5 stycznia w wieku 68 lat zmarł Andrzej Lange były dyrektor Muzeum im. Orła Białego, działacz miejscowych struktur Solidarności oraz chorąży sztandaru Solidarności Zakładów Metalowych Mesko. Swoimi wspomnieniami o Panu Andrzeju podzielił się z nami Artur Buńko.
Andrzej Lange był synem Zbigniewa Lange ps. "Bór" ze zgrupowania "Robota". Z dużym zaangażowaniem kultywował tradycje patriotyczne. Brał udział w czerwcowych spotkaniach na Wykusie oraz wrześniowych Marszach Pamięci.
Ukończył studia w Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie oraz podyplomowe studia muzealnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracował w Ośrodku Badawczo Rozwojowym Zakładów Metalowych Mesko, a następnie w latach 1986–2014 w Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej, gdzie w latach 1996–2003 piastował funkcję dyrektora. Był ekspertem w dziedzinie znawstwa broni, specjalizował się również w zakresie historii II wojny światowej ze szczególnym naciskiem na historię Okręgu Radomsko-Kieleckiego "Jodła". Doprowadził między innymi do odnalezienia i wydobycia w 1999, w okolicach Bydgoszczy niemieckiego działa samobieżnego StuG IV
Na kazaniu podczas mszy pogrzebowej Andrzeja Lange ksiądz zaczął od cytatu z twórczości ks. Jana Twardowskiego: "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy" Nie mam pojęcia czemu wybrał akurat ten cytat ale idealnie trafił w przypadku Andrzeja Lange - mówi Artur Buńko, były dyrektor muzeum Orła Białego i bliski współpracownik Andrzeja Lange.
Buty
- Buty na zawsze w moich wspomnieniach będą się kojarzyć z Nim. Na początku mojej pracy, Muzeum pod Andrzeja dyrektorstwem, było nastawione głównie na poszukiwania i stąd częste wyjazdy na tzw. "badania terenowe". W związku z tym, że często odbywały się w miejscach mocno niedostępnych, podmokłych a wręcz bagiennych należało zaopatrzyć się w porządne obuwie. Andrzej Lange był potężnie zbudowanym, wysokim mężczyzną i z racji tego był posiadaczem imponującej stopy. Wiązało się to z nieustannymi kłopotami z kupnem obuwia. Udało mu się kiedyś kupić bardzo porządne, skórzane półoficerki, z których był bardzo zadowolony. Jednak przy swych gabarytach miał spory kłopot by te buty założyć, a po powrocie zdjąć. Siadał wtedy na ławeczce przed budynkiem administracyjnym i z szerokim uśmiechem rozmawiał z nami i tylko od czasu do czasu mruczał zdenerwowany na niechcące zejść z nóg buty. Widziały one niejedno i gdyby umiały mówić byłyby to ciekawe opowieści. Były bohaterami wielu żartobliwych sytuacji wspominanych przez starych pracowników Muzeum - wspomina Artur Buńko.
Telefon
Wydaje mi się, że najważniejszym dla Andrzeja wynalazkiem był telefon. Uwielbiał dzwonić do znajomych czy przyjaciół by w pierwszym zdaniu zapytać "Jak jest? Co słychać?". Nikt mi znany nie potrafił tak jak On wykorzystywać możliwości jakie ten wynalazek daje. Pamiętam wiele telefonicznych śledztw, które od rozmówcy do rozmówcy prowadziły do celu - mówi Artur Buńko.
- Zaczynało się od ogólnikowej informacji, że w okolicy takiej to, a takiej może znajdować się wrak pojazdu. Wtedy wykonywał telefon do danej gminy i uzyskiwał telefon do sołtysa najbliższej wsi, który po dłuższej nieraz rozmowie zgadzał się podać numer do starszych mieszkańców pamiętających lata wojny. Różnie bywało z pamięcią lub świadomością tych starszych ludzi, ale Andrzej potrafił skłonić ich do zwierzeń. Jeśli z tych rozmów wynikało częściowe potwierdzenie pierwszej informacji dochodziło do wyjazdu i poszukiwań na miejscu. Zazwyczaj schodzili się sąsiedzi bliżsi i dalsi i czasami zbieraliśmy sporo tzw. "fantów". W sytuacjach bardziej skomplikowanych tych telefonów było zdecydowanie więcej bo różne urzędy, wolontariusze czy dziennikarze, z którymi należało rozmawiać. Ostatnimi czasy dzwoniliśmy do p. Andrzeja w sprawach rekonstruowanego przez nasze Stowarzyszenie StuG-a IV, nigdy nie odmówił, zawsze wiedział. Dziś ten telefon jest głuchy.
Andrzej był dobrym człowiekiem
- Zachowam Pana Andrzeja Lange, w swoich wspomnieniach jako dobrego człowieka. Bardzo związanego ze swoją rodziną, mocno religijnego ale bardzo ciekawego świata. Różniło nas wiele ale wiele też łączyło. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, od religii po politykę ale najczęściej i tak wszystko kończyło się dyskusjami o historii. Tej Polski i świata, głównie XX wieku, ale nie uciekaliśmy od epok wcześniejszych. Jako dyrektor był bardzo tolerancyjny, jako podwładny uczynny i chętny do pracy, a jako kolega serdeczny. mający dla nas zawsze dobre słowo - zaznacza.
Komentarze opinie