Takiej kanonady w Skarżysku dawno nie było, podopieczni trenera Dominika Rokity urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki gromiąc rywali 9:1. Spotkanie rozpoczęło się minutą ciszy dla zmarłego taty Krzysztofa Rzeszowskiego, zawodnika Granatu. Całe spotkanie pod kontrolą gospodarzy, goście mimo wysokiej porażki zostawili po sobie dobre wrażenie, nie wystraszyli się lidera i podjęli walkę, na czym skorzystali kibice oglądając dobre spotkanie.
- Ciężko było nam wejść w mecz, bo już dw tygodnie nie byliśmy w rytmie meczowym. Straciliśmy niefortunnie bramkę, ale szybko oddaliśmy przeciwnikowi z rzutu karnego. Kibice chcieli dziesiątej bramki, ale nie ma co za bardzo wybrzydzać, dziewięć bramek to prawdziwy festiwal strzelecki. Chciałoby się grać zawsze na zero z tyłu, pierwszą bramkę straciliśmy po błędzie Przemka Michalskiego, ale nie ma co go obwiniać, błędy zdarzają się nawet najlepszy. Przy drugiej bramce był bez szans, zawodnikowi gości wyszedł strzał życia. Cieszy kolejne zwycięstwo i to w takich rozmiarach - powiedział Dominik Rokita, trener Granatu Skarżysko.
Pechowa końcówka Orlicza
Podopieczni trenera Bogusława Dąbrowskiego po 53. minutach meczu z OKS Opatów prowadzili 2:0 po dwóch trafieniach Tomasza Staszewskiego, nic nie wskazywało na to, że gospodarze będą w stanie odrobić te straty. Niestety w 61. minucie Kamil Dobrowolski strzelił bramkę kontaktową. Gdy wydawało się, że trzy punkty pojadą do Suchedniowa, w doliczonym już czasie gry Damian Szewczyk doprowadza do wyrównania. Szkoda straconych punktów, tym bardziej, że piłkarze Orlicza mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku.
Orlicz: Robert Bilski - Michał Bator, Marcin Tacij, Hubert Janyst, Damian Kita (70. Filip Czerwiński) - Karol Świtowski (80.Mateusz Sikora), Mateusz Rafalski, Piotr Mądzik (86.Adrian Solnica), Grzegorz Skarbek - Tomasz Staszewski, Piotr Solnica
Komentarze opinie