15 lat więzienia oraz wypłatę kilkudziesięciu tysięcy złotych jako naprawienie szkody - taką karę miał ponieść 58-letni Lech D. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Nie ma już szans na odsiadkę i zadośćuczynienie, bo choć wyrok nie był prawomocny, mężczyzna nie żyje.
O całej sprawie było dość głośno na początku lipca, kiedy to kielecki sąd ogłosił wyrok dla tzw. "Człowieka z lasu". Po sześciu latach procesu, 52-letni Leszek K., rolnik i hodowca gołębi z Ciechostowic pod Szydłowcem został skazany na 25 lat więzienia.
Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadało ponad 20 osób, którym łącznie postawiono 76 zarzutów. Mieli oni brać czynny udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która "specjalizowała się" w napadach, wymuszeniach haraczy, włamaniach, a także stała za głośnymi zamachami na skarżyski Wtórpol. Przypomnijmy, w latach 2005-2007 firma zajmująca się sortowaniem odzieży używanej była celem licznych ataków - m.in. ostrzelano i obrzucono granatami dom jednego z kierowników, spłonęły cztery tiry, mieszkanie, a pod mercedesem właściciela firmy wybuchła bomba.
Najpoważniejszy z zarzutów dotyczył jednak zabójstwa właściciela dyskoteki w Stąporkowie w czerwcu 2003 roku. Mężczyzna zginął od strzału z broni myśliwskiej przed własnym lokalem.
Oprócz Leszka K. tzw. "Człowieka z lasu", ważną postacią w procesie był 58-letni Lech D., rencista ze Skarżyska, były pracownik zakładu. Na początku lipca br. zasiadając na ławie oskarżonych został skazanych na 15 lat więzienia oraz wypłatę sumy 27 tys. zł (w sumie oskarżeni mieli zapłacić 300 tys. zł) na rzecz właściciela firmy Wtórpol jako naprawienie szkody. Wyrok nie był prawomocny. Tymczasem w połowie sierpnia okazało się, że 58-letni Lech D. nie żyje. Jak wynika ze wstępnych ustaleń prokuratury, która wystąpiła o odpis aktu zgony mężczyzny, śmierć pomocnika "Człowieka z lasu" nie była wynikiem działania przestępczego.
Komentarze opinie