Reklama

Spełnili kolejne rowerowe marzenie

07/08/2019 18:21
Wyspa słońca i skał -  tak nieoficjalnie nazywany jest Bornholm, duńska wyspa na Bałtyku, jednocześnie jest to raj dla rowerzystów. Bornholm przewijał się w planach i małych marzeniach rowerowych skarżyskiej rodziny rowerzystów od dłuższego czasu i w tym roku nadszedł czas na ich realizację - bo jak nie teraz to kiedy?

Realizację swoich planów Justyna, Kasia, Andrzej i Zbyszek rozpoczęli od logistyki. Na wyspę dostać się można promem ze Świnoujścia lub z Kołobrzegu. Wybraliśmy rejs z Kołobrzegu, mimo, że wiele osób nam odradzało, bo buja, bo mały katamaran. Fora internetowe nie nastrajały pozytywnie do naszego wybory, ale zaryzykowaliśmy. Dojechaliśmy pociągiem do Kołobrzegu i tam przesiedliśmy się na prom na wyspę, a konkretnie do Nexø. Rejs trawa 4,5 godziny i jak się okazało nie taki diabeł straszny jak go malują -  mówi zgodnie rowerowa rodzina ze Skarżyska. Może nam się udało i trafiliśmy na spokojne morze, albo z racji tego, że morze kochamy i od lat spędzamy nad nim wakacje, było nam łatwiej i praktycznie nie odczuliśmy rejsu – dodaje Justyna.

Po 4,5 godzinach docieramy na wyspę i musimy tego dnia przejechać zaplanowane około 45 km na północ od Nexø w okolice Allinge, gdzie zlokalizowane jest pole namiotowe, na którym chcemy przenocować. Warto pamiętać organizując wyprawę na Bornholm, że oprócz kwater prywatnych i dużych campingów funkcjonują tam tzw. tanie pola namiotowe prowadzone przez gospodarzy przy swoich domach. Standard jest niższy niż na campingach, ale zastaniecie na nich wszystko co do szczęścia potrzebne - dostęp do sanitariatów, pryszniców czy małej kuchenki.

Już po pierwszych przejechanych km wyspa zaskakuje zróżnicowaniem krajobrazu, organizacją infrastruktury rowerowej, czystością i przede wszystkim kulturą jazdy – mówi Katarzyna. Kierowcy bardzo dobrze traktują rowerzystów, są im bardzo przychylni i pomocni, przez 5 dni spędzonych na wyspie nie usłyszeliśmy klaksonu, ani nie zobaczyliśmy zdenerwowania na twarzy któregokolwiek kierowcy – dodaje Andrzej. Wszyscy jednogłośnie twierdzą – powinniśmy się od nich tego uczyć.

Allinge jest dobrą bazą wypadową na zwiedzenie północnej części wyspy. Tak rozpoczynamy nasz drugi dzień na wyspie. Postanowiliśmy objechać najbardziej wysunięty na północ obszar wyspy.

I szczerze przyznajemy to strzał w dziesiątkę. Czasem co prawda musimy rowery przenieść na plecach przez skały, ale widoki wynagradzają trud. Na północy wyspy koniecznie trzeba zwiedzić Hammershus – zamek i kompleks fortyfikacji. Jest to największy tego typu obiekt w północnej Europie. Tego dnia odwiedzamy również największe miasto i port duński Bornholmu -  Rønne.

Kolejnego dnia wyprawy jedziemy znowu na ciężko z pełnym ekwipunkiem, ponieważ przenosimy się na pole namiotowe w okolicach Pedersker zlokalizowane na terenie największej winnicy. W tym dniu zwiedzamy środkową część wyspy, w dużej mierze jedziemy drogami rowerowymi wytyczonymi leśnymi terenami. Kolejny raz zaskakuje nas czystość panująca na Bornholmie, nie spotkacie tu najmniejszego papierka, papierosa rzuconego na ulicy czy w lesie. Duńczycy przywiązują do tego bardzo dużą wagę – mówi Zbyszek. W Pedersker zostajemy dwa dni by móc objechać jeszcze nieznane nam zakątki wyspy. Tutaj zaskakują nas piękne, szerokie plaże z drobniutkim białym piaskiem. Odwiedzamy jedną z największych - Balka by wyrównać trochę rowerową opaleniznę i zregenerować zmęczone mięśnie.

Podczas pięciu dni spędzonych na wyspie udało nam się przejechać ponad 260 km, odwiedzić największe i najbardziej znane miasta i miasteczka między innymi Rønne, Nexø, Svaneke, Gudhjem, Allinge-Sandvig, Pedersker i wiele innych. Podziwialiśmy porty tam zlokalizowane i spróbowaliśmy słynnego wędzonego śledzia, odwiedziliśmy wiatraki. Zjechaliśmy wyspę w szerz i wzdłuż, udało nam się objechać ją również w koło. Czy Bornholm nas zachwycił?- jednogłośnie mówimy Tak!!! Bornholm to wyspa słońca i wyspa rowerzystów, na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy przecież zostało jeszcze tyle do zobaczenia. Duńczycy to bardzo przyjaźni i pomocni ludzie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się spełnić nasze małe rowerowe marzenie, teraz jest czas na realizację kolejnych planów, bo już od kilku lat nie wyobrażamy sobie wakacji stacjonarnych bez roweru. Plany na kolejne wyprawy są w głowach, zobaczymy co los przyniesie, może odwiedzimy kolejną wyspę na Bałtyku, już po głowach chodzi nam Rugia, a może wrócimy na nasze wybrzeże i przejedziemy szlak latarni morskich. Życie tak szybko ucieka, że trzeba spełniać swoje marzenia -  twierdzą wspólnie. Jednego jesteśmy pewni, jeśli zdrowie pozwoli przyszłe wakacje znów spędzimy pedałując. Bo co tu dużo mówić, dla jednych to tylko rower, a dla nas rower to tysiące przejechanych kilometrów i odwiedzonych miejsc, setki poznanych wspaniałych ludzi i miliony wspomnień, a tego nic nam nie jest wstanie zabrać.


z

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do