Reklama

Pomoc przyszła za późno...

06/03/2016 10:04
Jesień życia dla państwa Cymerysów okazała się pasmem bólu i cierpienia. Zamiast cieszyć się spokojną starością, byli zmuszeni walczyć i upominać się o coś, co pozornie tylko wydawało się oczywiste. Całe życie mieszkali w Skarżysku-Kam. Dzieci nie mieli, bo jedyny syn zmarł dawno temu. Opoką i wsparciem w trudnych chwilach był dla nich Związek Wyznania Świadków Jehowy, do którego należeli od urodzenia i któremu poświęcili życie.

Pan Kazimierz jako głowa domu pracował zawodowo i starał się, by rodzinie niczego nie brakowało. Kiedy był młody i zdrowy, wiele spraw było na jego głowie. To on o wszystko zabiegał, nigdy o nic nie prosił. Przeciwnie pomagał raczej innym, niż jemu służono pomocą.

Choroba żony i lata, których przybywało, zaczęły jednak przerastać jego możliwości.

- Żona nigdy nie miała zdrowia. Przeżyła okupację. Była świadkiem okrutnego traktowania jej ojca, który był bity i poniżany z powodu wyznania. Odbiło się to piętnem na jej zdrowiu. Nigdy nie była zdolna do pracy zawodowej. Przeszła trzy udary i stale pozostaje pod opieką lekarską - mówił jesienią 2013 roku pan Kazimierz, który zwrócił się o pomoc do redakcji Tygodnika.

Przeszło 80-letni mężczyzna, który ma za sobą dwa udary, przestał sobie radzić z całodobową opieką nad żoną. Starał się o umieszczenie jej w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym, ale odmówiono, z uwagi na brak "lat pracy".

- Ja mam swoje lata i nie daję rady a zdani jesteśmy sami na siebie. Znikąd pomocy. Moja emerytura ledwie starcza na życie i rachunki a gdzie lekarstwa, środki higieniczne? - mówił bezradnie wskazując na utracone nadzieje, jakie razem z żoną pokładali w związku wyznaniowym, do którego należą. - Dla Strażnicy - Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego poświęciliśmy całe życie. W latach 80. oddaliśmy nawet część naszej działki na potrzeby Zboru, gdzie wybudowana została Sala Królestwa. Tam co tydzień spotykają się nasi bracia i siostry. Nie interesują się jednak nami, naszym losem. Dopóki byliśmy młodzi i zaangażowani, było wszystko w porządku. Dziś nikt nie przyjdzie, nie zapyta, jak się żona czuje, czy czegoś nam nie potrzeba. Żadnej pomocy - mówił zawiedziony 80-latek.

Będąc w trudnej sytuacji finansowej, mężczyzna podjął kroki prawne mające na celu odzyskanie części majątku. Wskutek jawnej niewdzięczności obdarowanego, starał się o cofniecie darowizny na rzecz związku wyznaniowego. Do sądu złożył również wniosek o odszkodowanie za lata pracy na rzecz Towarzystwa.

- Nie chodzi o mnie, ale o żonę, o jej lata pracy, które poświęciła w Sali Królestwa. Robiła tyle, co kilku mężczyzn. I co ma w zamian? Żadnej wdzięczności. Obcy pomagają mi ją przenieść do karetki, bo "swoi" się nie poczuwają do pomocy - ubolewał mężczyzna, który podjął również starania o rentę socjalną dla żony z uwagi na ciężką sytuację materialną i ogromne koszty związane z opieką i leczeniem.

Lata starań i pism procesowych przyniosły pożądany skutek. Wiesława Cymerys na początku ub. roku miała powody do radości. Otrzymała list z Sądu Apelacyjnego z Krakowa, że wreszcie po dwuletnich oczekiwaniach, sąd przyznał jej zasiłek emerytalny. Radość nie trwała jednak długo.

- Nie miała ani jednego roku składkowego w życiu, bo nigdy nie pracowała, poświęcając swój czas i siły dla wyznania Świadkowie Jehowy, będąc pionierką stałą. ZUS odmawiał jej jakichkolwiek świadczeń. Po długich miesiącach starań i wykazaniu pracy na rzecz związku wyznaniowego przyznano jej w końcu świadczenie, z którego jednak nie skorzystała, bo go nie doczekała. Pani Wiesława zmarła 17 listopada ub. roku, w otoczeniu - pozornie tylko bliskich jej osób, bo ci, w których razem z mężem pokładali tyle nadziei, nie przyszli z pomocą...

Pan Kazimierz, mąż zmarłej Wiesławy, nie liczy na ocieplenie stosunków z macierzystym zborem świadków Brooklyńskiego Towarzystwa Strażnica. Nie może też liczyć na żadną pomoc z ich strony, chociaż jest cały czas członkiem ugrupowania. Pozostał sam w pustym domu, podupadając również na zdrowiu. Skłonny nawet wziąć kogoś pod swój dach, by w zamian za użyczenie "kąta", mógł liczyć na pomocną dłoń drugiego człowieka.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do