W niedzielę, 16 czerwca, na Suzuki Arena w Kielcach rozegrano Finał Okręgowego Pucharu Polski, w którym Granat Skarżysko zagrał z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem drużyny z Ostrowca 3:1
Finał Okręgowego Pucharu Polski wreszcie doczekał się rangi na jaką zasługuje. Mecz odbył się na Suzuki Arena w Kielcach. Piękny stadion, oprawa godna finału.
Piłkarze Granatu Skarżysko nie wykorzystali okazji do sięgnięcia po raz dziewiąty w historii klubu po Puchar Polski na szczeblu okręgu. Cała otoczka meczu chyba nieco sparaliżowała "trójkolorowych", którzy zanim "weszli" w mecz przegrywali już 2:0. Pierwsza bramka dla ostrowczan padła w 14, minucie po trafieniu Jakuba Kapsy. Osiem minut późnij drugą bramka, z rzutu karnego strzelił Michał Grunt. Granat miał okazję w 45 minucie, strzał Tomasza Bartosiaka obronił bramkarz KSZO.
Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla Granatu, tuż po wznowieniu gry bramkę kontaktową strzelił Błażej Miller. Bramka dała nadzieję, na odrobienie start. Granat zaczął grać odważniej, mecz się wyrównał. Obie drużyny miały okazję do strzelenia bramki, najlepszą miał Michał Grunt w 74 minucie, jednak nie wykorzystał rzutu karnego. Wynik spotkania ustalił Kamil Bełczowski w doliczonym już czasie gry.
- Spotkanie od początki nie ułożyło się po naszej myśli. Dopiero po tych dwóch straconych bramkach wzięliśmy się w garść i uwierzyliśmy w siebie i zaczęliśmy grać trochę wyżej, odważniej. bo nie było już nic do stracenia. Druga połowa nie mogła się lepiej zacząć, brakło tej drugiej bramki, gdybyśmy ją strzelili ten mecz zakończył by się na pewno inaczej. Szkoda, walczyliśmy do końca, ale niestety nie udało się - powiedział po meczu Błażej Miller, kapitan Granatu.
- W pierwszej połowie, na początku ,wyszliśmy troszkę bojaźliwie. Te stracone bramki nas pobudziły i zaczęliśmy grać jak równy z równym, przez jakiś okres w pierwszej połowie. Widać było, że drużyna KSZO jest doświadczoną drużyna, gra wyższej lidze. W przerwie, w szatni, powiedzieliśmy sobie, że już nic nie mamy do stracenia, fajnie, że otworzyliśmy tą drugą połowę bramką i zaczęło to dużo lepiej wyglądać z naszej strony. Mimo, że odnieśliśmy porażkę nie byliśmy przeciwnikiem do bicia, mogliśmy nawet uzyskać wynik remisowy i mogłoby się jeszcze dużo wydarzyć. Trzeba jednak oddać, że drużyna przeciwna, była bardziej doświadczoną drużyna i odniosła zasłużone zwycięstwo, choć jestem zadowolony z moich chłopaków z ich postawy i zaangażowania. Na pewno nie było to nudne spotkanie - powiedział Dominik Rokita, trener Granatu.
- Nie chcieliśmy przede wszystkim stracić bramki w pierwszych minutach.To wszystko siedziało w głowach. Co do oprawy finału to tylko przyklasnąć, powinno wejść do kanonu świętokrzyskiej piłki nożnej, żeby co roku tutaj finały się odbywały. Dla nas takie przeżycie na pewno zostanie na długo w pamięci - podkreślał trener.
- Chłopcy włożyli dużo ambicji w ten mecz, do przerwy byliśmy troszkę zagubieni. Po dwudziestu minutach zyskaliśmy prawie równowagę. Natomiast po przerwie mieliśmy 10 procentową przewagę. Musimy mieć trochę cwaniactwa, tak jak miało KSZO, potrafili się zastawić, potrafili wykorzystać, to co nakazuje przykazanie Boże. U nas zawodnicy jeszcze nie są tak ograni jak powinni być. Rywale byli lepsi o tą jedną bramkę, ta trzecia bramka była efektem naszej chęci do wyrównania. To się zemściło, odkryliśmy się i straciliśmy trzeciego gola. Zawodnicy włożyli dużo serca w ten mecz i należą im się bardo duże słowa uznania, za walkę i determinację - powiedział Zenon Zep, ikona Granatu Skarżysko, który po raz pierwszy pojawił się na meczu po wypadku.
Komentarze opinie