Krzysztof Ratajski pochodzi ze Skarżyska - Kamiennej, jest wielokrotnym mistrzem Polski w różnych odmianach darta, mistrz Europy w 501 i Cricketcie. Ratajski zrzeszony jest w British Darts Organisation. Karierę rozpoczął w 2002 roku biorąc udział w Mistrzostwach Europy 2002, podczas których dotarł do finału turnieju. Od 2007 roku jest członkiem federacji BDO. Pierwszy turniej tej federacji w dorobku Ratajskiego to Czech Open 2007, podczas którego dotarł do finału, gdzie przegrał z Czechem Patrickiem Loosem. 4 grudnia 2008 roku Ratajski zakwalifikował się na mistrzostwach świata BDO, stając się tym samym pierwszym Polakiem biorącym udział w tym turnieju, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Holendrem Edwinem Maxem 2–3. W 2010 roku reprezentował Polskę w PDC World Cup of Darts w parze z Krzysztofem Kciukiem. Przegrali jednak w pierwszej rundzie 2-6 z parą z Nowej Zelandii.
W styczniu 2017 roku Krzysztof Ratajski po raz drugi zakwalifikował się na mistrzostwach świata BDO, które odbyły się w Anglii. Polak wygrał pierwsze dwa mecz pokonując Holendrów Willema Mandigersa 3:2 i Wesleya Harmsa 3:0. W 1/8 finału przegrał z Litwinem Dariusem Labanauskasem 3:4.
TYGODNIK: Gdzie Pan chodził do szkoły, można Pana spotkać w Skarżysku?
Krzysztof Ratajski: - Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 6, jestem absolwentem Technikum Elektrycznego w Skarżysku, niestety obu placówek już dzisiaj nie ma. Bardzo miło wspominam lata szkolne, to były najfajniejsze lata młodości, miałem blisko do szkoły, większość czasu wolnego spędzałem na boisku szkolnym z kolegami. Szkoła średnia była już troszkę dalej (mieszkałem koło dawnej SP 6), do dziś utrzymuję kontakty z kolegami, a trochę lat minęło. Od ponad trzech lat mieszkam w Warszawie, w Skarżysku mieszają rodzice, których często odwiedzam, więc od czasu do czasu można mnie spotkać.
- Dart nie jest popularną dyscypliną, mimo to Pan wybrał właśnie rzucanie lotkami do tarczy?
- Zawsze lubiłem sport, choć nigdy wyczynowo go nie uprawiałem. Już od podstawówki brałem udział we wszystkich zawodach szkolnych. Jeśli chodzi o darta, to był zupełny przypadek. Dużo osób właśnie tak zaczyna grać. Jak wiadomo, takie maszyny, tarcze są praktycznie w większości pubów, barów, w moim przypadku zaczęło się tak samo. W nieistniejącym już pubie Paris na ulicy Paryskiej, blisko mojego domu, ustawili automat do gry w darta. Zaczęliśmy z kolegami tam grać, taki lokal był również na Przydworcowym w Ruczaju, w którym dziś rozgrywane są zawody Skarżyskiej Ligi Darta. Zaczynaliśmy grać razem z Maćkiem Tusińskim, zwycięzcą ostatniej edycji tej ligi. Z tych osób, które wtedy zaczynali zostaliśmy tylko my, jeździliśmy nawet razem po Polsce na turnieje.
- Kariera szybko się rozwinęła, trafił Pan do kadry Polski, zdobył tytuły mistrzów Polski, Europy.
- Bardzo szybko pojawiły się pierwsze sukcesy. Pierwszy wyjazd na turniej ogólnopolski, na którym pojechałem i od razu zająłem drugie miejsce. W pierwszym lub drugim sezonie, już teraz nie pamiętam, zakończyłem ranking na pierwszym miejscu, dzięki temu dostałem się do kadry Polski. Później rok w rok jeździłem na zawody rangi mistrzostw Polski, Europy i świata. Dzięki dartowi zwiedziłem kawał świata, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, w których byłem dwa razy. O mały włos byłbym w Chinach, ale niestety z powodów organizacyjnych musieliśmy zrezygnować z tego wyjazdu. W pierwszej fazie mojej kariery to był dart elektroniczny, przez pierwszych dziesięć lat grania zdobyłem bardzo dużo tytułów mistrza Polski w różnych odmianach darta, mistrzostwo Europy w Cricketcie, w 501, zdobyłem Puchar Świata w Hiszpanii oraz drużynowe mistrzostwo Europy w Niemczech.
