Amatorskie Towarzystwo Piłkarskie w Skarżysku - Kamiennej w tym roku obchodzi 20 -lecie. Rozgrywki pod szyldem ATP trwają nieprzerwanie, pomysłodawcą ligi amatorskiej w Skarżysku był Rafał Gołofit. Od ponad 10 lat prezesem Towarzystwa jest Andrzej Łosiak.
- TYGODNIK - Amatorski ruch piłkarski ma już 20 lat, jak to wszystko się zaczęło?
- Andrzej Łosiak - prezes ATP: W tamtych czasach młodzież nie miała ligi tak jak teraz, ale mecze się odbywały, przeważnie między dzielnicami. Wszystko zaczęło się od drużyny Zachodnie, która rozgrywała mecze z Rejowem, Kamienną i innymi dzielnicami. Na stworzenie ligi wpadł Rafał Gołofit. Początkowo skrzyknęło się siedem drużyn, ale ostatecznie w pierwszych rozgrywkach wzięło udział dziesięć drużyn. Grało się na różnych boiskach na Kamiennej, na Południowej, to było jesienią 1993 roku. Wieść o lidze rozniosła się bardzo szybko po mieście, przybywało coraz to więcej drużyn, później nastąpił podział na dwie ligi. Tak było przez trzy lata. Tych drużyn było ponad dwadzieścia, wtedy padł pomysł, żeby to wszystko zarejestrować i w 1996 roku w styczniu złożone zostały papiery do KRS. Wcześniej odbyły się wybory, pierwszym prezesem został Marek Bogusławski. W marcu dostaliśmy pozytywną decyzję i tak swoją działalność rozpoczęło Amatorskie Towarzystwo Piłkarskie w Skarżysku - Kamiennej.
- Dziś liga gra na boiskach Orlik, jak to wyglądało wcześniej?
- Mecze początkowo odbywały się na boisku przy ul.Południowej, graliśmy również na Pogorzałym. Później przenieśliśmy się na boisko przy ul. Cmentarnej, gdzie było boisko treningowe Granatu, tam graliśmy w dziewięcioosobowych składach, na małe bramki, które były ustawiane na liniach pola karnego. Później podjęliśmy decyzję, żeby grać na duże bramki i to się przyjęło. Ale tam po dwóch sezonach boisko już nie nadawało się do gry, nie było źdźbła trawy, sam piach, wiec podczas meczu kurzu było co niemiara. Musieliśmy poszukać innej lokalizacji. Udało nam się porozumieć z koleją, która udostępnia nam boisko przy ul. Sokolej, tu spędziliśmy kilka sezonów. Z czasem boisko dało się we znaki, warunki były coraz gorsze, zaczęło ubywać drużyn. Wtedy powstało boisko Orlik, na którym gramy do dzisiaj, to już dziewiąty sezon.
- Czy przez te dwadzieścia lat była przerwa w rozgrywkach?
- Nie, gramy bez przerwy, nie zdarzyło się tak, żeby nie było rozgrywek. Raz tylko zamiast ligi był puchar ligi, chodziło nam o to, żeby sezon odbywał się w jednym roku systemem wiosna - jesień. Raz zorganizowany był turnieju Mini Mundial, drużyny przybrały nazwy drużyn grających w mundialu, teraz dokładnie nie pamiętam, który to był rok.
- Ilu prezesów przewinęło się przez ten okres
- Tak jak już wspomniałem wcześniej pierwszym prezesem był Marek Bogusławski, następnie Marek Geller później byłem ja, Witold Pająk, i znowu ja. W ostatnich wyborach, cztery lata temu postanowiłem już nie kandydować, ale nie było chętnych na tą funkcję, więc postanowiłem jeszcze pociągnąć ten wózek, to już dziesięć lat.
- Czy planujecie zorganizować coś specjalnego na 20-lecie?
- Tych jubileuszy było już kilka, niestety nigdy nie udało nam się hucznie ich obchodzić. Na 20 lecie również nie planujemy żadnych oficjalnych uroczystość. W luźnych rozmowach padł pomysł, aby z tej okazji zorganizować turnieju piłki nożnej na dużym boisku i zaprosić zawodników, którzy grali z nami 20 lat temu, zresztą wielu z nich gra do dzisiaj.
- Ile drużyn, zawodników przewinęło się przez rozgrywki, skąd one były.
- Gdy zaczynaliśmy ligę było około 20 drużyn, w każdej około 15 zawodników, był okres, że były trzy ligi. Średnio w sezonie występowało około 300 zawodników, teraz jest podobnie. Początkowo były to drużyny ze Skarżyska, później były też przyjezdne z Suchedniowa, Bliżyna, Wzdołu Rządowego, Bodzentyna, Wąchocka, Łącznej, Marcinkowa, Starachowic. Teraz mamy również zespoły z Szydłowca czy Stąporkowa.
- Jakie problemy napotkaliście przez ten okres?
- Od samego początku głównym problemem było boisko, na Południowej były krawężniki, słupy, blisko ulica, boisko nie miał o wymiaru. Na Pogorzałym było pod górkę i bardzo nierówno. Zawsze marzyliśmy, żeby grać na równym boisku. Początkowo sami musieliśmy zadbać o siatki, linie, robiły to drużyny, później członkowie zarządu, ale zawsze boisko było przygotowane na czas. Robiliśmy tablice z wynikami, ale wytrzymywała dwie, trzy kolejki. Podobnie było z ławkami. Na Cmentarnej boisko niszczyły samochody, wjeżdżali i robiły kółeczka na środku, trzeba było to wszystko wyrównywać.
- Ten sezon kończy kadencję obecnego zarządu, będzie Pan się starał o kolejną?
- Na ostatnich wyborach obiecali mi ze już mnie nie wybiorą, powiedzieli panie Andrzeju już więcej pana nie wybierzemy, będę ich za to słowo trzymał. Jeśli trafi się chętny nie będę miał nic przeciwko.
Komentarze opinie