
Małgorzata Wyderska, wieloletnia tancerka i solistka zespołów folklorystycznych dla działalności artystycznej porzuciła etat w banku. Obecnie pracuje m.in. Mostkach (gm. Suchedniów). Dziś ludowe nuty w całości wypełniają jej życie...
Małgorzata Wyderska, z wykształcenia inżynier ochrony środowiska, ukończyła podyplomowo studia ekonomiczne, które umożliwiły jej pracę w banku. W finansach przepracowała 35 lat i choć niewątpliwie należy do tzw. umysłów ścisłych, nie cyferki i wyliczenia odgrywały w jej życiu znaczącą rolę.
- To nigdy nie leżało w mojej naturze, od zawsze kochałam tańczyć. Kiedy trafiłam w 1984 roku do zespołu "Starachowianie" poczułam się jak ryba w wodzie. Zresztą wtedy nie było dużego wyboru, teatr i taniec ludowy to były jedyne możliwości. Ówczesny opiekun zespołu Tadeusz Suchodolski był moim guru. Jego osobowość, sposób przekazu tego, co potrafił bardzo do mnie przemawiały, choć tak naprawdę nie miałam pochodzenia zakorzenionego na wsi. Nie do końca wiem, skąd we mnie to zamiłowanie do ludowości, do folkloru. Na pewno ogromną rolę miało wychowanie w duchu patriotyzmu, poszanowania tradycji, tego co polskie, poczucia
tożsamości.
Wrażliwe usposobienie dawało wewnętrzny kierunkowskaz podążania w tym kierunku. Młodziutka wówczas pani Małgosia była oczarowana osobą prof. Redischa, tancerza klasycznego, który w zespole rozpoczynał zajęcia z tancerzami od elementów baletu.
- Przyjeżdżał do nas również instruktor w Winnicy, który tworzył bardzo wymagające, ale piękne układy. Takim na pewno pozostaną w mojej pamięci "Żurawie", które chyba tylko raz ujrzały światło dzienne. Byłam żurawiem, cała w bieli, solo. Cudownie się czułam w tej roli. Taki małolat w grupie dorosłych tancerzy - dziecko baletu.
Ale folklor to nie tylko wieś, to również folklor miejski z właściwą sobie gwarą, muzyką, tańcem czy ubiorem. Gruntowny warsztat wiedzy teoretycznej w tym zakresie pani Małgorzata zdobyła podczas studiów podyplomowych w Krakowie na instruktora tańca ludowego. By pracować z dziećmi profesjonalistka w swoim fachu ukończyła również podyplomowo studia pedagogiczne.
- Przez lata współpracowałam z młodzieżą tworząc choreografie na szkolne wymiany w Buczaczy w Ukrainie, czy we Włoszech. Przez 30 lat nieprzerwanie tańczyłam w Teatrze Muzycznym nad Kamienną "Starachowianie", z czasem zupełnie spontanicznie stając się osobą koordynującą pracę zespołu. - mówi.
Kilka lat temu pojawiła się Fundacja "Kukułeczka", którą tworzyła wspólnie z Martą Blicharz. W ślad za coraz liczniejszymi propozycjami pracy z zespołami zarzuciła pracę w banku i bez reszty oddała się temu, co kocha. Dziś pracuje m.in. Mostkach (gm. Suchedniów) jest instruktorem i choreografem Zespołu Pieśni i Tańca "Skokotliwi". Całym sercem związana jest z Zespołem "Rodlanie", który działa w Domu Polskim w Zakrzewiu koło Piły (pod kier. Barbary Matysek-Szopińskiej), gdzie jeździ przynajmniej raz w miesiącu.
Kalendarz imprez na najbliższe miesiące pani Małgorzata ma wypełniony po brzegi. Ale, jak mówi, taniec i śpiew dają jej energię do życia i napędzają do dalszego działania.
- Żyjemy w tak niepewnych czasach, że trudno cokolwiek planować, ale dopóki starczy sił i ludzie będą chcieli ze mną współpracować, będę to robić. To balsam na moje ciało, ogromny pokład energii. Tu czuję się potrzebna - mówi pani Małgorzata, która została doceniona nagrodą prezydenta za upowszechnianie kultury.
- Z perspektywy czasu niczego nie żałuję, każde doświadczenie było po coś. A młodych ludzi zachęcam do tańca. By tanecznej przygody nie kończyli po maturze. Tylko jako dorośli, pracujący ludzie, odpoczęli od obowiązków domowych i codziennej rutyny na zajęciach tańca.
Ewelina Jamka
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie