W latach 2003-2014 Marek Wojteczek był prezesem Granatu Skarżysko-Kamienna. W tym czasie firma Wtórpol była strategicznym sponsorem klubu. Okres kadencji prezesa Marka Wojteczka był najlepszym w historii klubu od lat 90. ub. wieku. Zespół wówczas prowadzony przez trenera Ireneusza Pietrzykowskiego wydostał się z dolnych rejonów IV ligi, by za chwilę awansować do III ligi i zdobyć mistrzostwo tych rozgrywek. Niestety Granat przegrał baraże o II ligę z Sokołem Ostróda. Brak awansu i brak odpowiedniej infrastruktury (stadionu) spowodował wycofanie się firmy Wtórpol z finansowania klubu, a prezes Wojteczek zrezygnował z pełnionej funkcji. Prywatnie Marek Wojteczek pasjonował się myślistwem i sportem. Był człowiekiem bardzo lubianym i szanowanym w środowisku.
Ostatnie pożegnanie Marka Wojteczka odbyło się w piątek 22 sierpnia. Msza pogrzebowa odbyła się w kościele pw. Świętego Józefa Oblubieńca w Skarżysku Zachodnim. Trumna z ciałem została złożona na cmentarzu komunalnym Łyżwy. W ostatniej drodze zmarłemu towarzyszyła najbliższa rodzina, przyjaciele, znajomi, przedstawiciele klubu Granat Skarżysko, poczet sztandarowy klubu, działacze, trenerzy oraz kibice.
- Poznałem Marka Wojteczka kiedy trafiłem do klubu, do Zarządu. Pełniłem wówczas na początku funkcję rzecznika prasowego, członka Zarządu. Współpracowaliśmy ze sobą przez kilka lat. Była to osoba zawsze niezwykle zaangażowana, można było na niego liczyć. Był to człowiek, który wniósł do klubu bardzo dużo dobrych rzeczy, osoba lubiąca piłkę nożną, sympatyczna, koleżeńska. Na pewno jest to trudna chwila i dla środowiska piłkarskiego jest to jest duża strata - powiedział Grzegorz Żuk, prezes Granatu Skarżysko-Kamienna.
- Prezes Wojteczek stworzył w Skarżysku doskonałe warunki do uprawiania piłki nożnej, był konsekwentnym człowiekiem w tym co robił. Przede wszystkim był sprawiedliwy, miłośnik klubu. Zawsze ze sobą przyprowadzał córkę i syna, żeby pokazać, że jest związany z Granatem. Klub wnosił dużo do jego działalności, ale też jego działalność pozwoliła klubowi funkcjonować na dobrym poziomie i był blisko awansu do drugiej ligi. Przegraliśmy w rzutach karnych z Sokołem, później wszystko się urwało. Był nadzwyczaj uprzejmy i życzliwy w stosunku do klubu i chciał w klubie dużo zrobić - wspomina Zenon Zep, zasłużony działacz skarżyskiego Granatu.
- Był taki moment kiedy Granat był w dolnej części tabeli. Pamiętam, że spotkałem się z Piotrem Gadeckim wówczas wiceprezesem Granatu Skarżysko pod kątem przejęcia pierwszego zespołu Granatu, po tym jak dogadaliśmy wszystko zaczęła się nasza współpraca. Prezes Wojteczek był takim człowiekiem, który dawał wolną rękę, nie wchodził z butami w sprawy związane z wprowadzeniem drużyny, pilnował tylko tych wszystkich organizacyjnych spraw, nasza współpraca była bardzo spokojna. Wygrywaliśmy cały czas, więc to wszystko szło do przodu, firma Wtópol wtedy mocno wspierała klub, można powiedzieć że utrzymywała, bo wtedy tych pieniędzy miejskich nie było za dużo. Pamiętam taki moment kiedy byliśmy z barażach o II ligę. Prezes jeździł do Radomia odnośnie wynajmu stadionu na Broni Radom, bardzo angażował się w te sprawy organizacyjne. Ja mogę tylko pozytywnie mówić o panu Marku Wojteczku, to była bardzo dobra współpraca, z jego strony było zaufanie do tego co robię, ja odwzajemniałem się wynikami - wspomina Ireneusz Pietrzykowski, były trener Granatu Skarżysko.
- To był prezes, który wspólnie ze swoim bratem postawili klub na nogi, awansował z IV ligi, aż do mistrza trzeciej ligi. Marek Wojteczek brał czynny udział w tym co się dzieje w klubie, przede wszystkim nie było żadnych problemów czy to organizacyjnych czy finansowych. W tym czasie w klubie niczego nie brakowało. Dzięki jego zaangażowaniu klub się odrodził i awansował do baraży o II ligę. Gdybyśmy zdobyli mistrza rok wcześniej awansowalibyśmy bezpośrednio do drugiej ligi. W tym czasie nasz stadion nie nadawał się na drugą ligę, pamiętam razem z prezesem szukaliśmy stadionu, gdzie Granat mógłby ewentualnie grać, jeździł ze mną po całym województwie, był ze mną w Ożarowie, Ostrowcu, był w Radomiu i dopiero Broń zgodziła się, żeby grać mecze u nich, gdyby taka sytuacja nastąpiła. Wtedy widziałem po Marku, że on się po prostu załamał, że jego klub miałby grać poza Skarżyskiem. Wracając z meczu barażowego z Ostródy Marek powiedział mi: "słuchaj złóż dokumenty, ja nie chce być dalej prezesem, jak najszybciej zrób zebranie" - takie słowa mi powiedział. To wynikało z tego, że Granat nie miał własnego stadionu. Za jego kadencji nie było problemów z obozami, jeździliśmy na mecze sparingowe z dobrymi drużynami, to były dobre czasy dla klubu - mówił Marek Gajda, były kierownik Granatu.
- Marek, serdeczny człowiek. Kierujący się w życiu swoimi zasadami, doskonały kompan, świetny ojciec. Zawsze stawiający na pierwszym miejscu dobro swoich dzieci Oli , Ali i Wiktorka. Ogromna szkoda, że odszedł - będzie mi go brakowało. Przeżyliśmy wspólnie wiele ciekawych chwil. Myślę, że pozostanie w sercach i pamięci wielu osób - zaznacza Tomasz Domaradzki, wiceprezes Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej w Kielcach,.
Zbyszek Biber
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie