
Początkowo historia wydawała się realna, ale jak się okazało nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Na początku tygodnia serwisy internetowe obiegła wiadomość o pochodzącej ze Starachowic policjantce, która uległa poważnemu wypadkowi podczas pełnienia obowiązków służbowych. Po trzech dniach, prawdziwi policjanci zdementowali doniesienia. Zatrzymano podejrzaną o oszustwo kobietę...
Zaczęło się niepozornie, od poniedziałkowego (4 kwietnia) telefonu. Z redakcją TYGODNIKA skontaktowała się osoba, przedstawiająca się jako asp. Anita D. Kobieta poinformowała, że jest koleżanką z pracy Magdaleny G., pochodzącej ze Starachowic policjantki, która na co dzień miała pełnić służbę w garnizonie stołecznym. 25-latka miała brać udział w akcji, której szczegółów nie można było ujawnić, ale młoda kobieta miała doznać urazu, na skutek którego trafiła do szpitala. - To było we wtorek, 29 marca. Magda została godzona nożem, ale nie mogę powiedzieć nic więcej. Straciła dużo krwi. I chcemy prosić wszystkich o jej oddawanie. Towarzyszący jej pies Kevin nie przeżył tego zdarzenia. Wszyscy jesteśmy zdruzgotani całą sytuacją - mówiła w rozmowie na telefon stacjonarny do redakcji. Domniemana asp. D. telefonicznie nie chciała zdradzać szczegółów operacyjnych działań. Podała jednak swój numer telefonu komórkowego, z którego przesłała dwa zdjęcia rzekomej Magdy do wykorzystania w artykule. By zweryfikować to co mówi, poprosiliśmy o numer telefonu do rodziny poszkodowanej funkcjonariuszki. Otrzymaliśmy numer do niejakiej Julii G., siostry poszkodowanej Magdy. Szybko udało nam się skontaktować z Julią. Zapłakana opowiadała o tym, że wracają właśnie z odprawy z policją w Warszawie, która jest poruszona całą sprawą. - Magdalena jest w szpitalu w Warszawie. Jest stan lekarze określają jako ciężki, ale stabilny. Przeszła jedną operację, konieczna jest druga, straciła dużo krwi, dlatego ta krew jest tak potrzebna. Bardzo prosimy o pomoc - łkała do słuchawki rzekoma Julia G. dodając, że ureguluje należności za artykuł po powrocie ze stolicy (a przecież tego rodzaju materiały są nieodpłatne). - Magda jest najmłodsza z szóstki naszego rodzeństwa. Zawsze była takim niespokojnym duchem, wszędzie ją nosiło. Widzi pani co nam teraz zrobiła. W ub. roku zmarła nasza mama na raka. Ja nie wiem, jak to przeżyję, jakby teraz coś stało się z Magdą. Bardzo prosimy o pomoc, dziękujemy za wszystko. Krew można oddawać wszędzie, każda grupa jest dobra, tylko trzeba dodać ze wskazaniem dla MAGDALENY G. Wiarygodnie brzmiący apel ze zdjęciem rzekomej policjantki trafił na portale internetowe mediów regionalnych i lokalnych. Udostępniane artykuły w mediach społecznościowych (głównie na Facebooku) były mocno komentowane, co zapewne miało uwiarygodnić całą historię. Lampka zaświeciła się na czerwonoW poniedziałkowy wieczór, postanowiliśmy przeszukać Internet w celu znalezienia jakichkolwiek, nawet szczątkowych informacji relacjonujących przebieg tragicznego zdarzenia w Warszawie. Udało nam się natrafić na serię artykułów, opisujących to, co polegało na prawdzie i rzeczywiście wydarzyło się 29 marca br. w Warszawie. Ok. godz. 11 w okolicach dworca centralnego doszło do interwencji z udziałem policjantów - podał portal rmf24. - Stróże prawa z wydziału wywiadowczo-patrolowego podjęli interwencję wobec mężczyzny, który dopuścił się wykroczenia, wjeżdżając pod zakaz na terenie dworca - poinformował rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. - W trakcie interwencji mężczyzna ruszył autem, potrącając policjantkę. Szybko zareagowali policjanci udzielając jej pomocy. Na miejsce wezwano również karetkę pogotowia - podkreślił dodając, że funkcjonariuszka została przewieziona do szpitala. Jakby tego było, sprawca zdarzenia uciekając spowodował kolizję. Oddalił się z miejsca. W nocy z wtorku na środę mężczyzna został zatrzymany. - Ukrywał się w jednym z pustostanów przy ul. Stalowej w Warszawie. Ostatecznie został zatrzymany przed północą przez policjantów z komisariatu kolejowego oraz wydziału wywiadowczo-patrolowego. W działaniach udział brali także policjanci innych komórek organizacyjnych Komendy Stołecznej Policji - poinformował nadkom. Marczak. - Niestety obrażania policjantki okazały się na tyle poważne, że niezbędna była jej hospitalizacja. W stałym kontakcie pozostają z nią przełożeni – przekazał rzecznik KSP. Drugi kontaktJeszcze tego samego dnia (o godz. 19.33), skontaktowaliśmy się z domniemaną asp. D., (koleżanką poszkodowanej policjantki), wysyłając na numer, z którego otrzymaliśmy zdjęcia link z tekstem do artykułu z rmf24. Do tego sms następującej treści: "Czy to się odnosi do zdarzenia, w którym ucierpiała pani przyjaciółka? Skąd zatem ten wątek o dźgnięciu nożem?" Odpowiedź przyszła następnego dnia o 6.00 rano: "Nie to dwa rożne zdarzenia", co by miało wskazywać, że zdarzenie z dworca centralnego w Warszawie, nie miało związku z funkcjonariuszką pochodzącą ze Starachowic. Kilka godzin później media regionalne poinformowały o śmierci policjantki z Warszawy, która miała pochodzić ze Starachowic. Przed podaniem tej informacji do publicznej wiadomości, która lotem błyskawicy została powielona przez kolejne portale internetowe, zadzwoniliśmy do wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji, pytając czy policjantka o takim imieniu i nazwisku rzeczywiście służy w stołecznym garnizonie. - Nigdy taka osoby nie pracowała, ani nie pracuje w Komendzie Stołecznej Policji i jednostkach jej podległych - poinformowali prawdziwi mundurowi. Podjęliśmy jeszcze próby kontakty z numerem telefonu, z którego wysłano zdjęcia Magdy. Za każdym razem odbierała jakoby inna osoba, która twierdziła, że nie wysyłała nam żadnych zdjęć, a padła ofiarą oszustwa, które jedzie zgłosić do komendy w Sandomierzu. Numer telefonu rzekomej Julii, siostry Magdy był już niedostępny. By jeszcze raz upewnić się czy może jednak mamy do czynienia z realną historią, a być może jest to tylko wymyślona historia, skontaktowaliśmy się najpierw z mł.asp. Pawłem Kusiakiem, oficerem prasowym Komendy Powiatowej Policji, a następnie z nadkom. Kamilem Tokarskim, rzecznikiem świętokrzyskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Kielcach. - Kobieta o wspomnianych personaliach nie figuruje w naszych systemach jako osoba służąca w policji. Informacje na temat zbiórki dla niej krwi, a także jej śmierci nie polegają na prawdzie. To fake news – rozstrzygnął nadkom. Tokarski. Mundurowi ostrzegająDo niecodziennej sytuacji, KWP Kielce odniosła się oficjalnie w czwartek, 7 kwietnia. - W ostatnich dniach byliśmy świadkami działania dezinformacyjnego na dość szerokim gruncie. Kobieta, o której informacja była tak szeroko komentowana i udostępniana, nigdy nie pracowała w policji - informował zespół prasowy kieleckiej KWP, prosząc mieszkańców o zachowanie rozwagi i przede wszystkim sprawdzanie powielanych później informacji. - To była klasyczna metoda, którą przestępcy posługują się przy okazji oszustw na wnuczka. Najpierw mamy telefon od policjanta, a następnie jeszcze jeden od osoby z najbliższego otoczenia, która ma uprawdopodobnić zmyśloną legendę. W tej sytuacji najwyraźniej właśnie o to chodziło. Do końca nie mamy pewności, jakie były intencje osób dzwoniących i informujących media o rozpoczętej zbiórce krwi - dodał nadkom. Tokarski, który zwrócił uwagą na jeszcze jeden ważny szczegół. - Na przestrzeni ostatnich tygodni, takich fake newsów jest coraz więcej. Internet zalany jest wiadomościami niepotwierdzonymi i niesprawdzonymi. Pamiętajmy o tym, że za takimi telefonami może kryć się oszustwo – zaznaczył rzecznik. Kłamstwo na krótkie nogiPolicjanci z Wydziału do walki z Cyberprzestępczością KWP w Kielcach wspólnie z mundurowymi ze Starachowic i Sandomierza rozpoczęli intensywną pracę przy sprawie. Analizując dane i wszystkie ślady pozostawione w sieci, policjanci dotarli do 24-latki z Sandomierza. - Zatrzymana w czwartek kobieta, jak się okazuje, skrywała wiele tajemnic. Policjanci odkryli, że najprawdopodobniej jest odpowiedzialna nie tylko za popularny w mediach fake news. 24-latka była w przeszłości notowana w związku z oszustwami. Policjanci zabezpieczyli u kobiety kilkadziesiąt pieczęci różnych instytucji i osób pełniących ważne funkcje, także w służbach mundurowych. Natrafiono także na pokaźną ilość "dokumentów" i "zaświadczeń", które są analizowane. Jak się okazuje, 24-latka nader często posługiwała się kłamstwem i oszustwem, szczegóły jej działalności są precyzowane i wyjaśniane. Sprawa ma charakter rozwojowy. Nie jest wykluczone, że niebawem w sprawie zostaną przedstawione zarzuty dotyczące oszustwa, wyłudzenia, podrabiania dokumentów oraz posługiwania się nimi - czytamy w komunikacie KWP Kielce. Rafał Roman, Ewelina Jamka |
Po co to wszystko? Domniemywać możemy, że cała historia została opowiedziana mediom po to, by uwiarygodnić sytuację, która potem miała posłużyć do założenia internetowej zbiórki pieniędzy, np. na leczenie Magdy, która po akcji zbiórki krwi potrzebuje dalszego leczenia i rehabilitacji... Możemy tylko przypuszczać, że uśmiercenie policjantki miało wyciszyć nieprzewidziane zamieszanie i demaskację... |
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie