Reklama

Z Jackiem Słowakiem przez świat

05/02/2018 08:08
Kubę ekipa wyprawy dookoła świata zwiedzała w większym składzie. - Było nas sześciu. Z uwagi na wyznaczone ramy czasowe World Expedition wizyta na Kubie ograniczyła się tylko do stolicy - podkreśla Jacek Słowak, podróżnik, nauczyciel Społecznej Akademii Nauk.

Osobliwości Hawany


Pierwsze co zaskoczyło podróżników po przybyciu na Kubę to bliskość lotniska do centrum Hawany - 10 km, a także wysokie ceny taksówek.

- Było nas sześciu i za 10-kilometrowy przejazd zostaliśmy skasowani na ok. 160 zł! Waluty na Kubie są dwie - CUC (peso wymienialne-dla turystów) i CUP (peso kubańskie - dla tubylców). CUC jako waluta mocniejsza (wartość 1 dolara amerykańskiego) służy do płacenia za dobra "z wyższej półki", jak np. noclegi, jedzenie w restauracjach, atrakcje turystyczne. Natomiast słabszy CUP to środek płatniczy używany przy zakupach podstawowych produktów codziennej potrzeby oraz drobnych usług. Jego wartość to ok.1/25 CUC - wyjaśnia Jacek Słowak. - 1 CUP to równowartość ok. 13 groszy i już za tą kwotę można uraczyć się lodami włoskimi z okienka. Niestety wybór produktów, których ceny podawano w CUP jest mocno ograniczony. W przypadku jedzenia - można chodzić najedzonym do syta za 10 zł dziennie, ale wówczas podniebienie szybko zmęczy się tłustymi i bardzo słonymi specjałami. Powszechne jest tutaj sprzedawanie posiłków "z okienka" - ludzie we własnych mieszkaniach przygotowują potrawy, które następnie sprzedają z uchylonych okien. Cenniki wiszą w okiennicach, a na parapetach stoją maszyny do napojów. Zaskakująca bywa pomysłowość Kubańczyków, np. w tym, na ile sposobów można sprzedać bułkę: z owocami, z jajkiem na twardo, z jajkiem sadzonym, z parówką, z mortadelą, z majonezem itp. - opowiada. - Absolutną cudownością jest to, że za 2 zł na każdym kroku można raczyć się świeżo wyciskanym sokiem z mango, czy ananasa. Mięso jest tutaj bardzo drogie (kiełbasa osiąga cenę nawet 100 zł/kg!), jedynie kurczaki wydają się być w przyzwoitych cenach. W sklepach rzucały się w oczy: rum, żółty ser i konserwy. Poza tym niewiele towaru na półkach. Natomiast w restauracjach wybór potraw i rodzajów kuchni bywa czasami zaskakująco duży - dodaje.

[gallery ids="19307,19306,19305"]

Klimatyczne uliczki


Pierwszy dzień pobytu poświęcili na zwiedzanie Hawany.

- Do historycznego centrum miasta mieliśmy ok. 4 km. Podczas spaceru oczom ukazywały się stare, zniszczone domy o odrapanych ścianach, bloki z płyty, ponure skwery, rudery z powybijanymi szybami. Miasto żyje swoim rytmem. Ulice są tłoczne, ruchliwe, kwitnie handel obwoźny, a powietrze wciska się do nozdrzy spalinami z rur wydechowych wielkiej ilości starych aut - opowiada Jacek Słowak. - W samym centrum stolicy króluje Hawański Kapitol, wzorowany na słynnym budynku z Waszyngtonu. Znajdował się w stanie generalnego remontu, gdy tamtędy przechodziliśmy. Im bliżej Starego Miasta (Habana Vieja) tym przyjemniejszy widok przedstawiają miejskie zabudowania. Uliczki stają się klimatyczne, całkiem zadbane, oko cieszy miejska zieleń i kolonialna architektura, a od czasu do czasu do uszu docierają kubańskie melodie grane przez uliczne kapele - podkreśla.

Zobaczyli Plac św. Franciszka, który z trzech stron otoczony budynkami otwiera się na przystań Terminal Sierra Maestra.

- Znajduje się tu bazylika i klasztor św. Franciszka z Asyżu pochodzące z XVI w. Przed bazyliką na chodniku stoi spiżowy naturalnej wielkości posąg Pana z Paryża (El Caballero de Paris) - najbardziej znanego hawańskiego kloszarda Jose Marie Lopeza Lledina, żyjącego na przełomie XIX i XX w., pochowanego w murach bazyliki. Potarcie dłonią brody posągu podobno przynosi szczęście - wspomina.

W centralnej części placu stoi piękna Fontanna Lwów z białego marmuru. Stary Rynek (Plaza Vieja) otaczają rezydencje i eleganckie kamienice. Symbolem Hawany jest najstarsza istniejąca kolonialna twierdza w Ameryce - Castillo de la Real Fuerza. Na jednej z jej wież widnieje La Giraldilla - wykonana z brązu statua przedstawiająca Ines de Bobadillę, wypatrującą w dali swego małżonka Hernanda de Soto, hiszpańskiego gubernatora, który w 1542 roku zginął na Missisipi. Katedra Najświętszej Marii Panny Niepokalanego Poczęcia to jedna z architektonicznych pereł Hawany. W XVII wieku spoczywały tutaj szczątki Krzysztofa Kolumba, później zostały przeniesione do Sewilli.

