W Bagan udało się znaleźć nocleg w jednym z kilkunastu tanich hostelików.
- Trochę trwało zanim doszliśmy do siebie po, ale gdy w końcu odzyskaliśmy wzrok i władzę w nogach mogliśmy rozejrzeć się po "krainie 2 tysięcy stup", gdzie znajdują się największe atrakcje archeologiczne Azji rozrzucone na rozległym obszarze niemal 40 tys. km2. Samo Bagan to stosunkowo nieduże miasteczko. W Bagan nie byliśmy jedynymi Europejczykami, mijaliśmy już gdzieniegdzie turystów ze Starego Kontynentu - wspomina Jacek Słowak.
Ponieważ do zwiedzenia była ogromna przestrzeń, a nasza ekipa chciała zobaczyć jak najwięcej zdecydowano się na poruszanie się skuterem i rowerami.
- Uzbrojeni w latarki-czołówki wyruszaliśmy przed świtem, by mieć okazję patrzeć jak wśród okrytych mgłą pól i rozsianych w skupiska drzew obsypanych soczyście listowiem wyłaniają się z mroku strzeliste stupy i masywne świątynie, a słońce obwieszczając początek dnia ukazuje zachwyconym oczom obfitość barw tej urzekającej krainy: zieleń roślinności tworzyła delikatny kontrast z czerwienią ziemi, a fałdach tego kobierca niby klejnoty błyszczało złoto i biel świątyń.
Zachód słońca, którego nie mogliśmy sobie odmówić również był oszałamiający - z tą różnicą, że wraz z końcem dnia niebo zdawało się płonąć żywym ogniem, gaszone gdzieniegdzie połyskującą bielą obłoków. Stupy podobne były wówczas do żarzących się matowym światłem lamp. Warto było tłuc się 14 godzin w tym nieszczęsnym pociągu dla tych chwil - podkreśla podróżnik.
Radość z przebywania w tym wspaniałym miejscu była nieco zakłócana przez kręcących się tu i ówdzie wędrownych sprzedawców pamiątek. Wyciągasz aparat, by utrwalić na zdjęciu piękny widok - zaraz czujesz ciągnięcie za rękę, a przed oczami machają rozmaitymi bibelotami "na pamiątkę" udając, że nie rozumieją twojej odmowy. "Na pamiątkę proszę pani, to właśnie zdjęcie robię" - mruknąłem i poszedłem czym prędzej dalej.
Autostopem nad jezioro Inle Lake
- Inle Lake to bardzo płytki, ale szeroki akwen, w którym tkwi osada - domostwa osadzone na palach, pod nimi platformy, na których trzymane jest ptactwo - kury, kaczki, gęsi - mówi Jacek Słowak.
Wynajęli pokoik w jednym z domków i mieli okazję obserwować jak toczy się życie tamtejszych mieszkańców.
- Dzieci do szkoły "dojeżdżają" łódkami. Głównym źródłem utrzymania jest tam rybołówstwo - rybacy łowią posługując się sieciami naciągniętymi na stożkowate stelaże, a każda łódź jest sterowana za pomocą wioseł przyczepionych do nogi, co wymaga dużej zręczności od rybaka. Ciekawy widok stanowiła uprawiana przez miejscowych plantacja pomidorów - grona pięknych dużych owoców znajdowały się nad powierzchnią wody, natomiast korzenie sięgają 2 m pod wodą! Rybacy to lud Inhtas, co oznacza "ludzie jeziora". Ponieważ jezioro jest płytkie, tworzy doskonałe środowisko do rozwoju alg - Inhtas zbierają je i budują z nich wysepki, na których uprawiają rolę. Ryby i płody rolne, które wytwarzają stają się przedmiotem handlu na największym targu wodnym w Birmie - mówi Jacek Słowak.
Wraz z gospodarzami uczestniczyli w codziennych czynnościach gospodarskich. Spotkali się tam z wielką sympatią.
