Sensei Zbigniew Zborski 4 Dan, trener Skarżyskiego Klubu Sportów Walki "Kyokushin-Karate" opowiada czytelnikom Tygodnika Skarżyskiego o jego przygodzie z karate. Zapraszamy na rozmowę z senseiem.
Zbyszek Biber: - Panie Zbyszku, karate w Skarżysku od wielu lat kojarzy się z Pana osobą, proszę powiedzieć dlaczego spośród wielu sztuk walki wybrał Pan właśnie karate?
Zbigniew Zaborski: - Od najmłodszych lat moją życiową pasją był sport, trenowałem kulturystykę w swojej prywatnej siłowni, uprawiałem kolarstwo i to z dużymi sukcesami pod okiem wspaniałego trenera Romana Pląska, który do dzisiaj mimo sędziwego wieku także startuje w kategorii masters i wygrywa zawody. To wspaniały człowiek, który zaszczepił we mnie wolę walki do samego końca. Potem próbowałem boksu w klubie "Błękitni " Kielce. Trenowałem dwa lata z takimi gwiazdami jak Sławek Łakomiec, czy Leszek Drogosz. Szukałem czegoś innego czegoś nowego, bardziej filozoficznego zidealizowanego i znalazłem było i po dziś dzień jest karate kyokushin.
Z.B:- Jak zaczęła się Pana przygoda z karate, jakie osiągał Pan sukcesy jako zawodnik?
Z.Z:- Uprawiając sport od dziecięcych lat, szukałem czegoś innego bardziej wymagającego i stanęło na mojej drodze karate. W tym czasie dyscyplina mało znana przeciętnemu człowiekowi, nie uprawiana przez zwykłych ludzi, a jedynie przez służby specjalne wojsko i milicję. W województwie kieleckim próbował tej sztuki walki Ryszard Kuc to pierwszy człowiek, który w naszym województwie wprowadził karate.
Ja natomiast początkowo jeździłem na treningi do Radomia. Wracałem późnymi wieczorami. Karate mnie fascynowało, bo to było coś innego, a przede wszystkim niedostępne zwykłym ludziom, a przecież to co jest zakazane niedostępne człowiek zwykle chce uprawiać poznać i tak było ze mną chciałem poznać tą sztukę i tam się właśnie odnalazłem. To było coś co chciałem uprawiać trenować, bo uznałem że same ręce w sportach walki to za mało, a w karate dochodzą techniki nożne no i sama filozofia, ideologia tej sztuki walki mnie fascynowały.
W naszym mieście Skarżysku Kamiennej wspólnie z kolegami stworzyliśmy ekipę wspólną trenującą w Technikum Kolejowym. Dowodził nami w tym czasie Jarek Rogala. To właśnie On powiedział, że mam charakter wojownika i powinienem kultywować tą sztukę walki. Razem potem jeździliśmy na sparingi do Kielc i w ten sposób rozpoczęła się moja kariera zawodnika karate.
Startowałem w różnej rangi zawodach, krajowych na poziomie Ogólnopolskim jak i Pucharach Polski czy Mistrzostwach Polski z różnymi efektami raz było się na podium innym razem nie. Byłem medalistą Pucharu Polski, finalistą Mistrzostw Polski, lecz bez tytułu mistrza Polski, byłem uczestnikiem wielu turniejów wysokiej rangi. Zostałem powołany do kadry Polski na zawody międzynarodowe. Stałem się jednym z najlepszych Europejczyków w tameshiwari (rozbijania przedmiotów twardych) techniką atama tsuki. Mało kto tą techniką rozbija cegły pustaki, dachówki. Ja to czyniłem i to z wielkim sukcesem. Stałem się przez to popularny nie tylko w kraju, ale i za granicą.
Z.B:- Aby szkolić nowych adeptów sztuki karate trzeba mieć nie lada umiejętności i kwalifikacje. Jakie trzeba mieć doświadczenie, żeby móc prowadzić treningi?
Z.Z:- Osobiście uważam, że dobry trener to przede wszystkim dobrze wyszkolony trener, doświadczony trener, super by było, aby każdy trener miał także doświadczenie z maty czyli uczestnictwo w zawodach sportowych wszelkiej rangi. Ja takowe posiadam, ale z obserwacji mojej doszedłem do wniosku, że może w innych dyscyplinach sportowych nie w sportach walki nie trzeba być zawodnikiem, aby być dobrym trenerem.
Myślę, że w sportach walki to doświadczenie z maty ringu się bardzo przydaje. Fajnie by było triumfować w ringu czy na macie, ale z doświadczenia wiem, że porażki bardziej uczą niż zwycięstwa. Chcąc być dobrym trenerem trzeba jak wspomniałem wcześniej samemu być dobrze wyszkolonym i ciągle się doszkalać, aby podopieczni mogli uzyskiwać sukcesy sportowe
Z.B:- Dziś może Pan pochwalić się 4 Danem, stopień, który został zdobyty w tym roku w Japonii. Jest Pan jedynym w Skarżysku i nielicznym w regionie, który posiada taki stopień. Aby znaleźć się w tym miejscu potrzeba wielu lat pracy i cierpliwości, jak przebiegała droga do tego stopnia?
