Trwa akcja strajkowa nauczycieli. Związek Nauczycielstwa Polskiego nadal nie porozumiał się z rządem. Związek przedstawił pięć postulatów, których spełnienia się domaga od rządzących. Rząd był w stanie zaproponować wzrost wynagrodzeń o 15% (w dwóch turach), skrócenie okresu stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na 300 zł, redukcję biurokracji i zmiany w ocenie pracy nauczycieli. Na to związkowcy się nie zgodzili.
Większość społeczeństwa popiera nauczycieli, jednak są też głosy, które krytykują środowisko pedagogiczne za podjęcie akcji strajkowej w czasie egzaminów gimnazjalnych i po szkole podstawowej. Poważnie zagrożone są też matury.
Ponad trzy miesiące wolnego, czy tak prawdę jest ?
O nauczycielach mówi się, że mają dwa miesiące wakacji, ferie zimowe, przerwy świąteczne i pracują tylko 18 godzin tygodniowo. Uwzględniając wszystkie dni wolne od pracy, wynika, że mają wolne prawie 3 miesiące w roku, za co dostają wynagrodzenie. Kto by tak nie chciał! Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Zapytaliśmy kilku nauczycieli ze Szkoły Podstawowej nr 5 im. Jana Pawła II oraz Zespołu Szkół Technicznych im. Armii Krajowej w Skarżysku-Kamiennej, jak naprawdę wygląda praca nauczyciela na co dzień.
- Mówi się, że pracujemy 18 godzin tygodniowo, ale my bardzo często mamy wrażenie, że pracujemy ponad 40 i to grubo. Choć wszystkim wydaje się, że to jest tylko 18 godzin pensum. Poza tym, że jesteśmy z uczniami, mamy bardzo dużo rzeczy do wykonania poza godzinami pracy. Jestem nauczycielem w klasach młodszych i moja praca wiąże się z codziennym przygotowaniem do zajęć. To jest 2-3 godziny pracy w domu. Zaczynam lekcje od siódmej rano, wychodzę ze szkoły po 15-tej, a czasami później, bo mamy jakiś apel, należy zrobić dekorację i trzeba wszystko przygotować. Prowadzone są również dodatkowe zajęcia poza godzinami pracy, których wcale nie musimy wykonywać, ale przystaliśmy na nie w ramach pracy dodatkowej z uczniami, żeby rozwijać ich zainteresowania i zdolności - mówi Urszula Dąbrowa.
- Poświęcamy się dla dzieci, które mają szczególne trudności, gdyż chcemy tym dzieciom pomagać, chcemy im dać z siebie wszystko, co możemy - dodaje.
- Do tego dochodzą jeszcze rozmowy z rodzicami. Kończymy pracę i czasami jest tak, że przez godzinę rozmawiamy z rodzicami uczniów i to jest też czas, którego nam nikt nie liczy. Nie mówiąc już o uzupełnianiu dokumentacji, również poza godzinami naszej pracy - zaznacza Urszula Dąbrowa.
- Pamiętajmy o tym, że jeżeli dziecko jest chore, źle się czuje, to zawsze je wspieramy. Nie jest tak, że odsyłamy je do domu, dzwonimy po mamę. Zdarza się, że dziecko przychodzi do szkoły bez śniadania lub picia. Wtedy panie robią mu herbatę, próbując stworzyć mu w miarę komfortową sytuację. Jeżeli uczeń potrzebuje wsparcia, nawet materialnego, bo coś tam się wydarzyło przykrego w rodzinie, wiemy, że trzeba pomóc. Nauczyciele bardzo chętnie organizują zbiórkę dla takiej rodziny. Staramy się, żeby było bezpiecznie. Wszędzie tam, gdzie dzieci przebywają, zawsze są nauczyciele, bez względu na to, czy jest to siódma rano czy 15-ta, staramy się zawsze z nimi być - mówi Irena Odzimkowska.
Kartkówki, klasówki, zawody sportowe ...
- Ja, jako nauczyciel języka polskiego, sprawdzam całe masy kartkówek i klasówek, które dzieci mają możliwość zawsze poprawić, nie w ramach tych czterdziestu godzin, tylko wtedy, kiedy mają czas, czyli przeważnie jest to po 16-tej, kiedy dziecko wraca z dodatkowych zajęć, które mu organizują rodzice. Przychodzimy celowo po to, żeby tym dzieciom pomóc - mówi pani Irena.
- Jeżeli są to dzieci szczególnie uzdolnione, to staramy się poświęcić im każdy wolny czas. Nie w czasie lekcji, tylko po 15-tej. Jeżeli są uczniowie na konkurs, to przychodzimy, kiedy oni są do tego gotowi, żeby przyjść i wtedy z nim pracujemy. Podczas wyjazdów na zielone szkoły pracujemy 24 godziny na dobę, zawsze jesteśmy z dziećmi -mówi Urszula Dąbrowa.
- Nasza szkoła bierze udział we wszystkich zawodach sportowych, jakie są organizowane na terenie naszego miasta i nie tylko. Nauczyciele poświęcają swój czas , żeby przygotować uczniów i żeby z nimi być na tych zawodach. Czasami zdarza się tak, że zawody odbywają się w weekendy. Jeśli są różnego rodzaju konkursy, bierzemy udział w pracach komisji, oczywiście poza godzinami pracy - zaznacza Irena Odzimkowska.
- Wymaga się do nas, żebyśmy się ciągle szkolili, zaś szkolenia odbywają się też w weekendy i najczęściej są opłacane z naszych prywatnych pieniędzy - dodaje.
- Jest coraz więcej dzieci z różnymi dysfunkcjami, staramy się do nich dostosować, nauczyć się tym dzieciom pomagać, żeby wesprzeć ich rodziny i te dzieci, co czasem jest trudne. Klasy są połączone, robimy wszystko, żeby każde dziecko coś zyskało, żeby można było zrealizować podstawę programową, która (szczególnie w klasach siódmych i ósmych) jest bardzo mocno przeładowana. Staramy się z tego wybierać tak, żeby dzieci uzyskały tę najważniejszą wiedzę. Czasem jest tak, że ogrom materiału przerasta możliwości uczniów, którzy są w nieco słabszej kondycji intelektualnej. Ci zdolniejsi nawet sobie czasem nie radzą - mówi Irena Odzimkowska.
- Staramy się im pomóc, jak najlepiej potrafimy, czasem poświęcając swój prywatny czas. Bo często jest tak, że każdy z nas nie myśli o tym, że własne dziecko zostało w domu, tylko idziemy do pracy, bo uczniowie nas potrzebują - zaznacza Irena Odzimkowska.
- Jak są uroczystości z okazji Dnia Matki czy Babci, zamiast iść z własnymi wnukami czy dziećmi, nauczyciele zostają w szkole. Często dziecko nauczyciela jest po prostu samo na takiej uroczystości, bo okazuje się, że babcia czy mama jest w pracy. Gdybyśmy pracowali bardzo długo, nawet do godziny 18-tej, to i tak byśmy wszystkich gustów nie zadowolili - zaznacza pani Irena.
Komentarze opinie