Reklama

13 grudnia. Cholera, co ja zrobiłem... opuściłem Polskę na zawsze

W niedzielę 13 grudnia 1981 roku o godz. 6 rano Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju. Informacja ta dotarła również do Skarżyska-Kamiennej. Jedną z osób, która zareagowała na tą wiadomość był Ryszard Tomtas, pracownik kolei, który wraz z kolegami zaczęli rozwieszać zrobione przez siebie plakaty.

Ryszard Tomtas to jedna z najbardziej znanych i barwnych postaci tamtego okresu, wspólnie z Jarosławem Malikiem założyli tzw. "SOW - ę" czyli podziemną Skarżyską Oficynę Wydawniczą. Był jednym z założycieli Solidarności w skarżyskim węźle PKP, miał wtedy zaledwie 22 lata.. Po wprowadzaniu stanu wojennego podjął się próby zorganizowania strajku na kolei w Skarżysku – Kamiennej. Był internowany oraz skazany na mocy dekretu o stanie wojennym, oskarżony o osłabienie zdolności obronnej PRL, w związku z czym tymczasowo aresztowany w dniu 24 grudnia 1981 roku. Sądzony w trybie doraźnym i uniewinniony w lutym 1982 roku. Po czym ponownie internowany. Ostatecznie został zmuszony do emigracji. Wraz z żoną i  synem Marcinem, na banickim paszporcie w jedna stronę  wyjechał z Polski 2 maja 1988 roku. Osiedlił się na stałe w USA.

Poświęcałem się dla innych

- Myślę, że korzenie tego  kim byłem w 1980 roku sięgają mojego dzieciństwa. W domu nie działo się najlepiej, nie było bogato i chyba już w tym czasie rozwinąłem w sobie naturalną potrzebę pomagania innym. Lubiłem widzieć efekty swojej pracy i zadowolenie innych z tego co robiłem i kim byłem. Poświęcałem się dla innych bo taka jest często potrzeba w rodzinach wielodzietnych a ta rozwinięta cecha charakteru wiele lat później doskonale nadawała się do pracy w Solidarności - mówi Ryszard Tomtas. 

- Przed powstaniem Solidarności, jeszcze w 1979 roku i wcześniej zabierałem często głos w obronie ludzi na tzw. odprawach przedzmianowych. Mieliśmy obowiązek przychodzić pół godziny przed rozpoczęciem prac i brać w nich udział. W czasie tych spotkań rozpatrywało się różne sprawy, sytuacje na stacji, sprawy dotyczące ruchu, ale także sprawy dotyczące bezpośrednio pracowników. Wtedy wielokrotnie zabierałem głos w obronie kogoś lub czegoś, a było tych przypadków całe mnóstwo. Byłem też brany przez Naczelnika Stacji na takie ich plenarne posiedzenia partii, w których oczywiście brałem udział jako bezpartyjny - wspomina Ryszard Tomtas.

Wiedziałem, że musimy coś napisać, gdzieś wywiesić, zaprotestować

 - W Solidarności byłem vice-przewodniczącym Komisji Zakładowej Służby Ruchu węzła kolejowego w Skarżysku. Później zostałem wybrany vice-przewodniczącym NSZZ Solidarność Komisji Węzłowej Stacji Pozaklasowej Skarżysko – Kamienna, której przewodniczącym był Stanisław Kwiecień. Był to wybór spośród wszystkich członków komisji zakładowych na kolei w Skarżysku. Cały węzeł liczył wtedy ponad cztery i pół tysiąca ludzi. Zaraz po wyborach z etatowego pracownika przeszedłem na etat związkowy- zaznacza.

 - 13 grudnia 1981 roku, około 6 rano obudziło mnie pukanie do drzwi, otworzyłem i zobaczyłem  Tadeusza  Dekarczyka, który był vice-przewodniczącym Komisji Zakładowej Solidarności w lokomotywowni. Był bardzo przestraszony, oznajmił mi, że jest wojna i pozamykali nam kolegów, że zamknęli Lecha Wałęsę. Ubrałem się szybko o poszliśmy do pracy. Na miejscu zauważyliśmy duży ruch, przede wszystkim partyjników. Pierwszy sekretarz partii, którego spotkałem na schodach, od razu powiedział mi, że właśnie wszystko się skończyło. Z pomieszczenia komisji zabrałem w konkretnym celu papier i mazaki, wiedziałem, że musimy coś napisać, gdzieś wywiesić, zaprotestować - podkreśla Ryszard Tomtas.

- Poszukaliśmy miejsca, gdzie mogliśmy spokojnie napisać jakieś postulaty, w końcu udało nam się znaleźć miejsce na lokomotywowni, gdzie zrobiliśmy około 30 plakatów. Większość z nich napisałem sam, wszystkie zawierały ułożone przeze mnie hasła. Plakaty zaczęliśmy rozwieszać na terenie kolei, potem na terenie miasta m.in.  Przy kościele na Niepodległości, na Milicy. Okazało się, że te plakaty zaraz były zrywane prze milicjantów, którzy siedzieli nam na karku. Gdy wróciłem do domu, a było już godzina 13, zastałem w nim przewodniczącego swojej komisji zakładowej, który był niesamowicie wystraszony, odradzał mi by cokolwiek robić, sugerował przesiedzieć wszystko, przeczekać. Wtedy też miałem okazję wysłuchać pierwszego komunikatu,usiadłem na krześle i zastanowiłem się – Cholera, co ja zrobiłem - zaznacza Ryszard Tomtas. 

Mój pierwszy kontakt z więzieniem

- Przed 23 odwiedziło mnie SB. Przyszło czterech esbeków,  wtedy pierwszy raz poznałem człowieka, który potem cały czas za mną chodził, prowadził moja sprawę, wywierał presję , straszył. Zostałem zawiedziony  na dołek na komendzie w Skarżysku. Pamiętam było  bardzo zimno,  na dołku spotkałem się z działaczem Solidarności z stacji Zagnańsk, wszystkie cele były zapchane. Następnego dnia zawieziono nas sukami do Kielc, gdzie kluczyliśmy po mieście od komendy do komendy. Nie wiedzieli co z nami zrobić, bo jak się okazało nasza poranna akcja była jedną z pierwszych w województwie.  Około siedemnastej  zawieziono nas na komendę na Wesołej w Kielcach do aresztu i wtedy dotarło do nas, że nas aresztowano. Następnego dnia trafiliśmy na Piaski, był to mój pierwszy kontakt z tym więzieniem. Tu wręczono nam dekret o aresztowaniu i to z datą 15 grudnia, co oznaczało, że miałem dwa dni przerwy w życiorysie. Posadzono mnie w celi, w której znajdowali się wyłącznie ludzie z Kielc - wspomina nasz rozmówca.

- Prze kilka następnych więziennych dni, do wigilii, pamiętam, że doskonale się bawiliśmy, było to kiedy nastrój grozy i przygnębienia minął. Mieliśmy dobre humory, byliśmy dobrej myśli, wierzyliśmy, że zasiane zostało  dobre ziarno, z którego coś wyrośnie, że będzie to trudno wyplenić - zaznacza.

- W wigilię 24 grudnia 1981 roku, wręczono mi nakaz aresztowania , wkrótce potem dostałem akt oskarżenia, byłem oskarżony z artykułu 46 i 48 Dekretu o Stanie Wojennym, oskarżony o kontynuację działalności związkowej i osłabienie gotowości obronnej PRL, co było znacznie cięższym zarzutem. A stało się tak dlatego, że kilka haseł, które ułożyłem zwracało się bezpośrednio do żołnierzy – " Żołnierze, bądźcie z nami, nie będziecie chyba strzelać do narodu polskiego". Akt oskarżenia groził mi wyrokiem 8 lat - mówi pan Ryszard.

- Przed rozprawą miały miejsca przesłuchania nas przez prokuratora wojskowego, na których bardzo lakonicznie odpowiadałem, zasłaniałem się w większości brakiem pamięci. W całym tym bałaganie panującym po wprowadzeniu stanu wojennego pomyli kod postępowania, gdzie dwóch oskarżonych nie może się spotkać przed rozprawą. W rezultacie z Dekarczykiem wychodziliśmy wspólnie na spacery gdzie niemal co do minuty ustaliliśmy wspólną wersję  wydarzeń. Ustaliliśmy wprost jak mamy zeznawać, żeby było to jak najbardziej wiarygodne. Później podczas tych przesłuchań wszystko odbyło się zupełnie inaczej niż ustalaliśmy - zaznacza.

- Cały proces to była pokazówka dla partyjnych i wojskowych,  oficerów którzy przysłuchiwali się wszystkiemu.Miałem dwie mowy, każda chyba  po trzydzieści minut, w czasie których udowadniałem prawidłowość swojego postępowania, jak się okazało wyszło to całkiem nieźle. Zostaliśmy uniewinnieni. Natychmiast potem prokurator złożył odwołanie od wyroku i to od razu do Sądu Najwyższego, który po pięciominutowej rozprawie w Warszawie skierował sprawę do powtórnego rozpatrzenia. Rozprawa miała miejsce w Kielcach na Bukówce gdzie zasądzono nam rok aresztu w zawieszeniu i po 20 tysięcy złotych grzywny - wspomina Ryszard Tomtas.

Ponowne internowanie

Internowano mnie 30 sierpnia 1982 roku, przed zamierzonym wielkim protestem Solidarności podziemnej, w rocznicę podpisania porozumień Sierpniowych 1980 roku. Wspólnie ze mną internowano też Mietka Woźniaka i Jurka Stopę. Ponownie przewieziono nas do znajomego już więzienia na Piaskach w Kielcach. Z tego okresu najbardziej pamiętam... granie w brydża, którego potrafiliśmy grać po dwadzieścia godzin na dobę - mówi Ryszard Tomtas. 

- W więzieniu siedziałem od 30 sierpnia do 6 listopada, przez cały ten czas bardzo przyjemnie wspominam wszelkie rocznicowe inicjatywy. Chłopcy organizowali palenie świeczek, śpiewanie pieśni na spacerniaku. Trzeba przyznać, że ładnie nam to śpiewanie wychodziło. Do tego stopnia, że żona jednego z internowanych mówiła nam, że zdarzało się, że ludzie za murami więzienia słuchali i płakali. Pamiętam doskonale i przyjemnie wspominam te rocznicowe śpiewania - zaznacza.

- Po wyjściu z internowania, 6 listopada, wszyscy odczuwaliśmy pewien szok. Po internowaniu, rozmowach z esbekami, przyszło pewne zastanowienie, u niektórych strach, przyszło też pewne zwątpienie i zaczął doskwierać brak nadziei. Część działaczy czy internowanych skupiła się wokół kościoła, ale ja sam w takich działaniach nigdy nie brałem udziału. Uważałem, że należy iść w innym kierunku, a poza tym prowadziłem działalność na terenie swojej komisji zakładowej, gdzie cieszyłem się ogromnym poparciem ludzi - dodaje.

Wyjazd z Polski

- Esbek, który się mną "opiekował" był prawdziwą szują. . Było i tak, że przychodził do mnie do pracy próbował mnie zastraszać. Przychodził, straszył, że żony działaczy giną, że dzieci się nie odnajdują... Był to na pewno świat najbardziej ciemnej strony operowania esbecji, wywierania presji, zastraszania i upodlenia ludzi, świat do którego nawet po latach nie sposób się uwolnić czy o nim zapomnieć. W trosce o rodzinę i pod jej presją, na wiosnę 1988 roku udałem się do ambasady amerykańskie w Warszawie. Konsul, który zobaczył dokumenty, które przywiozłem  na spotkanie, akty oskarżenia, wyroki, nie potrzebował dużo czasu na podjęcie decyzji.  Kilkanaście dni później zostałem zakwalifikowany do programu emigracyjnego sponsorowanego przez Kongres Stanów Zjednoczonych. 2 maja 1988 roku opuściłem Polskę na zawsze...  - kończy nasz rozmówca. 

Zbyszek Biber

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Skarzyski.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do