawiać sport i rywalizować w zawodach.
- Pomysł się zrodził z tego, żeby pokazać ludziom chorym na cukrzycę, że są w stanie żyć jak normalny człowiek, startując w różnych zawodach uprawiając różne dyscypliny sporu - mówi Rafał Oleś. - Chcieliśmy pokonać dłuższy dystans, żeby pokazać, że nie wolno się załamywać i można pokonać wszystko, pod warunkiem, że się to kontroluje - zaznacza.
- Zrodził się pomysł przejechania z Tatr nad morze, czyli z Zakopanego do Gdańska. Zebraliśmy grupę siedmioosobową i wystartowaliśmy. Niestety dwie osoby nie podołały tym trudom. Mieliśmy po drodze kilka przeszkód, przeszkodziły nam warunki atmosferyczne, które były dzień wcześniej, czyli te trąby powietrzne w okolicach Nowego Targu. W sumie dystans jaki pokonaliśmy to 807 kilometrów, ale 790 kilometrów jechaliśmy pod wiatr. Ja ze swoim doświadczeniem i tym, że się ścigam to większość trasy byłem z przodu, starałem się kolegów i jedną koleżankę osłaniać od wiatru i wspomagać ich swoją wiedzą, którą nabyłem jeżdżąc już tyle lat na rowerze - zaznacza Rafał Oleś.
- Bardzo się cieszymy, że się udało. Musze dodać, że mieliśmy kilku sponsorów, łącznie w firmą Dexcom, która produkuje pomiary cukru dla cukrzyków, które są najnowocześniejsze na świecie. To jest bardzo ważne przy takich dużych wysiłkach. Tu nam wyszło 29 godzin czystej jazdy - podkreśla Rafał Oleś.
- Na pewno ten pomysł będzie rozwijany. To była nasza pierwsza taka akcja, niech wszyscy ochłoną, wtedy spotkamy się, porozmawiamy o tym dalej. Dużo firm, fundacji osób się tym zainteresowało, chcemy to rozpropagować dalej - dodaje.
- Ja raczej staram się jeździć dystans do 200 kilometrów nie więcej. Część osób, która jechała w tym tripie "Z Cukrzycą na kole" jeździła dłuższe dystanse, dlatego, że trenują triathlon. Ja się nie bałem o nogi, wiedziałem, że nogi wytrzymają, natomiast plecy i kark dokuczały Ogólnie super zabawa, warunki pogodowe były jakie były, ale trzeba czasami przygryźć zęby i jechać - mówi nasz rozmówca.
- Najtrudniejszy był wiatr i przeprawa w okolicach Nowego Targu, Limanowej, gdzie dużo wsi było pozalewane błotem z pól. Tam naprawdę było ciężko, bo pod wiatr można jechać wolniej i się przejedzie, w tym przypadku trzeba było przenosić rower, objeżdżać to bokiem - opowiada skarżyski kolarz.
- Polecam każdemu, żeby chociaż raz w życiu coś takiego przeżył. To wzmacnia psychikę i pokazuje, że człowiek jeżeli ma zdolne nogi i głowę to jest w stanie przezwyciężyć bardzo dużo. Wszystko siedzi w głowie. Będzie dalej pokazywać, że życie z cukrzycą nie jest takie złe i można dużo - zaznacza.
Na zdjęciu: w wyprawie "Z cukrzycą na kole" uczestniczyli: Krzysztof Sobczyński,Adam Wójcik, Konrad Zwolennik, Krzysztof Malicki, Łukasz Harzyński, Maja Makowska i Rafał Oleś.
Zbyszek BIber
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie