- Jeszcze nie wiem, czy będę startować do parlamentu. Po ośmiu latach obecności w polityce czuje do niej dystans. Uważam, że nie populizm, popularność czy medialność daje człowiekowi poczucie wartości, ale merytoryczna praca u podstaw - mówi Marzena Okła-Drewnowicz, poseł na Sejm RP.
Kiedy wybierała się do parlamentu w sferze jej zainteresowań była praca w obszarze polityki społecznej. Życie napisało dla niej zupełnie inny scenariusz. Z racji funkcji przewodniczącej PO w regionie świętokrzyskim, zajęła się kwestiami partyjnymi, a te zabierają mnóstwo czasu. Ponieważ nie wszystko da się załatwić zza biurka, dużo podróżuje. Jeździ nie tylko po regionie, który reprezentuje w Sejmie, ale też do Warszawy, gdzie oprócz parlamentarnych posiedzeń, odbywa wiele spotkań i rozmów. Co miesiąc przejeżdża od czterech do pięciu tysięcy kilometrów. Mówi, że trudno za nią nadążyć. I choć czasami jest bardzo zmęczona, to w głębi duszy wierzy, że może ktoś, kiedyś doceni efekty jej poselskich starań i dokonań, które teraz dla niej, okupione są rozłąką z najbliższą rodziną.
Maciej Wesołowski: Były polityczne wzloty, upadki, rozczarowania, ale też i zaskoczenia. Czy z perspektywy minionego czasu może pani powiedzieć, że jest zadowolona z wyniku wyborów samorządowych?
Marzena Okła-Drewnowicz: - Niestety nie. Myślałam, że wynik PO, jako formacji samorządowej, będzie lepszy. Co prawda nie odbiegał on w sposób radykalny od wyników w innych regionach, mam tu na uwadze samorząd województwa, to jednak trzeba przyznać, że straciliśmy na rzecz PSL. Osobiście trochę się z tego cieszę, bo straciliśmy na rzecz naszego koalicjanta, z którym współpraca daje poczucie bezpieczeństwa i szansę na rozwój tego regionu. Ale mogło być lepiej.
Czy zastanawiała się pani, co mogło być przyczyną tak niekorzystnego wyniku?
- Oczywiście, że tak. W strategii ważne są nie tylko listy wyborcze, ale też ludzie oraz ich zaangażowanie w sprawę. Tam gdzie kandydaci byli bardziej zaangażowani były lepsze wyniki. Trzeba jednak przyznać, że te wybory samorządowe były wielką niespodzianką dla wszystkich. Można się tylko domyślać, że to był taki trend na zmianę. Na ludzi, którzy jeszcze nie byli w polityce, na młode pokolenie i nowe twarze. Rezultatem tych społecznych preferencji, były spektakularne porażki. Tam gdzie dotychczasowi włodarze piastowali urząd kolejną kadencję, nagle utracili funkcje. Przykład chociażby Skarżyska. Myślę, że obciążeniem poprzedniej ekipy nie było nawet to, że trwali przy władzy przez osiem lat, ale to, że byli źle odbierani przez społeczeństwo. Dlatego tak to się skończyło. Ale niskie wyniki wyborcze mogą mieć też inne podłoże. Świętokrzyskie jest bardzo specyficznym województwem. Tu problemy związane są przede wszystkim z dużym bezrobociem i faktycznym brakiem pracy. Przekładają się nie tylko na poziom życia mieszkańców, ale też na krytyczną ich ocenę polityki państwa. Tu jest dość duże społeczne oczekiwanie co do opieki socjalnej, o którą trudno w dzisiejszej gospodarce wolnorynkowej. Dlatego partie, które mają lepszą ofertę socjalną albo głoszą populistyczne hasła, potrafią coś więcej zaoferować, wygrywają.
Jaka jest obecnie kondycja świętokrzyskiej PO?
