"Polska nie potrafi zarobić na Piorunach z Meska" taka jest teza ciekawego artykułu "Rzeczpospoltej" opublikowanego na portalu www.rp.pl
Zbigniew Lentowicz, autor artykułu zauważa: Przenośne zestawy GROM/Piorun to jedyna produkowana w Polsce broń precyzyjna. Doświadczenia z nią związane są bezcenne, bo można je wykorzystać przy konstruowaniu rodzimych rakiet. Przeciwlotniczy zestaw rakietowy z Meska stał się postrachem wrogich śmigłowców, samolotów i dronów. Jednak na broni – wydawałoby się – skazanej na eksportowy sukces nie umiemy zarobić
Polska armia zamówiła w 2016 roku 1.300 piorunów za prawie miliard złotych. Starsze, udoskonalone wersje przeciwlotniczych zestawów o nazwie Grom trafiły przed laty do Indonezji, potem w wojnie z Rosją broniły Gruzji, a ostatnio uzbroiły Litwę i zostały zamówione w celach studyjnych przez USA.
Dalej dziennikarz "Rzepy" zapowiada możliwe zagrożenie dla naszej fabryki zbrojeniowej:
Zdaniem ekspertów wyhamowanie rozwojowego impetu stanie się zagrożeniem dla przyszłości rakietowego gniazda gromów i piorunów, czyli skarżyskiego Meska, warszawskiego Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowego Telesystem-Mesko i ośmiu innych stołecznych ośrodków badawczych zaangażowanych w produkcję.
Cytowana przez dziennik Justyna Mosoń, dyrektor komunikacji i marketingu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, tłumaczy, że eksport piorunów idzie powoli "bo wersja rozwojowa gromów, tj. zestaw Piorun, w pierwszej kolejności dostarczana jest Siłom Zbrojnym RP, które są właścicielem praw i dokumentacji technicznej". Dodaje jednak, że kilka krajów wyraziło zainteresowanie tymi rozwiązaniami.
Wielką przyszłość dla MESKO widzi Janusz Noga, szef Telesystemu. Mówi: Mesko produkuje dziś kilkadziesiąt zestawów przenośnej broni przeciwlotniczej i rakietowej amunicji, a mogłoby, czyniąc niezbędne inwestycje, zwiększyć produkcję nawet dziesięciokrotnie. Obawiamy się, że linie technologiczne trzeba będzie wyhamować lub co gorsza zatrzymać z powodu braku kontraktów.
Inny rozmówca "Rzeczpospolitej" również chwali nasze Pioruny. Maksymilian Dura, ekspert militarny portalu Defence-24 stwierdza: specjalistom z podwarszawskiego centrum badawczo-rozwojowego Telesystem Mesko udało się poprawić dotychczasowe dokonania producentów amerykańskich stingerów czy rosyjskich igieł. – Dzięki temu to my robimy teraz najlepsze na świecie, miniaturowe fotodiody: czujniki detekcji źródeł promieniowania podczerwonego, odporne na termiczne pułapki i niepodatne na zakłócenia.
Maksymilianowi Durze trudno zrozumieć np., dlaczego promocja i zagraniczny marketing polskiej broni światowego formatu kuleje, a eksport gromów, które potwierdziły swą skuteczność m.in. na wojnie w Gruzji, jest wciąż symboliczny.
Autor analizy "Rzeczpospolitej dopytuje: dlaczego zaawansowana przeciwlotnicza broń, której technologię produkcji opanowało tylko kilka czołowych krajów (z Chinami, Rosją i USA na czele), nie jest polskim hitem eksportowym? Znajduje podpowiedź u Tomasza Dmitruka, eksperta pisma "Nowa Technika Wojskowa".
– Łatwo zrzucić winę na nieudolny marketing w państwowej zbrojeniówce, bo rzeczywiście wskutek ciągłej karuzeli kadrowej w PGZ jest on w stanie pogrzebać eksportowe szanse najlepszych hitowych polskich produktów. Są też obiektywne przeszkody w upowszechnianiu wrażliwych technologii obronnych. Czasem najcenniejszych rozwiązań nie udostępnia się za granicę, by nie trafiły w niepowołane ręce.
Justyna Mosoń, dyrektor komunikacji i marketingu PGZ, potwierdza: Polska jest sygnatariuszem porozumienia z Wassenaar ws. kontroli eksportu broni konwencjonalnej oraz dóbr i technologii podwójnego zastosowania. – Konieczność stosowania zapisów tego porozumienia w szczegółowy sposób odnosi się do eksportu naramiennych wyrzutni pocisków przeciwlotniczych, co w sposób naturalny ogranicza liczbę krajów, do których mogą być eksportowane.
Komentarze opinie