
W związku z ograniczoną możliwością dostępu do lekarzy pierwszego kontaktu, bardziej bezpieczną formą dla pacjentów wydaje się wezwanie karetki pogotowia. Ponoć w dobie koronawirusa panuje obecnie taki "trend". Czy statystyki to potwierdzają? Czy faktycznie wzywamy pogotowie nawet do przeziębienia?
Praca na wzmożonych obrotach, w ciągłej gotowości bojowej - dla personelu pogotowia ratunkowego to codzienność. Niestety obecna sytuacja epidemiczna w kraju spowodowała zintensyfikowane działań już i tak realizowanych ponad normę. Przybyło zadań, wyjazdów, wydłużył się natomiast czas dotarcia do pacjenta, bo nie sposób być w pełnej gotowości bojowej 24 godziny na dobę z odkażoną i przygotowaną na każdą ewentualność karetką. I tego trzeba mieć świadomość. W związku z ograniczoną możliwością dostępu do lekarzy pierwszego kontaktu, bardziej bezpieczną formą dla pacjentów wydaje się w dobie koronawirusa wezwanie karetki pogotowia. Ponoć panuje obecnie taki "trend". Czy statystyki to potwierdzają? Czy faktycznie notuje się więcej wyjazdów niż w poprzednich latach? Czy faktycznie wzywamy pogotowie nawet do przeziębienia? Więcej wyjazdów w dzień Jak pokazują statystyki skarżyskiego pogotowia, liczba wyjazdów zespołów ratownictwa medycznego jest porównywalna z w tym roku do roku poprzedniego, ale zdecydowanie więcej wezwań pogotowie ma jednak w dzień niż w nocy. To chyba o czymś świadczy. - Wiemy, jaka jest sytuacja epidemiczna i jak działa służba zdrowia, zwłaszcza jeśli chodzi o podstawową opiekę medyczną. We wrześniu ub. roku odnotowaliśmy 670 wyjazdów zespołu ratownictwa medycznego, we wrześniu tego roku natomiast było 634 wyjazd - mówi Andrzej Maciąg, kierownik Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Skarżysku-Kam. - To co da się zauważyć, to dużo więcej mamy wyjazdów w dzień niż w nocy, kiedy przed pandemią pogotowie wyjeżdżało zwłaszcza w godzinach nocnych. Z pewnością ze względu na sytuację, wydłużył się czas dojazdu do pacjenta. Bo zachowanie wszelkich środków ostrożności i zapewnienie maksimum bezpieczeństwa ekipie ratunkowej zajmuje z pewnością więcej czasu. - W strukturze naszego pogotowia nie ma tzw. karetki COVIDowej - wirusowej, transportowej, ale ze względu na brak ZOZu realizujemy również transporty, gdy jest taka potrzeba - dodaje kierownik Maciąg. - W ciągłym ruchu jest tzw. karetka przewozowo-lekarska. Ciężki kawałek chleba Nie da się ukryć, że pracownicy pogotowia pracują na wzmożonych obrotach. Praca w pełnym umundurowania, zwłaszcza w okresie letnim to była gehenna. Teraz jest to uciążliwe o tyle, że w kombinezonie trudno załatwić potrzebę fizjologiczną czy nawet napić się szklankę wody. To jest praca w trudnych warunkach, bardzo obciążająca. - Na pewno mamy więcej pracy, więcej jest wyjazdów, bo ludzie dzwonią, proszą o pomoc. Trudno w takiej sytuacji odmówić. Zresztą sami pacjenci przyznają, że lekarze pierwszego kontaktu, którzy udzielają teleporad sugerują w wielu przypadkach właśnie wezwanie karetki pogotowia. Praktycznie jesteśmy wzywani do wszystkich przypadków, jakie powinna zapewnić opieka systemowa. Ale nie możemy odmówić, taka jest nasza rola, karetka jedzie po prostu na wezwanie, od tego jest... - nie ukrywa kierownik Maciąg. ewan |
Czy wiesz, że... Przykład starachowickiego pogotowia, które działa na terenie ościennego powiatu, gdzie jest szpital dedykowany osobom zakażonym na COVID-19 pokazuje, że odkąd ogłoszono pandemię koronawirusa pogotowie stwierdza dużo więcej przypadków zgonów. Do tej pory średnio miesięcznie było 10-15 przypadków, teraz - 23-25 w miesiącu, przy czym nie są to osoby zakażone koronawirusem. W tym zakresie niejako pogotowie przejęło funkcję lekarza pierwszego kontaktu. |
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie