Spotkanie było okazją do bliższego poznania Marka Krajewskiego. Okazuje się, że sympatyków jego twórczości nie brakuje w Skarzysku. Autor opowiadał dlaczego zaczął pisać zawodowo, jak wygląda jego codzienny dzień, ile czasu poświęca na pisanie.
- Piszę kryminały osadzone w przestrzeni miejskiej. Związałem się z Wrocławiem, miejscem niezwykłym, wielokulturowym, miastem mojego dzieciństwa - podkreślał. - Kiedy byłem małym chłopcem dostrzegałem ślady obcej kultury na każdym miejscu. Sam siebie pytałem w jakim mieście żyję. Przeszłość niemiecka Wrocławia miała na miasto duży wpływ. W wieku 10 lat kupiłem starą mapę Wrocławia i robiłem sobie wycieczki palcem po mapie, sprawdzałem co znaczą nazwy dawnych ulic - mówił.
Kiedy miał 26 lat napisał swoją pierwszą książkę "Śmieć w Breslau".
- Pewnego lipcowego poranka, kiedy jeszcze pracowałem w bibliotece, po wykonaniu swoich obowiązków zacząłem się nudzić. Nie mając co robić wymyśliłem fabułę i plan pierwszej książki. Nie przez przypadek w tytule użyłem nazwy Breslau. Chciałem ludzi zainteresować, to miała być prowokacja i chwyt reklamowy - opowiada.
Po pięciu napisanych książkach Marek Krajewski postanowił zmienić miasto.
- Nie chciałem nudzić czytelnika. Wybrałem Lwów i pojawił się nowy bohater - mówił.
Marek Krajewski napisał 15 książek.
- Raz w roku dostarczam książkę. Piszę przez pół roku, kolejne pół roku przeznaczam na spotkania z czytelnikami. Rok mam podzielony na część twórczą i aktywną - mówi.- Wstaję zwykle o 7 rano, od 8 zaczynam pisanie. Świat makabry zamykam o 13. Nie wczuwam się w świat, który opisuję, nie śni mi się po nocach. Pisząc muszę być odizolowany od świata. Do mojego gabinetu nie ma nikt wstępu, oprócz mojej suki - owczarka, która siada mi na nogach. Po pisaniu prowadzę życie normalnego, polskiego inteligenta - dodaje.
Marek Krajewski zapowiada, że kryminały, których sam nie czytuje, będzie pisał do 60-tki.
- Wychodzi, że napisze jeszcze 11 kryminałów, a potem wezmę się za książki historyczne - podkreśla.
Komentarze opinie