- Wybory samorządowe zweryfikowały nasz stan posiadania. Współrządzimy w zarządzie województwa i mamy zawiązanych kilka koalicji. Dla mnie miłym zaskoczeniem jest również to, że po raz pierwszy, przewodniczącym miejskiej rady w Kielcach jest kobieta, działaczka PO. W tej chwili przygotowujemy się do wyborów prezydenckich. Jestem w nie mocno zaangażowana. Jestem też w trakcie przygotowania propozycji wizyt prezydenta Komorowskiego w świętokrzyskim. W dużej mierze mam też gotową już listę kandydatów, którzy będą startować jesienią do parlamentu. Są na niej oczywiście "mocne" nazwiska członków PO, ale też pojawią się osoby, które nie są członkami partii.
Nie obawia się pani, że afera podsłuchowa, problemy w służbie zdrowia, strajki górników i rolników, mogą mieć negatywny wpływ na notowania waszej partii podczas jesiennych wyborów parlamentarnych?
- Zawsze jest tak, że przed wyborami szczególnie parlamentarnymi, nasilają się wszelkie ruchy strajkowo-protestacyjne różnych organizacji. Takie zachowania są wpisane w scenariusz przed kampanijny. Co do górników, to tę sprawę należało jakoś załatwić gdyż sytuacja w górnictwie nie tylko w Polsce ale też Europie i na całym świecie jest trudna z uwagi na spadek cen węgla. Natomiast, jeśli chodzi o rolników, mogę powiedzieć tylko jedno, nigdy nie było tak dużych dopłat dla rolnictwa jak w ostatnich latach. Dlatego część tych żądań jest bezzasadna. Pozostała jest kwestią wolnego rynku.
Czy Platforma Obywatelska widzi możliwość zagospodarowania kapitału ludzkiego młodego i starszego pokolenia, które na skutek bezrobocia zmuszone jest emigrować, albo być na utrzymaniu państwa?
- Na pewno tak. Stworzyć możliwości zatrudnienia młodego, dobrze wykształconego pokolenia jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Dzisiaj Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wprowadza różne programy, które mają pomóc młodym ludziom odnaleźć się na rynku pracy. Myślę, że dzięki unijnym środkom i programom w nowej perspektywie, która stawia na przedsiębiorczość i innowacyjność są duże szanse dla młodego pokolenia. Musimy też pamiętać, że społeczeństwo się starzeje i dużo osób będzie odchodziło na emeryturę. Z jednej strony zwolni to stanowiska pracy, ale z drugiej obciąży ZUS. Tak więc w naszym interesie jest, aby zabezpieczyć seniorów i przy okazji tworzyć nowe miejsca pracy w sektorze usług związanych z szeroko pojętą opieką i zabezpieczeniem medycznym.
Czy to rozwiązanie jest wzorowane na modelu opieki, jaki funkcjonuje w państwach zachodnich?
- Tak. I powiem więcej. My musimy się na nim wzorować i czerpać jak najwięcej racjonalnych rozwiązań w tym zakresie.
Czy kobiecie jest łatwiej w polityce?
- Na pewno to odbywa się kosztem rodziny i są to duże wyrzeczenia. Nigdy nie patrzyłam na siebie, jako kobietę w polityce. Zawsze miałam do wykonania trudne zadania. Przyjmowałam je i realizowałam. Nie było łatwo, ale starałam się wywiązać z powierzonych mi obowiązków. Dzisiejsza polityka, jak dla mnie, ma w sobie za dużo populizmu. Często medialność i rozpoznawalność danego polityka decyduje o jego wyborze oraz pozycji, a mniej brane są pod uwagę jego faktyczne dokonania, posiadane kompetencje czy kwalifikacje.
Czy będzie pani kandydować do parlamentu?
- Jeszcze nie wiem. Po ośmiu latach w polityce mam do niej dystans. Na ten moment nic nie wskazuje na to, żebym nie startowała, jednak wciąż się zastanawiam. Jako przewodnicząca regionu jestem odpowiedzialna za wybory parlamentarne na terenie świętokrzyskiego, co też po części skłania mnie do tego by wziąć w nich udział.
Komentarze opinie