- Biały człowiek wciąż wzbudza sensację w miejscach, gdzie nie docierają echa wielkiego miasta. I tak też było w naszym przypadku - przez ten krótki czas na Inle Lake byliśmy w centrum zainteresowania, czuliśmy się tak, jakbyśmy byli jedynymi białymi ludźmi, którzy postawili stopę na tych ziemiach. Alede facto nie byliśmy jedyni - można wyobrazić sobie nasze zaskoczenie, gdy w Inle Lake spotkaliśmy przypadkiem Polaków - turystów pochodzących z Polski. Przy wspólnym obiedzie dzieliliśmy się wrażeniami z podróży - dodaje.
Następnego dnia wyruszyli na 15 kilometrowy trekking.
- Po drodze, jeszcze w obszarze Inle Lake trafiliśmy do świątyni, gdzie - rzecz ciekawa- mnisi tresowali koty, ucząc ich skakania przez obręcz wspomina podróżnik.
Kierunek Mandalay
Kiedy dotarli do Mandalay wynajęli na cały dzień rikszę rowerową.
- Bardzo bystry i zaradny rikszarz potrafił porozumieć się z nami po angielsku i pomógł nam dokonać pewnych oszczędności, jako że doskonale orientował się w porach zmiany wart przez strażników w muzeach i wszędzie tam, gdzie wstęp był płatny - wspomina pan Jacek.
Udało im się zobaczyć świątynię Mahamuni (Świątynię Wielkiego Mędrca), gdzie znajduje się najważniejszy w kraju posąg siedzącego Buddy, wykonany z brązu.
- Birmańczycy wierzą, że jest on najwierniejszą i jedyną istniejącą podobizną Buddy. Słońce oświetla złotą kopułę pagody wydobywając jej niezwykły blask, szmer cichych modlitw unosi się w powietrzu, setki dzwonków na szczycie iglicy wydających delikatną melodię wraz podmuchem wiatru - wszystko to tworzy niesamowitą mistyczną atmosferę wokół tego miejsca. Pałac Mandalay to kolejne miejsce warte zobaczenia - rekonstrukcja zabytku z XIX w. Zbudowany w całości w odpornego na korniki drewna tekowego, otoczony fosą oraz oryginalnym murem (jedynie mur ocalał z pożogi II wojny światowej). Pałac był rezydencją birmańskich władców, w tym także założyciela miasta - króla Mindona. Z powstaniem pałacu związana jest makabryczna legenda - ponoć zamurowano pod nim 200 osób, aby wedle ówczesnego obyczaju, złożyć duchom wymagane ofiary. Los taki spotykać miał niebezpiecznych przestępców. Z pałacem sąsiaduje Mandalay Hill, z którego rozciąga się malowniczy widok na całą okolicę podkreśla Jacek Słowak.
W miejscowości Mingwan podziwiali Wielką Królewską Pagodę.
- Według zamysłu inicjatora jej powstania miała być największą stupą na świecie i osiągnąć wysokość około 170 m. Nigdy jej nie ukończono, a wzniesiono "zaledwie" 1/3 wysokości. Obok umieszczono makietę mającą dać wyobrażenie efektu końcowego - dodaje podróżnik.
Najpiękniejsze państwo Azji
- Gdy nasza przygoda w Birmie zbliżała się ku końcowi, a wyprawa miała niedługo przejść na kolejny etap doszliśmy do wniosku, że Birmę zapamiętamy jako jedno z najpiękniejszych państw Azji. Obaj z Majkim byliśmy tutaj po raz pierwszy. Kraj jest piękny i myślę, że drzemie w nim potencjał, który czeka na swoją dziejową szansę. Przez kilkadziesiąt lat panujący tam reżim izolował Birmańczyków od świata, a teraz gdy nastąpił czas powolnych przemian pojawiła się szansa na rozwój turystyki w tym rejonie. Da się zaobserwować pewne ożywienie w tej sferze w ostatnich latach- bowiem z roku na rok przybywa tutaj coraz więcej turystów - mówi Jacek Słowak.
Komentarze opinie