Reklama

Góry dają dużo do myślenia

12/11/2015 12:46
Marcin Karpeta, skarżyszczanin, nauczyciel języka angielskiego w Zespole Szkół Samochodowo - Usługowych, w wolnych chwilach zdobywa szczyty najwyższych gór Polski, ale nie tylko. Ma za sobą wejścia na czterotysięczniki, zdobył najwyższy szczyt Alp i Europy Mont Blanc.

TYGODNIK: Skąd u Ciebie fascynacja górami, jak zaczęła się Twoja przygoda z wyprawami na czterotysięczniki ?

Marcin Karpeta: -  Moje początki z górami zawdzięczam ojcu, on był pierwszą osobą dzięki, której zacząłem chodzić na początku po naszej Puszczy Świętokrzyskiej. Tak na poważnie zacząłem przygodę z górami w szkole średniej. Pojawiły się Beskidy, Bieszczady, Karkonosze  i oczywiście Tatry. Przechodząc większość tras szlakami pojawił się pomysł aby przejść te góry poza szlakami. Teraz jestem na etapie zdobycia Korony Tart, czyli 14 najwyższych szczytów, brakuje mi jeszcze 4 szczytów. Chodzenie po górach daje bardzo dużą satysfakcję, poznaje dużo ludzi z którymi się zaprzyjaźniam. Dzięki takim ludziom jak Marcin Janik - Yeti, mój przyjaciel z Nowego Sącza, który podróżuje po całym świecie oraz Stanisław Chelowicz  z Rzeszowa zaczęły się dalsze wyprawy do Rumunii, Słowacji, oczywiście nie mogło zabraknąć Alp. Pierwszy raz w Alpy wybrałem się ze Staszkiem,  cały czas się zastanawiałem jak mój organizm będzie funkcjonował na takich wysokościach, okazało się, że ja specjalnie nic nie odczuwam. Teraz mnie ciągnie, żeby wybrać się gdzieś wyżej.

- Aby wybrać się na taką wyprawę trzeba być odpowiednio przygotowanym, jak to wygląda w praktyce, jakie zdobyłeś najwyższe szczyty?

- Najwyższy szczyt to na pewno Mont Blanc (4800 metrów).  Udało mi się zdobyć około 15 czterotysięczników. Mam za  sobą trzy wyprawy w Alpy. Większość ludzi nawet się nie spodziewa, że można naprawdę za małe pieniądze coś takiego zrobić, mnie dwa tygodnie w Alpach kosztuje około 1200 złotych, moi znajomi nie są w stanie mi uwierzyć. Przeważnie jedziemy samochodem, zbieramy się w cztery osoby , wyżywienie kupujemy tutaj w Polsce, wiąże się to z tym, że gotujemy sobie wszystko sami na kuchence , śpimy w namiotach. Oczywiście to wszystko trzeba na górę wnieść, dzięki temu jesteśmy bardzo blisko gór. Jak rozbijamy namiot na lodowcu, to czujemy, że mamy je dla siebie. Na samym początku trzeba zdobyć doświadczenie oraz posiadać odpowiedni sprzęt. Takim dobrym przetarciem przed czterotysięcznikami są Tarty zimą.Człowiek musi być obeznany z rakami, z czekanem i auto asekuracją, doświadczenie z budowaniem stanowisk jest bardzo ważne. Oczywiście są łatwiejsze miejsce, gdzie nie trzeba aż tak bardzo się przygotowywać, ale bezpieczeństwo wszędzie jest na pierwszym miejscu.

- Ile czasu zajmuje wejście i zejście na czterotysięcznik?

- Odpowiem na przykładzie wyprawy na Mont Blanc, wchodziliśmy od samego dołu, w pierwszym dniu weszliśmy na wysokość 2800, tam nocowaliśmy. Następnego dnia dotarliśmy na 3800, pobudka o pierwszej w nocy, wejście na szczyt. Zeszliśmy na dół zwinęliśmy namiot i po akcji, całość zajęło nam 17 godzin.

- Takie wyprawy wiążą się z niebezpieczeństwem, czy  trafiły się Tobie takie sytuacje, gdzie czułeś się zagrożony?

- Miałem taką sytuację przy jednym z  zejść, fatalna pogoda i noga zaczęła mi się osuwać, dobrze, że cały zespół zadziałał, ja oczywiście wbiłem się czekanem.Chwila dekoncentracji i zrobiło się niebezpiecznie i nieciekawie. Byłem świadkiem śmierci w Tatrach, schodziliśmy ze Staroleśnego Szczytu, to wszystko było poza szlakiem, na własne oczy widziałem jak taterniczka ze Słowacji  odpadła ze ściany. Daje to dużo do myślenia, człowiek zaczyna o tym myśleć, dlatego tak ważny jest sprzęt i bezpieczeństwo. Ostatnio w Szwajcarii złapała nas burza śnieżna z piorunami, walczyliśmy żeby nam się namiot do środka nie zapadł, musieliśmy odkopywać się, by mieć dostęp do tlenu. Wydawało się, że wszystko ładnie, pięknie, niby wchodzimy w lato, a tu jednak są wysokie góry i wszystko się może zdarzyć.

- Najbliższe plany związane z górami ?

Na pewno chciałbym dokończyć te cztery szczyty, które mi zostały do tej Korony Tatr, korci mnie i bardzo chciałbym się wybrać gdzież wyżej,  chciałbym zdobyć siedmiotysięczniki byłego Związku Radzieckiego, wszystkie piki Komunizma,Lenina, one są techniczne dość łatwe, ale wszystko opiera się o finansach. Tu by wypadało poszukać sponsorów, same buty, które trzeba było by kupić to jest koszt  3 tysięcy, kombinezon puchowy - kolejne koszta. Nie jestem zrzeszony w żadnym klubie wysokogórskim, tak jest łatwiej, można sprzęt pożyczyć czy dostać dofinansowanie, a tak sam muszę zebrać fundusze. Chciałbym się również wybrać do Indonezji,  tu trzeba mieć na to czas i pieniądze , to wyprawa na około dwa miesiące i dziesięć tysięcy złotych trzeba mieć . Dużo jeszcze przede mną wypraw tu po okolicy. Bardzo lubię chodzić po naszej ziemi świętokrzyskiej.

-Dziękuje bardzo za rozmowę
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do