- To wieś wyznaczała moje zainteresowania kulturą i muzyką ludową. Na swojej drodze spotkałem wielu ludzi, którzy pomogli mi rozwijać moją pasję - śpiew. Przez 25 lat pisałem pamiętnik, niejednokrotnie notatki były pisane na kolanie, tuż przed snem, aby nie uleciały przeżycia minionego dnia. W związku z tym, zrodziło się we mnie pragnienie, aby choć część tych moich wspomnień, przeżyć i osiągnięć przekazać moim potomnym - mówi Wacław Pejas.
Prace na książką trwały blisko dwa lata.
- Zbierałem materiał po rodzinie, szukałem zdjęć, dokumentów, udało mi się zdobyć fotografie z mojej pierwsze komunii świętej. Urodziłem się w Nadziejowie, koło Niekłania, w książce opisuję swoje dzieciństwo. Byłem też najmłodszym sołtysem, miałem wtedy 23 lata. Przy pisaniu książki pomagała mi Katarzyna Skarus, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Bliżynie, bardzo dużo zawdzięczam redaktorowi Jacentemu Kicie, który pomógł mi wszystko złożyć w całość - podkreśla autor książki.
30 lat na kopalni
Wacław Pejas miał ciężkie dzieciństwo, musiał sobie sam jakoś życie ułożyć.
- Wyszedłem na stację w Wólce Plebańskiej, postanowiłem jechać w świat. Wtedy spotkałem młodych chłopców, którzy jechali do szkoły górniczej, mówię do nich jadę z wami. Pojechałem i skończyłem tą szkołę, mimo iż tu już chodziłem do szkoły zawodowej, jednak mój ojczym nie pozwalał mi chodzić do szkoły, tylko kazał mi paść krowy, szczegóły tej historii są w książce - zaznacza Wacław Pejas.
W czasie kiedy skończył szkołę górniczą, w Starej Górze koło Stąporkowa otworzono kopalnię rudy żelaza.
- Wtedy wróciłem i podjąłem pracę w tej kopalni i dalej się dokształcałem. Zaocznie skończyłem Techniczne Zakłady Naukowe w Skarżysku. Tu przepracowałem 15 lat, kopalnia została zlikwidowana i służbowo zostałem przeniesiony do Jastrzębia Zdroju, tam dokończyłem swoją pracę na kopalni. W sumie mam przepracowane 30 lat w kopalni - dodaje Nasz rozmówca.
W 1989 roku zmarła mu żona, był już na emeryturze. Przyjechał do Bliżyna na wesele do siostrzenicy i poznał się z drugą żoną.
- Wróciłem w te strony na stałe. Cieszę się bardzo, że mieszkam na wsi, kocham bardzo przyrodę, tu czuję się najlepiej. O tym wszystkim piszę w książce - podkreśla.
Miłość do muzyki
Kiedy poznał obecną żonę śpiewała w zespole ludowym "Sobótka", kierownikiem tego zespołu był Adam Młodawski.
- Ja sobie z tymi kobietkami podśpiewywałem. Adam zapytał, panie Wacku nie chciałby pan zaśpiewać, mówię, czemu nie. I zacząłem z nimi śpiewać. Później dostałem propozycję od Adama Młodawskiego śpiewania w chórze w Bliżynie.
- Pojechałem na pierwszą próbę, nie znając nikogo, wszedłem do GOK-u w Bliżynie i mówię, że chciałem śpiewać w chórze. Wszyscy byli zdziwieni, co to za chłopek przyszedł, świętej pamięci Janusz Rot zawołał mnie do pianina, zagrał mi melodię, zaśpiewałem i poprosił mnie do pierwszego tenora, tak się zaczęła moja przygoda z chórem. Moim opiekunem był Józef Wiśniewski z Zafabrycznej, utalentowany muzyk, grał w orkiestrze. Po dwóch latach Janusz Rot zapytał mnie czy nie chciałbym śpiewać partii solowych, zgodziłem się i śpiewam do dziś. Pierwsza "solówka" w moim wykonaniu to kolęda "Gdy śliczna Panna syna kołysała". Kiedy założyłem klub seniora w Mroczkowie, postanowiłem założyć przy nim chór, prowadzę go do dzisiaj. Do chóru należy 12 pań i 5 mężczyzn. Wspólnie układamy repertuar, w którym znajdują się pieśni patriotyczne, ludowe, biesiadne oraz religijne.
Po 15 latach śpiewania w zespole "Sobótka" pan Wacław postanowił spróbować swoich sił jako solista.
- Nie mając chętnego muzyka, żeby mi przygrywał postanowiłem śpiewać a`capella. Od tego czasu zjeździłem całą Polskę. Jeżdżąc po przeglądach i festiwalach, tak się składało, że zawsze z nich wracałem z wyróżnieniem lub nagrodą. Wspomnienia pozostały, oczywiście o wszystkich osiągnięciach wspominam w książce.
Klub seniora
Pan Wacław wraz z żoną Krystyną należał do klubu seniora w Bliżynie, jednak spotkania odbywały się w godzinach popołudniowych i wieczornych, małżeństwo miało trudności z powrotem do Sobótki. W związku z tym postanowił założyć klub seniora w Mroczkowie, na spotkanie organizacyjne, które odbyło się 27 sierpnia 2010 roku przyszło 35 osób, oczywiście na przewodniczącego wybrano Wacława Pejasa.
- Od początku powstania klubu spotkania odbywały się co miesiąc. w czwartki organizowane są również spotkania okolicznościowe z różnych okazji, m.in. wieczory wigilijne, wielkanocne, święto kobiet, andrzejki. Bardzo dziękuję Katarzynie Skarus, bez której wiele spraw w naszym klubie by nie funkcjonowało. Każda sprawa, z którą się zgłosiłem była załatwiona pozytywnie. Współpracujemy z zespołem "Perły z Lamusa" ze Skarżyska, Szkołą Podstawową w Mroczkowie oraz z klubem seniora w Bliżynie z Haliną Relidzyńską na czele.
Na turystycznym i pielgrzymkowym szlaku
W dowód wdzięczności za przepracowane 30 lat w górnictwie, Wacław Pejas postanowił podziękować Panu Bogu. Obiecał sobie, że dokąd będzie mógł, będzie chodził na piesze pielgrzymki do Częstochowy. Odbył ich 21. Na każdej oczywiście śpiewał, chwaląc Pana Boga i Maryję. Wspólnie z kolegami z koła turystycznego w 1991 roku zorganizowali 9. dniową pielgrzymkę do Włoch. Zwieńczeniem tej pielgrzymki była prywatna audiencja u Papieża Jana Pawła II.
- Pielgrzymka do ziemi świętej była dla mnie wielkim przeżyciem. To były dla mnie rekolekcje duchowe, przeżyłem wiele wzruszeń, w miejscach, gdzie są korzenie naszej wiary. Zdjęcie z Papieżem Janem Pawłem II trzymam do dziś w moich zbiorach, jest ono dla mnie bardzo ważne.
- W listopadzie 1989 roku zmarła mi żona, zostałem sam, bardzo to przeżyłem. W tym okresie poświęciłem się turystyce górskiej, każdą wolną chwilę spędzałem w górach. W czasie wędrówek pisałem pamiętniki i wiersze. Przeszedłem polskie góry w szerz i wzdłuż. Pielgrzymkę do Włoch oraz moje wędrówki opisuję w książce - dodaje.
Komentarze opinie