Reklama

Moje piosenki są o życiu, o tym co mnie spotyka

29/05/2018 06:30
Roland (Mirosław Roland Mika) pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej. Mieszka, pracuje, komponuje i koncertuje w Krakowie. Jego ulubione miejsce to Singer na Kazimierzu i tam często można go spotkać. Od dziecka gra na gitarze i śpiewa. Mając 18 lat opuścił dom rodzinny jedynie z gitarą. Podróżował po kraju i za granicą grając bluesa. Osiadł na stałe w Krakowie. Poeci nazwali go "wybitnym" poetą, muzycy "wybitnym" muzykiem, tekściarze wybitnym "tekściarzem", przyjaciele - super kumplem.


Jego marzenie jest podobne do tego co powiedział na temat życia Bob Dylan: "Rano wstać, gdy już skończysz spać a położyć się, gdy sen nadchodzi - pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami robić dokładnie to, na co ma się ochotę". Roland chce mieć "święty spokój" i tworzyć muzykę dla siebie....jeśli przy tym znajduje się kilku przyjaciół, którym ta muzyka się spodoba chętnie dla nich zagra. Skromny i towarzyski, czasem zadumany, czasem zmęczony.

W piątek, 18 maja, Roland Mika, przyjechał do Skarżyska po blisko 20 latach nieobecności, okazją był koncert w klubie CBAart. Była więc okazja do spotkania i rozmowy.

Zbyszek Biber: - Wracasz po 20 latach do Skarżyska, jak to się stało, że wyjechałeś stąd?

Mirosław Mika: - Będąc w klasie maturalnej zwiałem z domu, wziąłem plecak,gitarę i pojechałem do Krakowa. Nie widziałem już tutaj szans kształcenia się muzycznego, z racji rozwoju po prostu uciekłem, a jeszcze w domu miałem różne perypetie. Nie chciało mi się już siedzieć w tym mieście. Wziąłem gitarę plecak i poszedłem na stopa. Zacząłem nowe życie w Krakowie, od zera. Tu zapisałem się do szkoły i skończyłem maturę. Moja nauczycielka od Polskiego była przerażona, co ja wyprawiam, że nie poradzę sobie w Krakowie.

Z.B: - Przyjechałeś zagrać koncert w Skarżysku, dlaczego właśnie to miasto po tylu latach odwiedzasz?

M.M: - To, że wróciłem po latach do Skarżyska to był zbieg okoliczności. Odnowiłem znajomość na facebooku z Tymkiem (Tymoteusz Kozłowski), on zorganizował mój koncert w Kielcach, później odezwała się dziewczyna z Ostrowieckiej Sceny Alternatywnej z Ostrowca, oni mi zaproponowali granie, ale mówię do Tymka, jechać taki kawał na jeden koncert, zorganizuj mi coś jeszcze, żeby chociaż mi się za paliwo zwróciło i tak wylądowałem w Skarżysku.

Z.B: Poznałeś Skarżysko?

M.M - Miasto się bardzo zmieniło, jadąc nie wiedziałem, że wjeżdżam do Skarżyska. Zaskoczyła mnie droga, fajnie i szybko się jedzie.

Z.B: - Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

M.M: -Przygodę muzyką rozpocząłem  w zespole "The Campers" z Piotrkiem Stopą, wtedy graliśmy w domu kultury, niestety reszty składu nie pamiętam. Najbardziej pamiętam Tomka Michalskiego "Amigo" z Kamiennej, to właśnie z nim założyliśmy drugi zespół, który się nazywał Graz Band. Zespół ewaluował po śmierci Amiga. Odszedł, ale zostawił po sobie kawał dobrej muzyki, fajne teksty. Mieliśmy taki układ, kto pierwszy z nas odejdzie, to drugi, żeby nie zapomniał o jego twórczości. Starałem się dotrzymać słowa i śpiewam jego niektóre teksty, piosenki bo wiadomo mam też swoje.

Z.B: Masz wykształcenie muzyczne?

M.M: - W Skarżysku skończyłem Szkołę Muzyczną im. Z.Noskowskiego, byłem w klasie gitarowej przez trzy lata u profesora Śmigielskiego. Zygmunt Rogoziński uczył mnie chóru, bardzo sympatyczny człowiek, przekazał mi bardzo dużą wiedzę muzyczną, na poziomie akademickim, to był mój najlepszy nauczyciel.  Dyplom robiłem u pana Sojki. Później zapisałem się jeszcze do studium gitary klasycznej, Jurek Pikor to prowadził. Jurek też mi przekazał dużą wiedzę gitarową. Wspaniały muzyk, człowiek, daje fajny napęd człowiekowi. Nie dość, że jest dobrym nauczycielem, to jest też dobrym psychologiem. Bardzo ciepło wspominam te skarżyskie kształcenie. Później, to już była totalna improwizacja, knajpy jazzowe, granie na żywo.

Z.B: - Pojechałeś w wieku 18 lat do Krakowa, ciężko było "wbić" się na sceny muzyczne?

M.M:- W Krakowie grałem na początku z Maleńczukiem na streetcie (gra na ulicy), przewijałem się gdzieś z tą gitarką, później przyjechał do mnie Amigo, trochę mieszkał ze mną w Krakowie. Razem graliśmy po różnych klubach jaazowych, bluesowych, nie było nam źle. Jednak wrócił do Skarżyska, nie porodził sobie, nie tyle finansowo co emocjonalnie, on był takim patriotą lokalnym. Ja zostałem. Grałem z różnymi muzykami jazzowymi. Po śmierci Amiga zastanowiłem się, że trzeba by te teksty Amiga, które pisaliśmy wspólnie zebrać w kupę. Zebrałem to w jedną całość i nagrałem płytę. Zebrałem mocną ekipę m.in. Marcina Ślusarczyka, bardzo dobrego saksofonistę, Mirka Hadego, obecnie perkusistę w Golec Orkiestra, muzyków z najwyższej półki Krakowa. Zagrali ze mną oczywiście gratis , zapłaciłem tylko za studio. Powstała moja pierwsza płyta "Roland Blues". Na płycie jest podziękowanie dla Tomka Michalskiego. Jest to mieszanka, kilka utworów jego, kilka wspólnych, są też moje.

Ten zespół to jest taka dziwna sprawa, ja gram na tej gitarze, śpiewam, a skład jest improwizowany, otwarty. Kto chce z nami zagrać i potrafi, jest dobrym muzykiem to przychodzi i gra. Ostatni graliśmy ze Sławkiem Bernym i Tomasem Sanchezemktóry jest jednym z lepszym perkusjonalistów w Polsce.

Teraz powstał zespół Graz Band Kraków, musieliśmy dodać ten akcent, żeby oddzielić stary Graz Band od tego, co jest teraz. Robimy zupełnie inną muzykę, poszliśmy bardziej w kierunku wesołości i żartu muzycznego. Za dużo tego nieszczęścia jest na świecie i stwierdziliśmy, że trzeba ludzi trochę rozbawić. Oczywiście stare kawałki gramy cały czas. To nie jest tak, że zapomnieliśmy o nich, ale staramy się iść w kierunki pozytywnych emocji.

Z.B: - O czym są Twoje piosenki?

M.M: - Moje piosenki są o życiu, o tym co mnie spotyka, o różnych przeszkodach, powodzeniach i niepowodzeniach, o sukcesach i porażkach. Z tymi piosenkami to jest tak, że na przykład nic nie powstaje przez pół roku, a nagle jest impuls i powstaje pięć piosenek w ciągu jednej nocy. Nie mam takiego systemu pracy, że siadam i muszę napisać tekst, to się dzieje samo, wypływa z serca. Nie umiem pracować na siłę. Musi być jakiś impuls w życiu, musi się przytrafić co złego albo dobrego, wtedy coś tworzę.

  Z.B: - Myślisz o powrocie do Skarżyska?

M.M: - Rozmyślam powrót w ciche miejsce, spokojne, niekoniecznie to musi być Skarżysko, ale może to być jakaś wieś pod Krakowem. Tam jest straszny chaos, ludzie gdzieś pędzą , spieszą się cały czas. W mniejszych miastach, może jest biedniej, ale ludziom żyje się zdecydowanie lepiej. Mają mniej problemów, mniej stresów, kłopotów.  Jestem minimalistą życiowym, mi na prawdę mało do szczęścia potrzebne. Nie mam telewizora w domu, takie pustelnicze życie na wsi przydałoby mi się teraz.

Dziękuje bardzo za rozmowę

Rozmawiał Zbyszek Biber

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do