Hawana to ukochane miasto Ernesta Hemingwaya. Wszędzie jest mnóstwo pamiątek związanych z Hemingwayem: zdjęcia, reprodukcje, autografy, popiersia.

Poznali nocne życie Hawany


Gdy zapadła noc na ulicach miasta pojawiało się coraz więcej imprezowiczów.

- Z butelką rumu błądziliśmy więc obserwując nocne życie Hawany. Spotkaliśmy kilku Polaków. Tak jak i w dzień, wszędzie pełno było policji. Wśród imprezowiczów przechadzały się pary, zaczepiając innych i zapraszając do tego albo tamtego klubu na festiwal salsy, mamby lub cygar. Uliczni sprzedawcy cygar także, co rusz oferują towar. Nie są jednakże natarczywi i nieustępliwi, potrafią przyjąć odmowę - wspomina Jacek Słowak.

Gdy usiedli w jednej z knajp, Majki został okradziony.

- Mieliśmy obaj lekkie kurtki, które przewiesiliśmy przez oparcia swoich krzeseł. Zbierając się do wyjścia, spostrzegliśmy, że kurtka mojego kumpla zniknęła! Od razu stało się wiadome, że padła łupem złodzieja. Michał stracił w ten sposób karty do telefonu i sporą część pieniędzy. Szczęście, że paszport i dokumenty nosił przypięte do paska spodni - dodaje.

Zmęczeni nocnymi przygodami postanowili zmienić styl zwiedzania.

- Wsiedliśmy do autobusu z odkrytym dachem, by obejrzeć Hawanę "w szerszej" perspektywie i przy okazji dać odpocząć schodzonym nogom. Przytłacza wyraźnie widoczna w mieście bieda. Choć daleko jej do nędzy obserwowanej w niektórych rejonach Azji, to ten przygnębiający niedostatek stanowi dominujący akcent w panoramie miasta. Panuje tu atmosfera podobna do tej, którą mieliśmy niegdyś w Polsce, przed 1989 r. Posępna architektura w odcieniach szarości, odrapane, płowiejące tynki zaniedbanych kamienic, dziurawe drogi, obskurne widmowe autobusy. Upiorne wrażenie sprawia, górujący nad płaskimi dachami szarych bloków, szpital Hermanos Ameijeiras. To zasługa jego wybitnej wysokości i...brzydoty.

Najdłuższa ławka świata - tak nazwano ulicę El Malecon, biegnącą wzdłuż wybrzeża. Jest odgrodzona od morza murem, a codziennie w okolicach zachodu słońca przychodzą tam mieszkańcy Hawany, by spacerując, siedząc, tańcząc, grając na instrumentach spędzić czas dopóki nie zapadną iście egipskie ciemności (kompletny brak oświetlenia).

Natomiast tzw. Nowa Hawana to urbanistyczny pomnik wystawiony rewolucji kubańskiej: szeroki defiladowy Plac 13 Marca, pomniki i tablice pamiątkowe przywódców rewolucji, wizerunki Che Guevary i Fidela Castro znajdujące się na ścianach budynków i plakatach. Okolice Alei Prezydentów prezentują się znacznie lepiej niż starsze dzielnice stolicy - zadbane domy i ogródki, zielone trawniki, rozłożyste drzewa. Wzdłuż deptaka prowadzącego przez aleję znajdują się podobizny przywódców państw Ameryki Południowej.

Kuba to kraj wielu odcieniach, kraj ten wymaga od podróżnego pewnej dozy cierpliwości... jego urok trzeba odkrywać, brnąc przez "warstwy" szarości, nijakości. Widok dojmującej biedy i smutnej egzystencji mieszkańców slumsów z obrzeży miasta oraz piękna, zieleniąca się Aleja Prezydentów i ładne zabudowania Nowej Hawany to obraz dwóch światów, dwóch rzeczywistości zawieszonych w jednym czasie i miejscu.

Nie obyło się bez kłopotów


Niedługo przed wylotem z Hawany do Peru pojawiły się kłopoty.

- Okazało się, że pobyt w Hawanie mój towarzysz podróży przypłacił utratą kurtki, pieniędzy, tableta (o czym już zostało wspomniane) oraz... biletu lotniczego. Do odlotu zostało niewiele czasu, a Majki był zirytowany brakiem biletu - wspomina Jacek Słowak. - Zapoznany Kubańczyk Paulo przed wyjściem z mieszkania poczęstował go na uspokojenie kilkoma kieliszkami rumu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wyjątkowa niefrasobliwość kubańskich taksówkarzy (o czym też już wspomniano). Ten, który wiózł nas na lotnisko miał rum. Przez kilkanaście kilometrów kursu częstował nas nim, co spowodowało, że przy odprawie na lotnisku fakt spożycia tego trunku przeze mnie i Majkiego mógł być już wyczuwalny. Dość powiedzieć, że nie polecieliśmy tym samolotem. Zostaliśmy we dwóch, a pozostali nasi kompani polecieli do Bogoty, gdzie mieli nas oczekiwać. Biwakowaliśmy więc w śpiworach na lotnisku, a następnego dnia rano już bez żadnych komplikacji wsiedliśmy na pokład samolotu. Majkiego uratował bilet elektroniczny - dodaje.

U.O.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do