Reklama

W siedem dni rowerem przez wybrzeże

02/09/2016 11:42
Wyprawa brzegiem polskiego wybrzeża była naszym marzeniem. Planując tegoroczne wakacje postanowiliśmy to marzenie spełnić, ustaliliśmy termin, plan wyprawy i przeszliśmy do realizacji. Od Świnoujścia do Piasek, blisko 600 kilometrów rowerem wzdłuż polskiego wybrzeża, tak postanowiła spędzić wakacje rodzina Bibrów ze Skarżyska - Kamienej, Katarzyna , Justyna, Andrzej i Zbyszek w siedem dni spełnili swoje marzenia.


- Kilka miesięcy wcześniej zaczęliśmy przygotowywania do wyprawy. Głównie chodziło o dokupienie niezbędnego sprzętu tj. bagażniki, sakwy, dodatkowe dętki itp. O kondycję byliśmy spokojni, gdyż rower to nasza pasja i staramy się w miarę możliwości pedałować okrągły rok. Tak więc fizycznie czuliśmy się przygotowani. Dokupiliśmy więc brakujący sprzęt, przeanalizowaliśmy dostępne w Internecie trasy, zasięgnęliśmy języka na forach internetowych, gdzie osoby, które już tę trasę przejechały dzielą się swoimi doświadczeniami. Postanowiliśmy, że jedziemy z namiotem, nie chcieliśmy być ograniczeni rezerwacjami noclegów. Namiot ułatwia sprawę, można się rozbić praktycznie w każdym miejscu. Miesiąc wcześniej zakupiliśmy bilety na pociąg i wyznaczonego dnia to jest 22 lipca stawiliśmy się w czteroosobowym rodzinnym składzie na peronie Skarżyskiego dworca - opowiada Katarzyna Biber.

Kierunek Świnoujście


- Droga nie była taka zła, jakby się mogło wydawać. Najpierw pojechaliśmy pociągiem do stacji Warszawa Wschodnia, gdzie musieliśmy się przesiąść. Mieliśmy prawie dwie godziny na przesiadkę, więc poszła nam to całkiem sprawnie. Z Warszawy już bezpośrednio do Świnoujścia. Jeden mankament jest taki, że planując taką wyprawę, trzeba być przygotowanym na piętnastogodzinną podróż. Następnego dnia rano wysiadamy w świetnych humorach na stacji Świnoujście, tu tak naprawdę  zaczyna się nasza wyprawa - podkreślał Andrzej Biber

W siedem dni przez wybrzeże


- Kilka pamiątkowych zdjęć, chwila na rozprostowanie kości po podróży i ruszamy. Postanowiliśmy, że pierwszego dnia po długiej podróży nie będziemy się forsować. Jeśli poczujemy, że jesteśmy zmęczeni zatrzymujemy się i odpoczywamy. Zawsze można nadrobić w kolejne dni. Już przy starcie w Świnoujściu rozpoczynamy małą awarią, pierwszy kapeć. Uznaliśmy to jednak za dobry znak, później będzie już tylko lepiej. Jechaliśmy więc spokojnie, zwiedzając napotkane po drodze atrakcje i miejscowości m.in. Międzyzdroje, Międzywodzie, Dziwnów, w Międzyzdrojach spotkaliśmy wczasowiczów ze Skarżyska, zaczepili nas pytając o cel podróży,  to miłe.  Pogoda nam dopisywała i tak pierwszego dnia dojechaliśmy do Pobierowa. Jak na pierwszy dzień uznaliśmy, że przejechane około 68 km wystarczy. Rozbijamy się na polu namiotowym i regenerujemy siły - relacjonuje Zbyszek Biber.

- Dzień drugi rozpoczynamy wczesnym rankiem, składamy namiot, pakujemy sakwy i wyruszamy w dalszą drogę. Nasz cel to Chłopy!! Ale zanim dojechaliśmy do Chłopów, zwiedziliśmy kilka godnych polecenia miejscowości. W drugim dniu byliśmy m.in. w Niechorzu, Dźwirzynie, Kołobrzegu, Sarbinowie. W każda z tych miejscowości ma swój urok. Jedne tłumne, inne znowu klimatyczne. W każdej można znaleźć coś dla siebie. Tak jak założyliśmy dojechaliśmy do Chłopów, kolejne 87 km za nami - opowiada Justyna Biber

- W Chłopach postanowiliśmy spać pod gołym niebem, nie dlatego, że nie było pola namiotowego, po prostu chcieliśmy przeżyć przygodę i spędzić noc "na dziko". I tak po wcześniejszej toalecie rozbiliśmy nasz prowizoryczny obóz na plaży w Chłopach. Noc była piękna, gwiaździsta, ale tak zimna, że opatuleni w śpiworach, poubierani w długie ubrania przemarzliśmy do szpiku kości. To nas nie zraziło, było warto trochę pomarznąć. Ze wschodem słońca rozpoczęliśmy kolejny dzień naszej wyprawy - dodaje Justyna.