Dokładnie tak, w listopadzie tego roku wyleciałem do Japonii na dwa tygodnie by tam wpierw przystąpić do seminarium przygotowującego do egzaminu, a potem wziąć udział w samym egzaminie. Trzy dotychczasowe egzaminy na stopnie mistrzowskie zdawałem poza granicami Polski. Pierwszy czarny pas zdobyłem w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Paphendal – Holandia był to rok 1994, kolejny czarny pas zdobyłem podczas seminarium międzynarodowego odbywającego się w Polsce w 1997 roku w Krakowie. Seminarium to prowadził mistrz świata w karate Shokei Matsui z Japonii, kolejny egzamin w Heino Holandia i teraz Tokio – Japonia.
Jestem posiadaczem bardzo wysokiego stopnia mistrzowskiego czwarty dan. W naszym regionie to zaledwie kilka osób, a w mieście nikt nie posiada czarnego pasa – 1 Dan.
Jeśli chodzi o moją drogę do czwartego Dan. To była ona bardzo ciężka przygotowywałem się cały rok do tego egzaminu pod okiem wytrawnego mistrza tej sztuki walki Shihan Remigiusza Karpińskiego z Ełku Wziąłem udział w kilkudziesięciu treningach przygotowawczych, w kilku międzynarodowych seminariach, które prowadzili najlepsi z najlepszych jak: Howard Collins,
Z.B:- Pobyt w Japonii oprócz kwestii turystycznej to dla karateki wielkie przeżycie, stąd wywodzą się wielcy mistrzowie karate.
Z.Z:- Moim marzeniem gdy rozpoczynałem przygodę z karate było zdać na czarny pas i to jest chyba marzenia każdego, kto rusza drogą karate. Natomiast gdy stałem się posiadaczem pierwszego czarnego pasa, potem drugiego, zacząłem się mocno zastanawiać czy doczekam takiego czasu by być w Japonii, czyli u źródeł karate i tam trenować. Wszyscy potocznie mówią, że marzenia się spełniają tylko trzeba w nich wytrwać i tak się stało. Poleciałem do Japonii poznać od wewnątrz kulturę i filozofię kraju kwitnącej wiśni. Jestem bardzo szczęśliwy z realizacji marzeń i faktu, że mogłem tam być trenować z największymi mistrzami. Brać kolejne cenne lekcje, a co najwspanialsze w tym wszystkim brać udział w egzaminie, który był drogą przez piekło, ale zwieńczony wielkim sukcesem – zdobyłem czwarty Dan.
Z.B:- Czym dla Pana jest karate
Z.Z:- Karate stało się moim życiem, nie wyobrażam sobie obecnie życie bez karate. Za długo w tym jestem by teraz to zostawić. To moje życie to wyzwanie, to jak wspinanie się na urwisko ciągle w górę i bez odpoczynku, a to mnie fascynuje. Obecne życie to walka proszę mi wybaczyć, że troszkę ponarzekam, ale walka ciągła z podwyżkami cen walka o przetrwanie, walka z przeciwnościami losu, problemami etc, To wszystko doskwiera każdemu i trzeba umieć z tym walczyć i przede wszystkim nie poddawać się, lecz walczyć do końca. Stąd też przywarło do mnie takie motto.... "jeśli nie posiadasz ducha walki jesteś człowiekiem bezużytecznym. Twoje życie nie posiada wartości. Musisz walczyć i przyjmować nowe wyzwania jakie niesie za sobą życie. Konkludując karate jest dla mnie wszystkim.
Z.B:- Co jest najtrudniejszego w karate?
Z.Z: - Najtrudniejszym w karate jest wytrwałość. Dzisiaj moda na mieszane sztuki walki odciąga młodzież od karate. Wszyscy szukają realnej ulicznej chuliganki nie sztuki walki. Karate to nie sport walki to sztuka walki, to jak śpiew ptaków. Gdy zrozumiesz śpiew ptaków zrozumiesz karate i pozostaniesz w karate, a to trudna sztuka. Stad też wielu "słabych" odchodzi. Nie wytrzymując samodyscypliny, wytrwałości i nie rozumiejąc sztuki karate. To jest właśnie najtrudniejsze w karate
Z.B- Oprócz prowadzenia klubu, Zbigniew Zaborski organizuje też świetne imprezy dla dzieci - Letnie i Zimowe Akademie Karate, pamięta Pan skąd wziął się pomysł na organizację tych eventów?
Z.Z:- Dokładnie tak. Zawsze w swoim życiu wychodziłem z zasady daj cząstkę siebie drugiemu człowiekowi. Stąd też powstałam moja myśl organizacji takiej imprezy, aby była dla każdego i w ten sposób zrodził się pomysł wpierw na Letnią Akademią Karate, a potem na Zimową Akademię Karate. Ideologią tego pomysłu było zaszczepienie w uczestnikach Akademii sztuką walki jaką jest karate, a także uatrakcyjnienie dzieciom młodzieży letniego wypoczynku. Początki były trudne ogromna liczba zainteresowanych ( po 200-300 osób) i brak odpowiednich środków finansowych na realizację takiego przedsięwzięcia. Teraz to wszystko jest już poukładane miasto wchodzi w te eventy. Ja ze swojej strony na poprawę bezpieczeństwa i zwiększenie atrakcyjności tych eventów ograniczyłem liczbę uczestników i teraz wszyscy są zadowoleni.
Z.B:- Pana podopieczni z każdych zawód wracają z medalami, to znaczy, że są dobrze przygotowani, czy widzisz wśród tych młodych zawodników przyszłych mistrzów?
.Z.Z:- Tak ... rzadko zdarza się aby któryś z moich podopiecznych wracał z zawodów bez medalu. Zawsze są dobrze przygotowani zarówno mentalnie, psychicznie jak i fizycznie. Dbam o całkowite przygotowanie moich zawodników. Wkładam w ich szkolenie całe swoje serce całe moje ponad czterdziestoletnie doświadczenie, a dodam do tego, że robię to całkowicie za darmo, czyli nie pobieram wynagrodzenia za prowadzenie treningów. Kocham to co robię, Kocham prace z dziećmi, młodzieżą, a efekty moje miłości, pracy są wymierne z każdych zawodów w których bierzemy udział. Ci którzy obecnie startują na bardzo wysokiej rangi zawodach i zdobywają medale to przyszli mistrzowie. Jest jeden warunek by wyrwali do końca. Albert Malik talent perła nie przegrał w tym roku żadnych zawodów.... O przepraszam na Ukrainie był drugi, ale walczył w kategorii wagowej wyższej niż powinien.
Z.B:- Jakie jest Pana marzenie sportowe związane z karate?
Z.Z: - W zasadzie moje osobiste marzenia się już spełniły. Moje pierwsze marzenie zdobycie czarnego pasa się spełniło wiele lat temu. Moje marzenie bycia w Japonii i trenowanie tam z najlepszymi z najlepszych także się spełniło w tym roku podwójnie bo i odbyłem tam treningi i zdałem egzamin na czwarty Dan. Właściwie pozostało jeszcze jedno marzenie ... własne DOJO. Klub nie posiada własnego lokalu ciągle jesteśmy w jakiś salach gimnastycznych w szkołach. Mimo to osiągamy wielkie sukcesy, ale brak własnego lokalu nie pozwala nam się rozwijać... czy pomogą nam w tym władze miasta czy powiatu????
Z.B:- Czym interesuje się Zbigniew Zaborski poza sportem, poza karate?
Z.Z:- Od zawsze moją pasją były zwierzęta one dają mi prawdziwą miłość i wierność. Tymi zwierzętami były i są nadal psy. Z reguły człowiek dobiera sobie takie zwierzęta jaki ma charakter. Ja jestem hodowcą psów rasy Pitbull. Mam ich 20 to moi bezgraniczni Przyjaciele na dobre i na złe oddadzą za mnie życie, gdyby była taka potrzeba, nie cofną się przed niczym. Nie ma dla nich pojęcia strachu przed. Po za tym cenię sobie także dobrą książkę, sztukę teatralną, kino. Swoich podopiecznych ciągle namawiam do czytanie książek, a nie spoglądania ciągle w smartfony czy siedzenie godzinami przed komputerem.
Z.B:- Przed nami święta Bożego Narodzenia, to czas szczególny, jak będą wyglądy te święta w Pana rodzinie?
Z.Z:- W wigilię wspólnie z żoną Kasią i synem Kacprem będziemy ubierać choinkę leśną jodełkę przywiezioną z lasu. Nie uznaję sztucznych choinek taka już tradycja w naszej rodzinie. Ktoś by powiedział gdyby tak każdy postępował to wycięto by wszystkie lasy. No nie bo w miejsce wyciętych nasadza się nowe, a gospodarka leśna także musi być. Osobiście na swoim podwórku nasadziłem 200 różnych drzew w tym jodły, świerki dęby , buki brzozy. Oczywiście wieczorem-nocą pójdę na pasterkę. Jeśli chodzi o pierwszy dzień świąt to rokrocznie pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia spędzam w rodzinnym gronie z moją mamą , żoną i synem Kacprem oraz braćmi. Natomiast drugi dzień Świąt Bożego narodzenia to święta u Przyjaciół.
Mieszkańcom naszego miasta i powiatu życzę Rodzinnych Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, spełnienia marzeń, wielu prawdziwych Przyjaciół i Szczęśliwego nowego roku.
Komentarze opinie