- Ile czasu trzeba poświęcić na trening, żeby osiągnąć taki poziom gry?
- Na początku mojej przygody z dartem tych treningów było więcej. Przychodziliśmy jeden do drugiego, chodziliśmy do barów, praktycznie rzucaliśmy co dziennie. Do tej pory, tak naprawdę, to dwa, trzy razy w tygodniu trzeba przez te dwie godziny potrenować. Do tego dochodzą co dwa tygodnie wyjazdy na turniej, kiedyś to było częściej, nawet w każdy weekend. Taki wyjazd, to też trening, wtedy rzuca się praktycznie całą sobotę i niedzielę, człowiek cały czas musi być rozgrzany i przygotowany do następnego pojedynku, trening jest wtedy bardzo intensywny.
- Na początku stycznia tego roku wziął Pan udział w Mistrzostwach Świata Federacji BDO w Anglii, jak Pan ocenia swój występ?
- Byłem tam po raz drugi, jestem jedynym Polakiem, który grał w tych mistrzostwach, jak do tej pory nikomu się to jeszcze nie udało, bardzo nad tym ubolewam. Ostatnio w tych mistrzostwach brałem udział dziewięć lat temu, w między czasie się nie udało zakwalifikować, w tym roku ponownie się udało, bardzo się z tego cieszę. Jestem zadowolony w mojego występu, mimo, że jest duży niedosyt, podczas mojej pierwszej wizyty w Anglii przegrałem pierwszy mecz 3:2, tym razem udało się się wygrać pierwsze dwa mecze, w trzecim też było blisko zwycięstwa, troszkę zabrakło szczęścia.
- Jak to wszystko odbiera rodzina, przyjaciele, kibice?
- Wszyscy mnie wspierają, to jest tak, że jak mi nie idzie to mam wsparcie rodziny, jeśli są sukcesy, to rzeczywiście widać, że ludzie się tym bawią, cieszą z moich wygranych. Ci co grają, wiedzą na czym to wszystko polega, dla nich to jest duża radość oglądać jak inni rzucają. Ja osobiście też lubię bardzo oglądać darta, jeśli ktoś gra znajomy, lub ktoś kogo lubię, to zawsze trzymam kciuki. Dla kibiców z Polski to na pewno fajna sprawa, że mogą kibicować rodakowi w takich turniejach.
- Jakie najbliższe plany turniejowe?
- W weekend brałem udział w Międzynarodowym Turnieju Open w Rumunii, przede mną otwarte mistrzostwa Holandii i Niemiec. Założyłem sobie, że raz w miesiącu będę uczestniczył w takich turniejach. Oprócz turniejów międzynarodowych są też ogólnopolskie, na które serdecznie zapraszam, wcale nie trzeba być od razu super graczem, na takich turniejach można spotkać dużo osób początkujących. Warto przyjechać, pograć dwa dni, nabrać doświadczenia, można się spotkać z ludźmi, porozmawiać.
- Każdy może grać w darta?
- Jest to sport dla każdego, nie trzeba być młodym i wysportowanym, a można się dobrze bawić i przeżyć sportową rywalizację. Można iść do sklepu sportowego i troszkę podpytać, jak będzie ktoś kompetentny doradzi jak dobrać odpowiedni sprzęt. Taki dla początkujących można kupić już za 200 złotych, to nie jest duży wydatek, a zabawy i przyjemności mnóstwo. Można też zacząć tak jak ja, rzucać w pubach. Ze swojej strony gorąco polecam, to doskonały sposób na spędzanie czasu wolnego.
Komentarze opinie