- Cel trzeciego dnia to Ustka. Wyjechaliśmy wcześnie rano więc na spokojnie mogliśmy zwiedzić pobliskie Mielno. A dalej wzdłuż Jeziora Jamno kierujemy się na Łazy, Dąbki i Darłowo. Z Darłowa, aż do Jarosławca jedziemy piękną trasą, gdzie z jednej strony cały czas widzimy morze, a z drugiej otacza nas las. Szum fal i zapierające dech w piersiach widoki rekompensują nam trud pedałowania. W Jarosławcu niestety napotykamy mały problem. W sumie to z naszej winy, zbyt późno doczytaliśmy, że w lipcu jest możliwość przejechania przez poligon w Jarosławcu. Trzeba mięć tylko przepustkę, którą można załatwić przez Internet w Ustce. Niestety my takich przepustek nie zdążyliśmy zamówić, więc musieliśmy skorygować trasę i nadrobić kilka kilometrów. Cel kolejnego dnia osiągamy po przejechaniu około 95 km - mówi Katarzyna Biber.

- Czwarty dzień rozpoczynamy "debatą rodzinną". Planujemy dojechać do Łeby, ale musimy się zastanowić czy jechać przez Kluki (gdzie znajdują się bagniska), które mogą być problemem. Co prawda dużo osób jeździ tamtędy, ale w ostateczności postanawiamy, że nadrabiamy kilometry, ale spokojnie suchą nogą dojedziemy do Łeby. Później napotkani turyści uświadamiają nas, że to była bardzo dobra decyzja. Z Ustki kierujemy się na Rowy i dalej przez urokliwy Słowiński Park Narodowy do Izbicy. Objechaliśmy Kluki i Jezioro Łebsko. Ten dzień to dużo terenu. Po około 80 km w nogach dojeżdżamy do Łeby - podkreślał Andrzej.

W piątym dniu "pękła" setka i dołączył piąty rowerzysta


- Po odpoczynku i zregenerowaniu sił rozpoczynamy piąty dzień pedałowania. Już od dawana wiemy, że to będzie najdłuższy dzień i przyjdzie nam przekroczyć magiczne 100 km trasy. Rano zwiedzamy Łebę, kilka pamiątkowych zdjęć i ruszamy w drogę. Nasz cel to zdobyć Hel. Trasa w większej części terenowa - podkreśla Zbyszek. - W tym dniu odwiedzamy Białogórę, Dębki, Karwię, Jastrzębią Górę i Władysławowo. W każdej miejscowości warto zatrzymać się na chwilkę. Ze słynnego "Władka" to już przysłowiowy "rzut beretem" do Helu. Ponad 30 km ścieżki rowerowej przez Chałupy, Jastarnię, Juratę, aż na sam Cypel Helski - dodaje.

- Tę drogę pokonaliśmy w pięcioosobowym składzie,  znajomy ze Skarżyska, radny rady miasta Wiesław Szwajewski, który odpoczywał we Władysławowie, a również jest miłośnikiem rowerów, postanowił przejechać z nami odcinek Władysławowo - Hel - mówi Katarzyna.

- Już na samej końcówce mieliśmy mały kryzys. Niby już dojechaliśmy do tablicy wieszczącej, że znajdujemy się na Helu, ale do centrum miasta i do cypla to jeszcze następne około 12 km. Zmęczenie po pięciu dniach w siodle dało się we znaki, ale my się tak łatwo nie poddajemy i dojeżdżamy do upragnionego celu. Piątego dnia zdobyliśmy Hel!!! Jesteśmy na początku Polski, a w nogach 106 km opowiada Zbyszek.

- Po nocy spędzonej na Helu, rannym zwiedzaniu wsiadamy na prom płynący do Gdańska. Dwie godziny na wodzie i jesteśmy w Gdańsku. Kierujemy się do Sztutowa, gdzie mieliśmy spędzić kilka dni stacjonarnie w gronie znajomych. W Gdańsku trochę się pogubiliśmy, ale w ostateczności znajdujemy odpowiednia drogę i kierujemy się w stronę Mikoszewa na przeprawę promową przez Martwą Wisłę. Po przepłynięciu promem to już jak to się mówi jesteśmy w domu. Wiemy, że do Sztutowa mamy ostatnie około 20 km. Na Mierzeje Wiślana jeździmy od lata rok w rok, więc szlak teren jest nam znany. Bursztynowym szlakiem dojeżdżamy do naszego celu. Jesteśmy coraz bliżej ukończenia wyprawy - podkreśla Andrzej.

- Ostatni etap, to dojechać do Piasek, a konkretnie na granicę Polsko-Rosyjską. Tak jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Odwiedziliśmy Piaski, po drodze zwiedzając wszystkim znaną Krynicę Morską. Polecamy każdemu dojechać na koniec Polski, dzikie plaże zachwycają swym urokiem. Piaski były ostatnim miasteczkiem jakie stało na naszej trasie wyprawy, na mecie radość była niesamowita - mówią uczestnicy wyprawy.

Polecamy każdemu przejechanie tej trasy


W czasie wyprawy pokonaliśmy około 600 km. Jechaliśmy szlakiem R10, ale też innymi szlakami rowerowymi, czasem też pieszymi. W ciągu tygodnia zwiedziliśmy całe polskie wybrzeże, zobaczyliśmy mnóstwo atrakcji, zachwyciliśmy się widokami i pięknem naszego kraju. Gdyby nie nasze marzenie, które udało nam się spełnić, pewnie w niektórych miejscowościach nie bylibyśmy nigdy. Pogoda obeszła się z nami łagodnie, awaria na trasie była tylko jedna, wspomniana już wymiana dętki w Świnoujściu. Polecamy każdemu przejechanie tej trasy. My już planujemy kolejne wyprawy. W przyszłym roku planujemy przejechać część Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Vel - podkreśla zgodnie cała czwórka.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do